Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskładkują umowy zlecenia, ale nie od razu, by nie szkodzić

Zbigniew Bartuś, MAK
Fot. Archiwum
Prawo. Rząd upierał się, by przepisy likwidujące patologię weszły w życie jak najszybciej, ale...

Dochody z umów zleceń będą ozusowane dopiero za kilkanaście miesięcy, a nie – jak chciał rząd – od początku 2015 roku. Ustalili to jednogłośnie posłowie z Komisji Polityki Społecznej i Rodziny, również ci należący do rządzącej koalicji. Przekonał ich intensywny lobbing przedsiębiorców zatrudniających masowo pracowników na umowy zlecenia.

Według GUS, na umowę zlecenie pracuje już około miliona Polaków. Ten typ zatrudnienia szybko wypiera nad Wisłą umowy o pracę. Nie ma w Europie drugiego kraju, w którym tak wielki odsetek zatrudnionych pracuje bez opłacania składek społecznych i ochrony wynikającej z prawa pracy.

– To patologia w majestacie prawa. Chcemy ją usunąć ozusowując umowy zlecenia, ale musimy przy tym uważać, by nie wpłynęło to negatywnie na rynek pracy – mówi posłanka Izabela Mrzygłocka (PO). Posłowie chcą dać pracodawcom rok na dostosowanie się do nowych przepisów.

Rząd upiera się przy szybkim ozusowaniu umów zleceń, bo obecny stan prawny sprzyja nadużyciom, a to z kolei odbija się niekorzystnie zarówno na zatrudnionych, jak i dochodach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego płacone są emerytury i renty. Pracodawcy nagminnie zawierają z pracownikami umowy zlecenia na śmieszną kwotę, np. 50 zł, a następnie kolejne umowy na kwoty wyższe. Jednak składka na ZUS płacona jest dziś tylko od owej pierwszej umowy.

– Tak zatrudnieni ludzie, nawet po wielu latach pracy, nie mają szans na emeryturę ani rentę, a gdy zachorują, ich świadczenie jest głodowe – tłumaczył wiceminister pracy Marek Bucior. Rząd chce, by w przypadku sumowania się wielu umów zleceń, składki na ZUS płacone były od minimalnego wynagrodzenia (dziś 1680 zł).

Marek Janke, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców „Ochrona” i właściciel wielkiej firmy „Impel”, twierdzi, że firmy z branży już balansują na granicy rentowności. – Jeśli do wypłacanych obecnie wynagrodzeń będziemy musieli dołożyć składki na ZUS, większość firm zbankrutuje. Walczymy więc o przesunięcie wejścia w życie nowych przepisów i Sejm się do tego przychyla – mówi Janke.

Zwraca uwagę, że wiele firm ochroniarskich lub sprzątających zawarło roczne lub nawet trzyletnie umowy, m.in. z instytucjami publicznymi. Żadna z owych instytucji nie zapłaci im więcej za usługi z powodu zmiany przepisów.

– Oznacza to, że ochroniarze, którzy zarabiają już i tak mało, będą mieli jeszcze mniej. Będziemy musieli im bowiem odjąć od zarobków prawie 14 proc., by mieć co wpłacić do ZUS – tłumaczy prezes Janke. Straszy widmem masowego bezrobocia i lawinowym wzrostem kosztów nie tylko w ochronie, ale i innych branżach zatrudniających masowo ludzi na umowy zlecenia. Pracodawcy domagali się aż trzyletniego vacatio legis.

Izabela Mrzygłocka przekonuje, że rok wystarczy. Podobnego zdania są inni posłowie. – Nie spodziewam się przy tym dalszego oporu ze strony rządu – mówi posłanka. Jej zdaniem, wypracowany w komisji kompromis zwycięży, zwłaszcza że przed wyborami politycy nie będą chcieli się narażać dobrze zorganizowanym i głośnym pracodawcom.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski