Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków to (nie) Nowy Jork

Rozmawiał Łukasz Gazur
Jacek Majchrowski
Jacek Majchrowski FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. Z Jackiem Majchrowskim, prezydentem Krakowa, o (nie)wielkich sumach na kulturę i (nie)potrzebnym teatrze Variete.

– Kiedy przygotowywaliśmy się do cyklu o miejskich bibliotekach i ich reformie, pracownicy tych instytucji byli bardzo rozmowni. Ale tylko do pewnego momentu. Później jak kamień w wodę. Wie Pan, co to za moment?

– Pewnie chodzi o spotkanie u mnie.

– Dokładnie tak. Zapytam wprost – zabronił im Pan rozmów z dziennikarzami?

– Umówiliśmy się, że na razie przygotowujemy program reform. I do czasu zakończenia nie komentujemy sprawy. Kiedy wypracujemy kompromis, będziemy mogli mówić jednym głosem. Nie chcę wprowadzania chaosu informacyjnego. Żyjemy w Polsce, więc nie ma takiej rzeczy, co do której wszyscy bylibyśmy zgodni.

– To może od Pana się dowiem, jakie są największe bolączki krakowskich bibliotekarzy, skoro z Panem rozmawiają, a z nami nie mogą?

– Za małe nakłady na nowości i kłopoty lokalowe. I to będą jedne z ważnych zagadnień przy przygotowywaniu zmian w funkcjonowaniu bibliotek.

– Możemy ujawnić, w jakim kierunku pójdzie ta reforma?

– Chcemy wprowadzić pewną jedność bibliotek. W tej chwili mamy ok. 70 filii, to duże rozproszenie. Chcemy wprowadzić jedną spójną bazę komputerową rejestrującą wypożyczenia – niestety, w tej chwili biblioteki korzystają z różnych programów informatycznych.

To znacznie utrudnia stworzenie jednolitego programu. Chcemy scalić te biblioteki w jeden spójny i sprawny organizm. To ułatwi zakupy i wypożyczenia. Niektóre jednostki zmienią swoją lokalizację, aby zapewnić im lepsze warunki lokalowe.

– W ramach tej „jedności bibliotek” pojawi się Krakowska Karta Czytelnika, o której pisał „Dziennik Polski”?

– Tak, bezwzględnie. Nie wyobrażam sobie innej opcji.

– Jest pomysł na to, z jakiego wzoru korzystać? Nowy Jork wprowadził wspólną dla wszystkich bibliotek kartę czytelnika i wspólny system, kilka lat temu swoje biblioteki reformował Wrocław.

– Z grubsza można powiedzieć, że to będą właśnie wzory, które bierzemy pod uwagę. Ale na razie nie chcę tego rozstrzygać. Pracujemy nad koncepcją, więc nie chcę składać jednoznacznych deklaracji.

– A skoro jesteśmy przy książkach – powstanie Forum Literatury w dawnym Składzie Solnym na Zabłociu?

– W tej chwili jest to jeden z projektów priorytetowych z naszego regionu, gdy idzie o fundusze unijne. A co za tym idzie – jest spora szansa na uzyskanie pieniędzy na tę inwestycję. My spełniamy wszystkie warunki.

Fundusze unijne w najbliższym rozdaniu, jak pan wie, bo pisał pan o tym kilkakrotnie, nie pozwalają właściwie budować nowych siedzib instytucji od podstaw, natomiast można uzyskać spore sumy na rewitalizację obiektów. Dlatego właśnie wygląda na to, że te pieniądze na Forum Literatury dostaniemy.

– To będzie istotna inwestycja także ze względu na to na Wybrzeże Muzeów, o którym pisaliśmy na łamach „Dziennika Polskiego”.

– Zamykamy w ten sposób ciąg kulturalnych inwestycji, które ożywiają bulwary wiślane, rewitalizują prawobrzeżny Kraków, rozkładają bardziej równomiernie kulturalny punkt ciężkości z centrum miasta w stronę innych dzielnic.

– Ale wie Pan, że radni mają inne pomysły na Skład Solny?

– Pomysłów na budynek przy ul. Na Zjeździe było już trochę. Ale jeśli mamy konkretny pomysł i możliwość sięgnięcia po fundusze, to chyba nie ma się już dłużej nad czym zastanawiać zwłaszcza, że tytuł Miasta Literatury UNESCO zobowiązuje. Cały problem z pomysłami polega na tym, że trzeba je mieć za co realizować.

– Radny Grzegorz Stawowy mówi: „Forum Literatury to inwestycja, która się ślimaczy. Nie ma wciąż pomysłu, jak do końca ma wyglądać. Więc zróbmy w tym miejscu tzw. klaster kreatywny, gdzie absolwenci szkół artystycznych będą mieli szansę na swoje miejsce, by rozpocząć działalność na własny rachunek”. I planuje przedłożyć taki projekt pod obrady.

– Żyjemy w wolnym kraju i każdy może mówić, co chce. Nawet – a może zwłaszcza – jeśli jest radnym przed wyborami.

– O Panu też tak mówią. Pan również został wielkim zwolennikiem klastrów, gdy modne stało się zwracanie uwagi na oddolne, społeczne inicjatywy. Pan zaproponował organizacjom pozarządowym stworzenie klastra na stadionie Wisły, na... 100 metrach kwadratowych!

– To była propozycja na wykorzystanie tej przestrzeni. Na potrzebę zorganizowania miejsca do pracy dla stowarzyszeń i fundacji, szczególnie tych rozpoczynających swą działalność, zwracano naszą uwagę od jakiegoś czasu. Teraz znalazło się miejsce, więc je zaproponowałem.

– Akurat przed wyborami, gdy polityczni konkurenci chcą tworzyć klaster kreatywny, a prężnie działające fundacje i stowarzyszenia, jak choćby Stowarzyszenie Teatr Nowy, Fundacja Miasto Literatury czy Fundacja Pauza, chciały powstania klastra kultury na Małym Rynku. Dziwny zbieg okoliczności, nie sądzi Pan?

– Proszę tego wszystkiego ze sobą nie wiązać. O klastrach rozmawiałem od dłuższego czasu z różnymi organizacjami. To po pierwsze. Klaster kultury, jeśli nie zmieści się na stadionie Wisły, a wygląda na to, że nie, to będzie rozważana inna opcja. Ale dopiero po rozstrzygnięciu kolejnego przetargu na dwie kamienice na Małym Rynku będziemy mogli wrócić do rozmowy na ten temat. Bo klaster kultury to nie jest jedyny pomysł na te budynki.

– „Wydział propagandy i PR-u, którego głównym hasłem jest slogan: Prezydent Jacek Majchrowski zaprasza”. Wie Pan, o jakiej instytucji mowa?

– Nie mam pojęcia.

– Najczęstsze zarzuty wobec Pańskiej prezydentury to nadmierne pompowanie budżetu Krakowskiego Biura Festiwalowego wobec niedofinansowania codziennej działalności placówek kulturalnych. Jak Pan na to reaguje?

– Tak mi się wydaje, że jak jestem gospodarzem tego miasta, to mam prawo zapraszać na jego imprezy. Podobnie wygląda to w innych miastach i regionach. „Prezydent Rafał Dutkiewicz zaprasza”, „Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz zaprasza”, „Marszałek Marek Sowa zaprasza”. Jak pan widzi, to nie jest krakowska specyfika.

Co do KBF-u, to mylne jest przekonanie, że to instytucja organizująca tylko festiwale, masową rozrywkę. I nie mam do jego działalności pod tym względem żadnego zarzutu. To najlepsze biuro festiwalowe w Polsce bez dwóch zdań. Ale to zaledwie 1/3 działalności KBF-u. Poza tym przecież między innymi koordynuje działania wokół programu Miasta Literatury UNESCO, Komisji Filmowej, a nawet prowadzi punkty informacji miejskiej. Czy to mało?

– Nie sądzi Pan jednak, że to są ogromne kwoty w porównaniu z sumami na bieżącą działalność muzeów czy teatrów miejskich?

– W projekcie budżetu na rok 2015 wydatki na bieżącą działalność wzrosną o 30 procent. Wszystko zależy od tego, jakimi finansami dysponuje gmina. Ostatnie lata były chude ze względu na kryzys. Teraz widać poprawę koniunktury. To pozwoli wydać ponad 140 milionów złotych na instytucje kultury.

– A jak Pan reaguje na zarzuty, że nigdy Pana nie widać na imprezach tych instytucji? Bo trudno za „bywanie” uznać otwieranie przez prezydenta miasta festiwali.

– Mam panu pokazać mój kalendarz? Przekona się pan, czy nie bywam.

– Pracownicy niektórych muzeów czy Bunkra Sztuki mówią, że Pana nie widują na wernisażach i wystawach współczesnych artystów.

– Nie będę krył, że nie przepadam za sztuką współczesną, o ile za taką można uznać zaproszenie bezdomnych do galerii sztuki. W Bunkrze Sztuki bywam, choć przyznaję, że nieczęsto. Ale tu chodzi o co innego. Nie jestem znawcą zagadnień sztuki, ale nie znaczy, że nie doceniam jej kulturotwórczej roli.

Wybudowaliśmy za mojej kadencji pierwsze od podstaw stworzone Muzeum Sztuki Współczesnej, czyli MOCAK. Nie zrobił tego nikt, Warszawa wciąż na swoje czeka. To dowód, że mój stosunek nie przesłania mi potrzeby inwestycji i tworzenia obszarów artystycznej wolności. Nawet jeśli mi są one nie w smak. Ale w MOCAK-u byłem na wystawie Władysława Hasiora i bardzo mi się podobała.

– Za pomysł miejskiego teatru Variete, w którym mają być prezentowane musicale, posypały się na Pana gromy. Nie sądzi Pan, że ta inwestycja to przesada i wydawanie pieniędzy na zbytki?

– A dlaczego? Takiego teatru nam brakowało, panuje moda na musical.

– Ale – jako fan musicalu – muszę powiedzieć jedno: takie teatry w Nowym Jorku są prywatne. A poza tym mamy już w Krakowie kilka scen, które muzyczne spektakle proponują od czasu do czasu. Czy to nie wystarczy?

– Jak Kraków będzie Nowym Jorkiem, to będziemy mieć takie prywatne teatry. Do warszawskich scen prywatnych też dokładamy z publicznych funduszy. Naprawdę nie jesteśmy na takim etapie, na którym instytucje kultury mogą utrzymać się same. I każdy, kto tak twierdzi, jest populistą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski