Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Są jabłonie, nie ma raju

Katarzyna Hołuj
W sadzie u państwa Majków z Zegratowic trwa obrywanie jabłek
W sadzie u państwa Majków z Zegratowic trwa obrywanie jabłek Katarzyna Hołuj
Rolnictwo. Kiedy my kupujemy jabłka w promocji za niecałą złotówkę, sadownicy dostają 60 gr. Jak mówią, to poniżej kosztów produkcji.

Jabłka w raciechowickich sadach są. I to wcale nie mało. Obrodziły, choć w części sadów na wielu pozostały ślady po sierpniowym gradzie.

To nie jedyny i wcale nie największy powód do zmartwień sadowników. Tym drugim jest niska cena owoców, pokłosie embarga, jakie nałożyła na polskie jabłka Rosja. Bezpośrednio embargo nie dotknęło ich aż tak bardzo, bo jabłka do Rosji eksportowali sporadycznie.Trafiają one raczej na krajowy rynek, a jak się szacuje, rocznie produkuje się ich tu ok. 30 tys. ton.

Żeby zmniejszyć skutki embarga organizowano różne akcje. Pod hasłem promocji małopolskich produktów raciechowickie jabłka, razem z łąckimi, pojawiły się na lotnisku w Balicach, gdzie częstowano nimi pasażerów. To znów przedsiębiorcy z partnerskiej gminy Raciechowic - Gryfina, kupili u tutejszych sadowników 2,1 tony jabłek, aby częstować nimi swoich klientów.

Z tych większych, na skalę ogólnopolską, zainicjowano jedzenie jabłek "na złość Putinowi". Sadownicy jednak mówią, że wcale nie jemy ich więcej. - Nie odczuwa się tego, a nie wiem nawet, czy w ubiegłym roku o tej porze jabłko nie sprzedawało się lepiej niż teraz, kiedy cena jest tak atrakcyjna dla kupujących - mówi Teresa Dominik ze Spółdzielni Ogrodniczej "Grodzisko" w Raciechowicach.

Jacek Oleś, sadownik z Komornik, który sam sprzedaje jabłka w hurcie, też nie obserwuje wzrostu sprzedaży. Tak samo kupcy detaliczni, jak mówi, nie zauważają, aby klienci chętniej kupowali jabłka. - No chyba, żeby rozdawać je za darmo, albo sprzedawać po 20-30 groszy - zastanawia się. W ogóle sadownicy są zdania, że cały rozgłos wokół jabłek w niczym im nie pomógł. A nawet zaszkodził.

- Z tego nagłośnienia sprawy wokół embarga nic dobrego dla nas nie wynika. Wręcz przeciwnie. Wszyscy wykorzystują sytuację, że niby jak Rosja od nas nie weźmie jabłek, to co z nimi robić. Ludzie panikują, sprzedają gdzie się da. Stąd niskie ceny jabłek na przykład w przetwórniach, choć kolejki do nich się wcale nie ustawiają - mówi Jan Foszczyński, sadownik z Zegar-towic. Swoje jabłka sprzedaje za pośrednictwem grupy producenckiej "Gór-Sad" z Góry Św. Jana, do której należy.

Zaopatrują swoich odbiorców, m.in. sklepy, hurtownie.- Co dostawa, to cena jest negocjowana. Teraz dostajemy od 1,20 do 1,50 zł za kilogram, a przy promocjach bywa, że i 80 groszy- mówi.

Przypuszcza, że to wcale nie jest koniec. Najgorszego spodziewa się za chwilę, kiedy wszyscy zakończą obrywanie jabłek i będzie ich pełno. W pamięci ma jeszcze ceny z ubiegłego roku. - Za ekstra jabłko nie spadały poniżej 1,50-1,80 zł - mówi sadownik.

W "Grodzisku" też pamiętają, że w ubiegłym roku ceny nawet na promocji nie schodziły poniżej 1,50 zł. W tym roku sieć, z którą współpracują, sprzedawała już jabłka za 99 groszy. Przy takiej promocyjnej cenie sklepowej sadownik dostawał... 60 groszy. Tymczasem koszt produkcji kilograma jabłek to minimum 70-80 groszy.A gdzie marża producenta?

Teraz, jeśli jabłko nie idzie do sklepu na promocję, producent może liczyć na 80 gr. I to też już niedługo. - Tendencja jest spadkowa. Prawdopodobnie już w przyszłym tygodniu będziemy obniżać ceny - słyszymy w "Grodzisku".Spółdzielnia jeszcze tej jesieni ma zamiar wystartować z nowym produktem - sokiem tłoczonym z jabłek. - Mamy nadzieję, że region nas wesprze w zakupie - mówi Jolanta Majka, sadowniczka należąca do spółdzielni "Grodzisko".

Nowa na tym terenie produkcja ma ruszyć za około miesiąc. Dziś prognozuje się, że kilogram jabłek na sok sadownicy będą mogli dostać ok. 40 groszy.To inicjatywa wspólna. Są też indywidualne, jak wejście z raciechowickimi jabłkami na rynek krakowski, a dokładnie na Targ Pietruszkowy w Podgórzu.

Oprócz owoców i warzyw z upraw ekologicznych sprzedają tu produkty tradycyjne, a do takich należą właśnie jabłka z Raciechowic. Z tej możliwości skorzystała ostatnio Jolanta Majka z Ze-gartowic i wróciła zadowolona. Żałowała tylko, że targ odbywa się raz w tygodniu. Ładne jabłka sprzedawano po 2 zł za kg, a gorsze za 2,50 zł za dwa kg.
Sadownicy, mimo pesymistycznych nastrojów, zrywają jabłka i trzymają w chłodniach. Oprócz zwykłych, mają też takie z kontrolowaną atmosferą, w których owoce mogą doczekać do kolejnego sezonu. -Bywało już tak, że jak była nadprodukcja w jesieni, ludzie je sprzedawali, a na wiosnę jabłek brakowało - mówi Jan Foszczyński. Pewności, że tak będzie teraz nie ma. Ale jest nadzieja.

Trzy pytania do... Jolanty Majki, sadowniczki i członkini Spółdzielni "Grodzisko" w Raciechowicach

- Czym wyróżniają się wasze jabłka i co oznacza, że posiadają certyfikat Integrowanej Produkcji?

- Po pierwsze mają pochodzenie, bo jabłka na tym terenie uprawiano już w początku XIX wieku. Dlatego zresztą mogły być wpisane na listę produktów tradycyjnych. To co wpływa na smak, zapach i wybarwienie jabłek to tutejsze ciężkie gleby, zasobne w wodę, dzięki czemu nie musimy stosować nawadniania, uprawa przeważnie na południowych stokach i duże różnice temperatur pomiędzy dniem a nocą, które wpływają na ładne wybarwianie się owoców.

To zaś, że prowadzimy Integrowaną Produkcję oznacza, że postępujemy według zaleceń Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i sady są cały czas pod jej kontrolą. Stosujemy środki ochrony roślin przyjazne dla pszczół, ryb i ludzi. Regularnie przechodzimy szkolenia i egzaminy.

- Startując w 1995 roku byliście pierwszą grupą producencką w Małopolsce. Jak dziś Pani ocenia, warto było się zrzeszyć?

- Patrząc przez pryzmat tego, że uzyskaliśmy pieniądze na przechowalnictwo i na sprzęt, to na pewno było warto. Nie mogę jednak dziś powiedzieć, że osiągnęliśmy to, co sobie zamierzyliśmy, dlatego, że nie ma stałych kontraktacji, spółdzielnia nie jest w stanie zakontraktować wszystkich jabłek jakie wyprodukujemy. W końcu lat 90-tych to się udawało. Bywało nawet, że brakowało nam jabłek a ich cena nie schodziła poniżej 2 zł za kilogram. Teraz konkurencja jest o wiele większa. O zyskach więc, przynajmniej na razie, nie ma mowy. Raczej dokładamy do tego.

- Czy Pani zdaniem obecna sytuacja zagraża przyszłości tutejszych sadów?

- Jeśli ten rok będzie taki słaby jak się zapowiada, to na pewno odbije się ujemnie na niektórych gospodarstwach. Wiele z nich jest obciążonych kredytami zaciągniętymi na doposażenie, podniesienie standardów produkcji. Jeżeli ludzi nie będzie stać na zakup środków ochrony roślin to nie wyprodukują ładnego towaru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski