Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż musiałem sprawdzać, czy jestem dobrze przygarbiony

Rozmawiała Ryszarda Wojciechowska
fot. Tomasz Bołt
Rozmowa z Tomaszem Kotem, odtwórcą roli profesora Zbigniewa Religi w filmie „Bogowie”.

– Czuł Pan sporą presję, przygotowując się do tej roli?

–Presja była tym silniejsza, że wszyscy kojarzyli profesora Religę z późniejszych, niż w naszym filmie, czasów. Znali go z sejmowych korytarzy, kiedy miał już inną wagę i przyprószone siwizną włosy. Wiedziałem, że jak tylko ogłoszą obsadę, ktoś się na mnie rzuci. Że będzie mnóstwo tak zwanego hejtu i krzyku, że to zły wybór.

– Może role w komediach romantycznych zrobiły swoje?

– Po kilku latach kina komercyjnego w moim życiu pomyślałem, że muszę wrócić na stare tory, do własnego siodła. Do tego, co mi wychodziło najlepiej. I już mi takie głosy nie przeszkadzały. Pamiętam pierwszy dzień na planie. Wyszedłem i cały czas badałem, czy jestem właściwie przygarbiony. Wszyscy z ekipy mnie obserwowali. Ale patrzyli, czy kostium dobrze leży, czy make up jest odpowiedni. Nikt nie patrzył mi w oczy. A ja pamiętam ten stres i tę moją milczącą prośbę: No, powiedzcie, czy jest dobrze?

– Jak się Pan przygotowywał ?

–Podczas pracy w „Skazanym na bluesa” zrozumiałem, że próba takiej całkowitej zmiany skóry się nie uda. Przecież nie załaduję sobie heroiny w żyłę jak mój bohater, tylko muszę to sobie wyobrazić. Przygotowując się do „Bogów”, wiedziałem, że nie będzie mi potrzebne chodzenie w filmowym garniturze Religi przez trzy miesiące. Czułem, że raczej potrzebuję jego charakterystycznych akcentów, takich jak to jego przygarbienie czy spojrzenie. Ludzie, którzy z nim pracowali w latach 80., mówili, że był chodzącym instynktem i miał takie dzikie oczy. Że cały czas snuł plany i sięgał za horyzont. Pomyślałem, że potrzebuję zdjęć z tamtego czasu. Potem z tymi zdjęciami pracowałem przed lustrem, starając się przyjąć ten grymas, zacząłem się tym bawić, wykręcać twarz na różne sposoby.

– To nie wszystko. Jeździliście też do szpitala?

– Mieliśmy szkolenie chirurgiczne. Ale tylko dlatego, żeby zrozumieć – dlaczego nie można szyć normalnie, tylko trzeba używać tych dziwnych nożyczek i pęsety. Przyszywaliśmy stare zastawki do fartuchów, żeby wiedzieć, na czym to polega. I kiedy w końcu mi się wydawało, że już potrafię, spytałem: – Pani Aniu, dobrze? Usłyszałem, że jeszcze trzy lata treningu i będzie OK.

W filmie pali Pan jak smok. Tak palił sam profesor.

Jestem palący, ale to palenie było uciążliwe. Jednak wiedziałem, że nie można inaczej. I powiedziałem: –No to palimy. Jeszcze miesiąc po zakończeniu zdjęć miałem głęboki kaszel.

– Dziennikarze mówią, że Kot jest jak kameleon. Bo jak się wciela, to tak, że trudno odróżnić, czy to Riedel, czy młody Religa.

Tym bardziej mi miło, bo mój syn ma na imię Leon. Więc kameleon bardzo mi pasuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski