Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Busiarze ścigają się przez złe rozkłady jazdy

Rozmawiał Arkadiusz Maciejowski
Fot. JOANNA URBANIEC
Rozmowa Kroniki. Dariusz Tarnawski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników Osobowych mówi o zmianach w prawie, które mogą zwiększyć bezpieczeństwo podróżnych.

– Każdego roku w naszym regionie dochodzi do kilkuset wypadków z udziałem busów i autobusów. Jedną z przyczyn są nieodpowiednio układane rozkłady jazdy, które powodują, że kierowcy prowadzą wyścig, aby zebrać jak najwięcej klientów. Dlaczego do tej pory nie udało się unormować tak prostej sprawy?

– Chciałbym zaznaczyć, że liczba wypadków z winy kierowców busów to mały promil w stosunku do innych uczestników ruchu.

Niestety, zauważamy problem dotyczący sytuacji, w których po zatrzymaniu się busa na przystanku zostaje on wyprzedzony przez kolejny, który zgodnie z rozkładem powinien jechać za nim i wtedy zaczyna się wyścig, bo na kolejny przystanek każdy chce dojechać pierwszy. Jest to poważny problem.

Teraz jest bowiem tak, że przedsiębiorca skład swój projekt rozkładu jazdy na daną trasę, zostaje on zatwierdzony przez właściwy organ (np. marszałka województwa) i przewoźnik zaczyna wozić podróżnych.

Wcześniej oczywiście sprawdza sobie rozkład konkurencji i jeżeli tam jest godzina odjazdu 9. 30, to on ustala odjazdy np. 9.29. Urząd nie powinien się na to godzić.

– Ale, niestety, się godzi. Jak można to zmienić?

– Potrzebna jest stała współpraca organu wydającego zezwolenie ze stowarzyszeniami przewoźników oraz samorządami na trasie przebiegu każdej linii.

Dla podniesienia bezpieczeństwa odjazdy na danej trasie powinny być układane cyklicznie, czyli co godzinę, co pół godziny, co 15 minut i tak można schodzić, ale nie można ustalać ich jeden po drugim.

W tym temacie można zrobić wiele, ale potrzebna jest dobra wola i współpraca między urzędami oraz stroną społeczną – przewoźnikami, których reprezentujemy.

– To jasne, ale co Państwo robią w tej sprawie?

– Potrzebne są tu ogólnopolskie ustawowe regulacje. W imieniu stowarzyszenia staramy się wpłynąć na zmiany prawne, które posiadają wiele wad.

Uczestniczymy w podkomisjach sejmowych oraz staramy się o powołanie nowej komisji dotyczącej poważnego problemu, jakim jest między innymi brak koordynacji rozkładów jazdy. Sprawą zainteresowaliśmy m.in. wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury Andrzeja Adam­czyka. Obecnie planujemy spotkanie z przewodniczącym tej komisji.

Mamy jednak kolejne przetasowania w rządzie i pewnie znów się wszystko odsunie w czasie. A problemów jest dużo więcej. Do ustawy o transporcie publicznym wprowadzono np. zapis, że tylko do końca 2016 roku my jako przewoźnicy prywatni stosujący bilety ulgowe np. dla uczniów, dostawać będziemy zwrot z budżetu państwa za te ulgi.

Natomiast od 1 stycznia 2017 roku nie mamy żadnych gwarancji, że zostaną z nami podpisane umowy. To organizatorzy transportu, w tym urzędy marszałkowskie będą mogły wyznaczyć wybranych przewoźników, którzy będą dostawać zwrot.

Przecież to jawna dyskryminacja, bo do dziś nikt nie jest nam w stanie jasno odpowiedzieć, na jakich zasadach „wybierani” będą ci, którzy dostaną zwroty. A wszystko odbije się na pasażerach szczególnie z biedniejszych rejonów Małopolski, bo zwroty za bilety ulgowe zapewne będą tylko na tych najpopularniejszych trasach. Na innych ulg nie będzie, a podróżni zapłacą więcej za bilety.

– Wiele mówi się wciąż o problemie przeładowanych busów. Co można zrobić, skoro nie pomagają nawet kontrole policji oraz Inspekcji Transportu Drogowego i wciąż wielu kierowców bierze do środka zbyt wielu pasażerów?

– Mam wrażenie, że przez ostatnie lata wiele się zmieniło, choć faktycznie problem jest, ale bardzo złożony. Tak jak w przypadku rozkładów, potrzebne są zmiany systemowe. Urzędnicy wydający zgodę na przewóz osób powinni bardziej zwracać uwagę na to, jakim taborem dysponuje dana firma.

Nie trzeba posiadać dużej wyobraźni, aby sobie uświadomić, że jeśli przewoźnik chce jeździć na popularnej trasie bardzo małymi pojazdami, to będą one przeładowane. Musi być większa kontrola i logiczne podchodzenie do sprawy. Inną kwestią jest to, że często kierowcy po prostu stawiani są pod murem.

– W jaki sposób?

– Proszę sobie wyobrazić sytuację, że bus może zabrać 30 osób. W środku są 29 osoby. To ostatni kurs do danej miejscowości, a na przystanku stoi czteroosobowa rodzina. Nie weźmie pan ich i każe czekać do 5 rano następnego dnia?

Poza tym przedsiębiorców – przewoźników, z którymi często rozmawiam na posiedzeniach – boli to, że jest taka nagonka właśnie na autobusy potocznie nazywane „busy”, a mało kto zwraca uwagę, że również autobusy komunikacji miejskiej w Polsce też mają określoną pojemność pasażerską, a jeżdżą w godzinach szczytu bardzo przepełnione.

Można mówić, że przecież jeżdżą z mniejszą prędkością na terenie miast ale nie zmienia to faktu napełnienia, a po drugie skoro są przepisy, to powinny dotyczyć wszystkich.

– Władze Krakowa wraz z ościennymi gminami przygotowują się do wprowadzenia biletu aglomeracyjnego, czyli obejmującego zarówno komunikację miejską jak i pociąg. Są plany, aby busy też zostały do tego włączone. Przewoźnicy są za?

– Myślę, że tak. Sęk tylko w tym, że nikt nie przedstawił nam jeszcze żadnych konkretnych propozycji. A do ustalenia jest wiele rzeczy, chociażby jakie mają być czytniki biletów albo koszt ich montażu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski