Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie ma sposobu na uciążliwego sąsiada

Maciej Makowski
Fot. Andrzej Banaś
Kontrowersje. Mylą się ci, którzy myślą, że kupno dobrego mieszkania zapewnia spokojne życie. Urzędnicy mogą podrzucić im lokatora, przez którego nie zasną...

Starsza pani mieszkająca w krakowskim Podgórzu od lat nie płaciła czynszu. Zaległości stały się na tyle duże, że sąd musiał wydać decyzję o eksmisji. Wydział Mieszkalnictwa Urzędu Miasta Krakowa wyznaczył lokal zastępczy na parterze wyremontowanej kamienicy przy ul. Spokojnej, która w 1/3 należy do gminy (reszta jest w prywatnych rękach).

20 marca została tam przeniesiona z całym dobytkiem. Urzędnicy jedną decyzją zmienili życie mieszkańców ul. Spokojnej. Eksmitowana kobieta stała się dla nich utrapieniem.

Na początku mieszkańcy myśleli, że nowa sąsiadka wciąż gotuje kapustę. Po kilku tygodniach na klatce schodowej zaczęła się roznosić okropna woń zepsutego mięsa. Widzieli, jak kobieta przynosi do domu rzeczy zbierane na śmietnikach. Kiedy smród zaczął przedostawać się do innych mieszkań, mieli dość.

– Kupiłam lokal w dobrej kamienicy, po remoncie. Wydałam mnóstwo pieniędzy. Szkoda mi tej pani. Może potrzebuje pomocy, ale urzędnicy też powinni wiedzieć, komu przekazują lokal – mówi Monika Murawska, właścicielka mieszkania przy ul. Spokojnej. – Panowie, którzy przywozili jej rzeczy, powiedzieli, że nam współczują. Wtedy nie wiedziałam, o co im chodzi – dodaje sąsiadka pani Moniki, która chce pozostać anonimowa.

Nowa lokatorka jeszcze przed eksmisją była znana pracownikom Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Problem był ten sam. – Nie możemy pomagać na siłę. Nasi pracownicy odwiedzali ją, rozmawiali i dalej będą tak robić – tłumaczy Jacek Kowalczyk, zastępca dyrektora ds. pomocy środowiskowej MOPS w Krakowie.

W lipcu mieszkańcy poinformowali Zarząd Budynków Komunalnych o uciążliwym najemcy. Urzędnicy po raz pierwszy przyszli z kontrolą 19 sierpnia. Stwierdzili „nieprzyjemny zapach w mieszkaniu, który nie był wyczuwalny na klatce”. Pogrozili lokatorce palcem i kazali posprzątać. Po kilku dniach na miejscu był nasz reporter. Na klatce śmierdziało zepsutym mięsem.

Pracownicy MOPS przyznają, że tego typu przypadki są w Krakowie na porządku dziennym. Z powodu niewystarczającej liczby mieszkań socjalnych urzędnicy umieszczają eksmitowanych, gdzie się tylko da.

Z jednej strony mieszkańcy nie chcą u siebie eksmitowanych i uciążliwych lokatorów, z drugiej zaś plany budowy osiedli komunalnych dla takich osób kończą się zwykle protestami mieszkańców pobliskich budynków.

– Nie ma idealnego rozwiązania. Eksmitowani umieszczani przez gminę w pojedynczych lokalach, np. w kamienicach, z reguły budzą niechęć sąsiadów. Z kolei budowa gett, oddalonych od osiedli, powoduje rodzenie się patologii – twierdzi dyr. Jacek Kowalczyk.

Kilka dni temu nasz Czytelnik mieszkający na os. Azory zgłosił podobny problem. W jednym z mieszkań odbywają się całonocne libacje. Zdewastowana klatka schodowa, zniszczone drzwi i strach lokatorów. Pan Jan utrzymuje, że ZBK chce przekształcić lokal z uciążliwym lokatorem na socjalny. Mimo eksmisji, taki lokator może pozostać w mieszkaniu i płacić niższy czynsz.

Krakowscy urzędnicy twierdzą, że przeprowadzają wizje lokalne w aktualnych miejscach zamieszkania przenoszonych lokatorów, ale akta ich sprawy nie mogą zawierać informacji o uciążliwości. Widocznie zapomnieli o mieszkańcach ul. Spokojnej.

(Nie)eksmitowalni

Przybywa osób z nakazami eksmisji. Kraków musi zapewnić im mieszkania socjalne. Tych jest jak na lekarstwo, a miasto płaci milionowe odszkodowania.

Obecnie w Krakowie jest 1515 lokali socjalnych. To zdecydowanie za mało, bo już prawie 3 tys. rodzin z prawomocnymi orzeczeniami sądu o eksmisji czeka na przydzielenie lokum.

W 2001 r. Sejm przyjął nowelizację ustawy o ochronie praw lokatorów. Nałożono w niej na gminę obowiązek dostarczenia lokalu socjalnego osobom z prawomocnymi wyrokami eksmisyjnymi.

Jeżeli gmina nie może dać takiego mieszkania, bo zwykle nie posiada go w zasobach, to właściciel eksmitujący lokatora może się domagać odszkodowania, gdyż eksmitowany nadal będzie mieszkał tam gdzie dotychczas. Prywatny właściciel żąda kwoty, którą mógłby uzyskać na wolnym rynku. Często jest to nawet kilka tysięcy złotych za miesiąc.

Tylko w pierwszej połowie tego roku na odszkodowania za lokatorów z wyrokami eksmisyjnymi Kraków wydał ponad 2,2 mln złotych. Rok wcześniej było to ponad 7,2 mln złotych, a dwa lata temu niemal 5,7 mln. W sumie w latach 2012 i 2013 wypłacono odszkodowania za 1086 lokali, a do końca lipca tego roku za 309.

Urzędnicy zapewniają, że na lokale socjalne gmina przeznacza prawie cały zasób mieszkaniowy odzyskany w ramach tzw. naturalnego ruchu ludności (m.in. postępowań sądowych, przekazania lokalu przez dotychczasowego najemcę, śmierci najemcy), czyli w ostatnich latach średnio od 200 do 300 mieszkań rocznie.

Dla porównania, Wrocław rocznie odzyskuje średnio 700 mieszkań w ramach ruchu ludności. W stolicy Dolnego Śląska jest trzy razy mniej orzeczeń o eksmisji niż w Krakowie.

Z kolei suma odszkodowań, wypłaconych przez Wrocław w 2013 roku wyniosła 883 tys., czyli pięć razy mniej niż w Krakowie.

Stolica Małopolski próbuje ratować sytuację poprzez kupowanie mieszkań. Jednak wypada to wyjątkowo blado. W zeszłym roku nabyła jedynie 25 lokali za kwotę 4,9 mln złotych. W ciągu najbliższych pięciu lat miasto planuje wydać na budowę trzech kompleksów komunalnych dla około 600 rodzin ponad 100 mln złotych.

Bloki mają powstać w czterech punktach Krakowa: przy ulicy Mały Płaszów, ul. Melchiora Wańkowicza, ul. Jana Kan­tego Przyzby i ul. Aleksandra Fredry.

Za budynek przy ul. Mały Płaszów miasto zapłaci 8 mln 380 tys. złotych, zespół budynków przy ul. Wańkowicza będzie kosztował 35 mln 820 tys., mieszkania przy ul. Przyzby pochłoną 62 mln zł. Inwestycja rozpocznie się w przyszłym roku.

W tegorocznym budżecie przewidziano na ten cel jedynie 40 tys. złotych. – To zdecydowanie za mało. Kwota, która powinna być przeznaczana każdego roku na budownictwo komunalne, to co najmniej 30 milionów złotych – uważa Stanisław Rachwał, przewodniczący komisji mieszkalnictwa w Radzie Miasta Krakowa.

Ponadto radny domaga się powołania zespołu urzędników, radnych i ekspertów, który będzie sprawdzał, kto w pierwszej kolejności będzie otrzymywał mieszkanie. Stanisław Rachwał twierdzi, że mimo zapewnień urzędników obecnie przyszli lokatorzy wcale nie są dokładnie sprawdzani.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski