Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil i Piotr w powietrznym motocrossie nie mają sobie równych

Anna Agaciak
Od lewej Kamil Mańkowski i Piotr Ficek
Od lewej Kamil Mańkowski i Piotr Ficek Archiwum prywatne
Ludzie. Nie tylko lekkoatleci zasypali ostatnio Polskę medalami. We Francji i na Węgrzech podczas mistrzostw Europy i świata wiele cennych krążków zdobyła dla naszego kraju reprezentacja narodowa pilotów motoparalotniowych i mikrolotowych. Wśród nich Małopolanie.

Wśród złotych, srebrnych i brązowych medalistów są mieszkańcy Małopolski: 38-letni Piotr Ficek z Krakowa i 26-letni Kamil Mańkowski z Podolan (gm. Gdów).

Po ich zwycięstwach Adam Paska, trener Motoparalotniowej Kadry Narodowej PPG (paralotni z napędem), w swym artykule o mistrzostwach ogłosił, że mamy w końcu polskiego pilota na podium "koronnej" klasy Motoparalotniowych Mistrzostw Świata. "Kamil Mańkowski został II wicemistrzem świata w konkurencji z 60 pilotami z 16 krajów. Jest to najlepszy wynik dotychczas osiągnięty przez Polaka...." - czytamy w artykule trenera.

Slalom - mało znana dyscyplina
Małopolanie zdobyli tytuły podczas VIII Motoparalotniowych Mistrzostwach Świata (MŚ) w węgierskiej miejscowości Matkopuszta. Odbyły się tam także XIV Mikrolotowe Mistrzostwa Świata. Polska kadra narodowa pod wodzą wychwalanego przez pilotów trenera Adama Paski wróciła do kraju z 11 medalami.

Kamil i Piotr startowali w klasycznych mistrzostwach motoparalotniowych i w slalomie. Formuła pierwszych zawodów rozgrywana jest od wielu lat. Paralotniowy slalom jeszcze do niedawna nie był uznawany przez międzynarodową federację lotniczą FAI. Slalom był jednym z elementów podczas klasycznych zawodów paralotniowych. W ostatnich latach wszystko się jednak zmieniło i slalom wyodrębniono z klasycznej rywalizacji.

W Polsce slalom paralotniowy uprawia dziś ok. 60 zawodników. Mamy też najliczniejsza ekipę specjalizującą się w tym sporcie na świecie.

Leszek Mańkowski, tata i pierwszy trener Kamila, zauważa, że slalom to najbardziej ryzykowny odłam paralotniarstwa. Można go porównać do Formuły 1 w wyścigach samochodowych. - Czyli najwyższy stopień wtajemniczenia. Tutaj podczas 20-30-sekundowego wyścigu prezentuje się największą precyzję lotu. Ponieważ lata się bardzo szybko (80 km/h) i bardzo nisko nad ziemią (od metra do 10 metrów), nie ma miejsca na pomyłki. Dla mnie to jazda na krawędzi - stwierdza.

- Wypadki się zdarzają, ale śmiertelnych nie było - uspokaja Kamil i dodaje, że slalom to taki powietrzny motocross. Wyzwala emocje i adrenalinę.

Oficjalnie ten sport pojawił się pierwszy raz na olimpiadzie lotniczej w Turynie w 2009 roku. Od tej pory zyskuje coraz większą popularność zarówno wśród pilotów motoparalotniowych, jak i miłośników lotnictwa. Publiczność przyciąga jego wyjątkowa widowiskowość.

- Na trasie slalomu stoją pylony wysokie na 12 metrów, nadmuchane pneumatycznie. Są ustawione w odległości 80-100 metrów między sobą w układzie ósemki, trójkąta czy węża. Zawodnicy mają za zadanie wlecieć w trasę, otworzyć bramkę elektroniczną i w jak najszybszym czasie pokonać cały dystans.

Są to krótkie, widowiskowe przeloty, w których piloci startują jeden za drugim. Najlepszym zawodnikom przelot trasy zajmuje nawet mniej niż 35 sekund - wyjaśnia Bartek Cichoń z Małopolskiego Klubu Paralotniowego, do którego należą mistrzowie.

Kamil wziął przykład z Justyny Kowalczyk
Kamil Mańkowski z tegorocznych wyników jest szczególnie dumny. Nie wierzył, że po przerwie w treningach, wywołanej leczeniem kontuzji nogi po wypadku na skuterze, uda mu się osiągnąć tak świetne wyniki. Choć wypadek miał wiosną, do dziś boryka się z otwartą raną nogi. Nawet chodzenie sprawia mu ból. Tymczasem do mistrzostw przygotowuje się przecież podczas systematycznych treningów: 3-4 razy w tygodniu przez cały sezon. Po wypadku niewiele osób wierzyło, że Kamil wystartuje w mistrzostwach.

Zawziął się jednak. Choć noga bolała, wziął przykład z Justyny Kowalczyk. - Jeśli ona mogła ze złamanym palcem sięgnąć po złoto na olimpiadzie, nie ma rzeczy niemożliwych - stwierdził Kamil i podczas mistrzostw zadziwił nie tylko kolegów z kadry, ale samego siebie. Efekt?
* 5. miejsce indywidualnie na slalomowych mistrzostwach Europy (ME) we Francji
* srebro w sztafecie na ME slalomowych we Francji
* złoto drużynowo na ME slalomowych we Francji
* brąz indywidualnie na MŚ klasycznych na Węgrzech
* srebro drużyny PF1 (zawodnicy startujący z nóg) na MŚ klasycznych na Węgrzech
* złoto drużynowo na MŚ klasycznych na Węgrzech
* rekord świata w slalomie japońskim (38.1 s, między tyczkami)

Pewnie pomógł mu gen latania. Z paralotniami ma bowiem do czynienia od dziecka. Tata i mama od 20 lat prowadzą znaną w całej Polsce szkołę latania na paralotniach Aerokrak. Kamil już w wieku 8 lat stawiał sobie nad głową skrzydło paralotni. Licencję pilota zdobył, mając 12 lat. Dzisiaj przepisy pozwalają na jej uzyskanie dopiero 16-latkom.
Na początku Kamil latał bez napędu. Pragnął jednak większych emocji. Uznał, że to w lataniu z napędem może coś zdziałać w sporcie paralotniowym. Był najmłodszym i zawziętym na zdobywanie coraz lepszych wyników pilotem.

Od sześciu lat Kamil przywozi medale z całego świata. Dostał się do kadry narodowej. Postanowił poszukać w tej dyscyplinie specjalizacji dla siebie. Postawił na slalom.

- To tata nauczył mnie świetnie latać, a do tego mamy fantastyczny sprzęt robiony przez polską firmę Piotra Dudka - stwierdza Kamil.

- Dla zawodnika to bardzo przyjemne, gdy na zawodach jego sprzęt budzi zazdrość konkurentów - dodaje Leszek Mańkowski.

- Kiedyś to Polacy marzyli, aby mieć zagraniczne skrzydła, teraz polski sprzęt jest obiektem marzeń.
Kamilowi zwycięstwa nie zawróciły w głowie. Wrócił już do pracy. Uczy latania na paralotni w rodzinnej szkole. Ale marzy już o złocie w slalomowych mistrzostwach świata, które za rok odbędą się w Polsce, w Legnicy.

Piotr pozazdrościł latania bratu
Piotr Ficek urodził się i mieszka w Krakowie. Na co dzień prowadzi warsztat montujący instalacje gazowe w samochodach. Lataniem na motopara lotni zaraził się od starszego brata Oktawiusza w 2007 roku. - W pierwszej chwili myślałem, że on zwariował, lecz po jakimś czasie zaczęło mi się to coraz bardziej podobać - wspomina.

- Poszedłem do szkoły latania "Aerokrak" w Podolanach, gdzie odbyłem kurs zakończony zdobyciem "Świadectwa Kwalifikacji". Tam poznałem Kamila i zaczęła się przygoda opowiada Piotr.

Pierwsze osiągnięcia przyszły już rok później podczas podwórkowych, jak mówi, zawodów w Marszowicach koło Gdowa. Zajął wtedy 3 miejsce. W kolejnych latach już był nie do pokonania.

W 2012 r. opuścił lokalne podwórko. Podczas "Wyszkowskiej Slalomanii" zajął dziewiąte miejsce. Po raz pierwszy wziął też udział w mistrzostwach Polski. - Niestety, zakończonych uszkodzeniem silnika - wspomina.
W 2013 r. został powołany do kadry narodowej i w tym samym roku pojechał na mistrzostwa Czech, gdzie w slalomach "Paramotor Pylon Games" zdobył drugie , a w mistrzostwach klasycznych szóste miejsce. Jeszcze owocniejszy był ubiegły rok.

- W I Motoparalotniowych Slalomowych Mistrzostwach Świata, indywidualnie byłem czwarty, a w klasyfikacji drużynowej zdobyliśmy złoty medal - dodaje Piotr Ficek. Ale dopiero 2014 rok sypnął medalami:
* brąz na Slalomowych Mistrzostwach Polski
* złoto i tytuł mistrza Polski na klasycznych MP
* srebro na slalomowych ME we Francji
* srebro indywidualnie ME
* srebro w sztafecie ME
* złoto drużynowo ME
* srebro drużyny PF1 na MŚ
* złoto druzynowo na MŚ
- Te wyniki zawdzięczam również żonie, dziękuję jej za cierpliwość - podkreśla Piotr Ficek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski