Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracują bez etatu, sami muszą płacić za leczenie

Dorota Stec-Fus
Fot. Justyna Urbaniec
Kontrowersje. Praca na umowie o dzieło nie daje prawa do ubezpieczenia zdrowotnego. – Nierzadko prowadzi to do dramatów – mówi Jolanta Siwak z Urzędu Pracy w Krakowie.

Zrozpaczeni ludzie przychodzą do naszej redakcji. Pan Józef z Krakowa po ukończeniu studiów nie znalazł etatu, zatrudnił się więc na umowę o dzieło w firmie ochroniarskiej. – Pośredniak wykreślił mnie z listy uprawnionych do ubezpieczenia zdrowotnego. Co prawda mogłem opłacać składkę sam, ale zarabiałem 850 zł i wtedy niewiele by mi zostało – opowiada. Ma 28 lat, o chorobach nie myślał.

Złamał jednak nogę i to tak niefortunnie, że konieczne były dwie operacje oraz kosztowna rehabilitacja. Rodzice nie są w stanie mu pomóc, na leczenie potrzeba kilka tysięcy złotych. Musiał pożyczyć. Teraz nie ma ich z czego oddać. – Pracy nie mogę podjąć nawet na „śmieciówce”, bo noga jeszcze kiepska. Znalazłem się w sytuacji dramatycznej – mówi.

Jolanta Siwak, zastępca dyrektora ds. organizacyjnych Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie, wyjaśnia, że podopieczni pośredniaka, którzy podjęli pracę w ramach umowy o dzieło, muszą zostać wykreśleni z listy bez­robotnych, tracąc prawo do bezpłatnej opieki medycznej. Nakazują to przepisy. – Część z tych osób wpada potem naprawdę w poważne tarapaty – twierdzi Jolanta Siwak.

W skali całego kraju problem dotyczy aż 535 tys. Polaków. Jak wynika z danych GUS, na początku 2013 roku tylu z nas pracowało wyłącznie w oparciu o umowę o dzieło. Na dobrowolne ubezpieczenia zdrowotne (składka miesięczna wynosi 354,95 zł ) decydują się nieliczni. W tym roku w małopolskim oddziale NFZ wnioski złożyły 874 osoby. Nie wiadomo jeszcze, ile z nich ostatecznie je wykupiło.

Z zasad umowy o dzieło wynika, że zawierający ją pracodawca nie płaci składek, bo nie ma ona charakteru umowy o pracę: nie określa ani miejsca, ani czasu jej wykonywania. W jej wyniku ma powstać „dzieło materialne lub niematerialne, które nie może mieć charakteru powtarzalnego”.

Jednak sprzątanie, ochrona mienia albo roznoszenie ulotek jest wykonywaniem codziennie tych samych czynności w określonym miejscu i czasie, zatem pracodawcy powinni zawierać z nimi umowy o pracę i odprowadzać składki do ZUS.

Wykorzystując sytuację na rynku pracy, coraz częściej tego nie robią i łamią prawo. Nierzadko przy udziale pracowników, którym przyszły szef każe wybierać: umowa o pracę albo o dzieło. W tym drugim przypadku zapłata zostanie powiększona o część składek, należnych ZUS-owi. Przy często niskich stawkach lub braku wiedzy o konsekwencjach takiego wyboru pracownik woli „tworzyć dzieło”.

Wśród krajów UE pod względem liczby „śmie­ciówek” zajmujemy pierwsze miejsce. Przez lata organizacje pracodawców przekonywały, że ograniczenie umów o dzieło na rzecz umów o pracę spowoduje wzrost bezrobocia i masowy exodus w szarą strefę.

W ubiegłym roku „Solidarność”, OPZZ, Forum Związków Zawodowych wymusiły rozpoczęcie prac nad oskładkowa­niem śmieciówek”.

Rząd skoncentrował się jednak na umowie-zleceniu, więc przyszłym roku mają wejść w życie nowe przepisy regulujące tę formę zatrudnienia. Problem umów o dzieło odłożono ad acta. – Nie pracujemy nad tą sprawą – usłyszeliśmy w biurze prasowym resortu pracy.

Jeremi Mordasewicz, przedstawiciel Konfederacji Lewiatan w Komisji Trójstronnej, twierdzi, że oskładkowanie umów o dzieło jest bardzo trudne. – Wykazały to analizy zarówno nasze, jak i resortu pracy. Umowa o dzieło jest umową rezultatu. Jeśli nie zostanie on osiągnięty lub osiągnięty częściowo, zapłaty nie będzie albo będzie pomniejszona. W jaki sposób ustalić wysokość składki i terminy wpłat? – pyta.

Równocześnie zgadza się, że ta forma zatrudniania jest bardzo często zawierana niezgodnie z prawem. – Aby temu przeciwdziałać, należy wzmocnić inspekcję pracy celem wzmożenia przez nią kontroli takich umów, a także doprowadzić do ustalenia jednoznacznego katalogu prac, które mogą być dziełem – uważa Mordasewicz.

Ale to melodia przyszłości. Na razie kontrolą „śmieciówek” na poważnie zajmuje się jedynie ZUS. Jeśli stwierdza, że w danej firmie zawierano z ludźmi umowy o dzieło, choć powinny być umówy o pracę, pracodawca musi zapłacić zaległe składki. ZUS robi to w trosce o własny budżet, pracownicy korzystają „przy okazji”.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski