Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam wyrobiony smak, trudno mnie wywieść w pole

Rozmawia Katarzyna Kachel
Piotr Smolinski / Polskapresse
Lubi być zaskakiwana. Dlatego oceniając restaurację, zwraca uwagę na oryginalność. No i nie da się jej oszukać. - Jadłam w tylu miejscach, że od razu wyczuję polepszacze smaku lub inne sztuczki kucharza - mówi Anna Starmach, która zasiada w kapitule naszego plebiscytu Smaki Krakowa.

Jakie smaki przywiozłaś z Wietnamu?
Nie da się ich opisać w jednym zdaniu. Po raz kolejny przekonałam się za to, że dopóki się nie pojedzie do danego kraju, trudno się wypowiadać o jego narodowej kuchni. I choć wiele razy jadałam w wietnamskich restauracjach, te prawdziwe smaki poznałam dopiero na miejscu. Co więcej, zobaczyłam, co naprawdę oznacza street food, tak dziś u nas modny. Bo Wietnamczycy mają restauracje tylko i wyłącznie dla turystów. Sami jedzą na ulicy. To niesamowite, bo kupując danie u kobiety, która gotuje je po swojemu od kilkudziesięciu lat, nie masz szansy znaleźć podobnego smaku u innego sprzedawcy.

Ponoć od samego rana jada się tam gorące zupy.
To prawda. Gdy przyleciałam na miejsce, było 40 stopni, padało. Nie mogłam zrozumieć, jak oni mogą w takiej temperaturze jeść coś gorącego. Można się jednak do tego przyzwyczaić, a nawet uzależnić. Jestem dobrym przykładem. Gdy wylatywałam o szóstej rano do Polski, na lotnisku zamówiłam sobie wielką miskę zupy. Genialnej.

Uda Ci się znaleźć takie smaki w Krakowie?
Będzie trudno, bo w kuchni wietnamskiej najważniejszy jest produkt. Jadłam tam dania, przyprawione takimi ziołami, których w Polsce nie znajdę. Nie znajdę na przykład takiej jak tam trawy cytrynowej. Rośnie na wielkich wiejskich połaciach, jest wysoka, a karczuje się ją jak pokrzywy (które też zresztą Wietnamczycy jedzą). Tak więc smaki te trudno będzie mi odwzorować. Na pewno jednak będę się nimi inspirować i przeszczepiać do moich potraw.

Zawsze możesz iść zjeść do restauracji, w której gotuje Wietnamczyk.
Pójdę na pewno. Na szczęście coraz więcej w Krakowie miejsc, w których za kuchnie danych narodów odpowiadają rodzimi kucharze. Więcej podróżujemy, poznajemy dania innych krajów, wiemy, jak wyglądają i smakują. I podobne chcemy mieć u siebie. Dlatego pojawia się wiele knajpek już nie tylko włoskich, ale takich z kuchnią azjatycką, bliskowschodnią, bądź obu Ameryk. Tak się u nas przyjęło, że jeśli w sycylijskiej gotuje Sycylijczyk, a w koreańskiej Koreańczyk, to jedzenie jest lepsze. Trudno mi się z tym nie zgodzić, choć znam wielu Polaków, którzy robią pizzę równie dobrze jak Włosi.

Pamiętasz pierwszą restaurację, do której zabrali Cię rodzice?
Rodzice wybierali takie, w których można było zjeść na zewnątrz. Tak, by moja młodsza siostra Agatka mogła sobie spokojnie pospać w wózku. Chodziliśmy zatem do restauracji Pod Bażantami. Siedzieliśmy tam długie godziny, dopóki Agatka się nie obudziła i płaczem nie wymusiła na nas wyjścia. Drugą taką restauracją była Nowina, w której zawsze wybierałam jedno jedyne danie: omlet. Trzecie miejsce to da Pietro, gdzie serwowali ciepłe bułeczki pieczone z ciasta na pizzę.

Krakowskim rynkiem kulinarnym rządzą mody. Ostatnio panuje trend jedzenia ulicznego, rozmaitych bistro. Podobno do łask wracają też bary mleczne.
O tak, bo my jesteśmy strasznie modni. Tak było na przykład z burgerami, których kiedyś w ogóle nie było, a dziś zjemy je w co drugiej knajpie. Osobiście tego nie rozumiem, bo przesyt nie jest wcale dobry. Myślę, że za kilka lat nikt już nie będzie mógł na te burgery patrzeć. A może się mylę? Zobaczymy. Food trucki to dziś kolejny szał. Znajomy Amerykanin zauważył, że w Warszawie jest ich chyba już więcej niż w Stanach, które z nich słynęły. Prawda jest jednak taka, że mody przychodzą i odchodzą. I choć trwają znacznie dłużej niż te ubraniowe, zawsze jednak trzeba stawiać na oryginalność. W Krakowie na przykład powstała restauracja, w której posiłki przyrządzane są na oczach klientów.

Jak wybierasz restauracje, w których jadasz?
Różnie. Mam swoje ulubione, do których wracam od lat. Lubię też testować takie, które otwierają się blisko domu. Mieszkam na Woli Justowskiej, która była dotąd kulinarną pustynią, ale na szczęście coś i tam zaczyna się dziać. Do wielu miejsc trafiam przypadkiem lub podpowiadają mi je znajomi, z którymi idę na kawę. Plotki w Krakowie rozprzestrzeniają się bowiem szybciej niż plotki w internecie.

No właśnie, internet.
Jestem sceptycznie nastawiona. Kiedy otwieram stronę tripadvisora (z którego rekomendacji korzystam za granicą i świetnie się sprawdzają) i patrzę, co polecają w Krakowie, to jestem w szoku. Bo nie wydaje mi się, by akurat te restauracje były najlepsze. Mój ranking wyglądałby całkiem inaczej.

Na co będziesz zwracać uwagę, oceniając restaurację w naszym plebiscycie?
Najważniejszy jest smak. Nic tak mnie nie wkurza jak fakt, gdy ktoś mając doskonały produkt, potrafi go zepsuć. Na przykład kupił fantastyczny kawałek mięsa, który podaje całkowicie niedoprawiony i przesmażony. I co nam wtedy po genialnej polędwicy? Będę oceniać także szacunek do produktów. Dużo się mówi o sezonowości, wykorzystaniu lokalnych i dostępnych nam warzyw, owoców, mięs. I to jest też bardzo ważne. Ja wolę zawsze świeże pomidory niż te z puszki. Co do atmosfery – przyznam – zdarza mi się jeść tam, gdzie, choć kuchnia jest poprawna, świetnie się czuję z przyjaciółmi. Unikam miejsc pustych, sterylnych, a także takich, w których obsługa daje mi do zrozumienia, że nie ma ochoty mną się zająć. No i oczywiście przy ocenie będzie się liczyć oryginalność. Nie jestem stara, ale jadłam już w tylu miejscach i tyle rozmaitych dań, że mam wyrobiony smak i trudno mnie wywieść w pole, nabierając na polepszacze smaku bądź inne sztuczki. Lubię być zaskakiwana.

Smaki Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mam wyrobiony smak, trudno mnie wywieść w pole - Plus Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski