Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy policzą wszystkie piece, już prawie nigdzie ich nie będzie

Agnieszka Maj
Mapa, która pokazuje, kiedy zostaną policzone piece na terenie poszczególnych dzielnic
Mapa, która pokazuje, kiedy zostaną policzone piece na terenie poszczególnych dzielnic FOT. URZĄD MIASTA
Środowisko. Dopiero za dwa lata zakończy się w Krakowie inwentaryzacja pieców na węgiel. Miasto wyda na ten cel ok. 450 tys. złotych.

– Na liczenie pieców dostaliśmy 390 tys. z mechanizmu norweskiego – mówi Ewa Olszowska-Dej, wicedyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta. Zajmie się tym firma, którą magistrat wybrał w przetargu.

W tym roku zaplanowana jest inwentaryzacja palenisk w dzielnicach: Prądnik Czerwony (III), Krowodrza (V), Dębniki (VIII), Łagiewniki (IX) oraz w części obszaru Zwierzyńca (VII). Dokończone zostaną także prace na Grzegórzkach i Starym Mieście. W przyszłym roku piece węglowe zostaną policzone na terenie Prądnika Białego, Bronowic i w Podgórzu, w Nowej Hucie oraz pozostałej części Zwierzyńca i Dębnik.

– Za dwa lata dowiemy się, ile w rzeczywistości mamy pieców. To nam pozwoli na planowanie wydatków. Zorientujemy się, ile nam jeszcze potrzeba pieniędzy i ile palenisk zostało do zlikwidowania – mówi Ewa Olszowska-Dej.

Radni uważają jednak, że liczenie pieców trwa zdecydowanie zbyt długo. – Jeśli będzie się to tak przeciągało, opóźni się wprowadzenie programów likwidacji pieców. Możemy nie zdążyć przed 2018 rokiem, kiedy wchodzi w życie zakaz palenia węglem – twierdzi Włodzimierz Pietrus, radny Prawa i Sprawiedliwości.

Magistrat zlecił inwentaryzację palenisk – ale tylko w centrum miasta – już w ubiegłym roku. Wtedy firma, która ją wykonała – na terenie Starego Miasta i Grzegórzek – doliczyła się ok. 6 tysięcy pieców. Wzięła za to 65 tys. złotych. – Okazało się, że na tym terenie jest mniej pieców niż przypuszczaliśmy – mówi nam Ewa Olszowska-Dej.

Tymczasem pieców ubywa teraz w znacznie szybszym tempie niż poprzednio. Dlaczego? Ponieważ zwiększyły się dotacje ma ich likwidację z budżetu miasta. W tym roku ich liczba może zmniejszyć się o ok. 2,5 tys. Zniknie także ponad tysiąc kotłowni.

Radni zastanawiają się jednak, po co liczyć piece, których za dwa lata i tak może prawie nie być w Krakowie. Wtedy mapa, za którą miasto zapłaciło prawie 400 tys. złotych, będzie już nieaktualna.

Ewa Olszowska-Dej zapewnia jednak, że dane są na bieżąco aktualizowane, a wszystkie piece, które zostały zlikwidowane, są z niej wymazywane.

Takie tłumaczenie nie do końca przekonuje radnych, którzy mają zastrzeżenia także do tego, iż magistrat wynajął do liczenia pieców firmę. Według Włodzimierza Pietrusa mogli to zrobić urzędnicy, korzystając z dostępnych już danych.

– Kominiarze mają spis miejsc, w których są piece węglowe, wystarczyłoby ich poprosić o takie informacje. Oni sprawdzają piece co roku – uważa Włodzimierz Pietrus.

Olszowska-Dej tłumaczy, że to nie wystarczy. – Firma, która na nasze zlecenie liczy piece, ma kontakt z kominiarzami i korzysta z ich dokumentów. Są jednak takie obszary, gdzie nie ma takich informacji, trzeba więc wchodzić do domów i sprawdzać, czy są tam piece – przekonuje.

Według Józefa Pilcha z PiS, wiceprzewodniczącego Rady Miasta pomysł inwentaryzacji pieców jest nietrafiony od samego początku.

– Z punktu widzenia miasta taka statystyka nie jest istotna. Ważne jest, aby zostało złożonych jak najwięcej wniosków o likwidację pieców i na ten cel powinno zostać przeznaczone jak najwięcej pieniędzy – uważa Józef Pilch.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski