Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rynek Główny, ale nie fonograficzny

Paweł Gzyl
Maleńczuk, Świetliki, Pudelsi... – cała Polska usłyszała o nich dzięki krakowskiej wytwórni płytowej Music Corner. To były czasy!
Maleńczuk, Świetliki, Pudelsi... – cała Polska usłyszała o nich dzięki krakowskiej wytwórni płytowej Music Corner. To były czasy! FOT. KRZYSZTOF SZYMCZAK
Muzyczny biznes. Dlaczego krakowianie, aby wydać album w renomowanej wytwórni płytowej, muszą jeździć do Warszawy lub Katowic?

W Krakowie nigdy nie istniał przemysł fonograficzny z prawdziwego zdarzenia. Nawet w dzisiejszych czasach to poważny problem dla tutejszego środowiska muzycznego.

– Gdyby w Krakowie była jakaś niezależna wytwórnia płytowa czy przedstawicielstwo zachodniego koncernu, od razu byśmy tam uderzali. Niestety – sami musimy sobie wydawać płyty, a to jest tak naprawdę duży kłopot. Zdecydowanie wolelibyśmy, aby zajęli się tym profesjonaliści – zapewnia Bzyk, lider grupy Wu-Hae.

Żeby wydać pierwsze albumy, zespół musiał wyruszać poza Kraków. Pomogły mu firmy Metal Mind Productions z Katowic oraz SP Records z Warszawy. Podobnie muszą robić inne zespoły z Krakowa – i to nie tylko rockowe, ale również popowe czy jazzowe.

– Była kiedyś u nas dobra wytwórnia płytowa – Music Cor­ner. Działała najprężniej w drugiej połowie lat 90. Kiedy do Polski wkroczyły wielkie koncerny z Zachodu, to właśnie ona przecierała szlaki niezależnej działalności. W tym sensie wyprzedziła swój czas – wspomina Piotr Metz, dziennikarz muzyczny.

Music Corner wystartował dokładnie dwie dekady temu i wydał wiele znakomitych płyt. To właśnie dzięki tej firmie cała Polska usłyszała o Świetlikach, Homo Twist, Pudelsach i Maćku Maleńczuku. Dla niej nagrywali również De Press, Holy Toy, Voo Voo, Variete, Tilt i Farben Lehre.

– To nie były łatwe czasy. Moi wykonawcy dopiero się wtedy przebijali. Musiałem się sporo natrudzić, żeby ich wylansować. Te doświadczenia pokazały, że lokalizacja wytwórni płytowej ma ogromne znaczenie. Kluczową sprawą był bowiem dostęp do mediów i promocja artystów, a jak wiadomo, Warszawa jest pod tym względem bezkonkurencyjna – wyjaśnia Piotr Praschil, szef Music Cornera.

Kryzys fonograficzny, który zaczął się na początku minionej dekady, dotknął również i tę firmę. Dzisiaj pozostał po niej tylko sklep muzyczny, który wyprowadził się z Rynku Głównego na ul. św. Tomasza. Na razie jej szef nie planuje reaktywacji dawnej działalności.

– Nie znam żadnego młodego artysty z Krakowa, którego chciałbym wylansować. Większość ciekawych wykonawców ciągnie w naturalny sposób do Warszawy. Dlatego tam łatwiej wyłapać coś wartościowego – podkreśla Piotr Praschil.

Rolę Music Cornera spełnia dzisiaj w Krakowie wytwórnia Karrot Komando, która przygarnęła Świetliki, wydając ich trzypłytowy album „Sromota”. Jej sukces polega na tym, że nie ogranicza się do wydawania płyt, ale prowadzi również działalność koncertową swoich artystów.

– Od początku mieliśmy takie założenie, że wydawanie płyt powinno nakręcać koncerty, a koncerty – sprzedaż płyt. Na przestrzeni lat sytuacja jednak trochę się skomplikowała, wszystko przez rozwój rynku cyfrowego – wyjaśnia Piotr Maślanka, szef wytwórni. – O ile jeszcze kilka lat temu nakłady płyt były całkiem rozsądne, tak teraz pospadały na łeb, na szyję. Dzisiaj płyty kupują tylko najbardziej zagorzali fani zespołów.

Karrot Komando próbuje sobie jednak radzić i w tej sytuacji – prowadzi przez stronę inter­netową sprzedaż nagrań w formacie cyfrowym. Chociaż wytwórnia była pionierem w tej dziedzinie w Polsce, jej szef przyznaje, że nie są to wielkie pieniądze.

Choć wiadomo, iż Kraków jazzem stoi, nigdy nie było tu znaczącej wytwórni płytowej, działającej na tym obszarze rynku. Obecnie funkcjonuje pod Wawelem tylko jedna firma z tego kręgu – Outside Music, która wydaje jednak niemal wyłącznie płyty Leszka Możdżera. Ale to chyba nie dziwi, skoro prowadzi ją menedżerka muzyka – Sylwia Kicka. Z powodzeniem mogłaby działać pod Wawelem również wytwórnia wyszukująca młode talenty ze sceny folkowej z regionu Małopolski, choćby z Podhala.

– Wydaliśmy właśnie płytę Hanki Wójciak, sprzedaliśmy już siedemset egzemplarzy, wiem, że to niewiele, ale nie mamy dystrybucji w sklepach, tylko przez stronę internetową. Jeśli tak dalej pójdzie, to będziemy wydawać inne tytuły, zarówno nowości, jak i archiwalia – zapowiada Piotr Metz, który szefuje działowi muzycznemu Radia Kraków i jest zaangażowany w działalność wydawniczą rozgłośni.

Być może problemem jest też krakowska mentalność. Wszystko wskazuje bowiem na to, że więcej pod Wawelem artystów niż biznesmenów.

– Tutaj nigdy nie wykształciła się zintegrowana scena muzyczna z prawdziwego zdarzenia, jak choćby w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu czy nawet w Rzeszowie. Krakowskim zespołom brakuje wspólnego mianownika, każdy sobie rzepkę skrobie. Do tego wychodzi też tutejsze centusiostwo. Dlatego jest, jak jest – podsumowuje gorzko Bzyk.

– Krakowska scena nie jest nastawiona na współdziałanie, tylko na rywalizację. Dlatego obumiera – potwierdza Tomek Grochola z krakowskiej grupy Agressiva 69.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski