Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmieciowe jedzenie bez żadnych ograniczeń

Maciej Pietrzyk
Sanepid nie ma kontroli nad tym, co uczniowie kupują w sklepikach
Sanepid nie ma kontroli nad tym, co uczniowie kupują w sklepikach
Kontrowersje. Półki sklepików w większości naszych szkół uginają się pod ciężarem czipsów, ciastek i kolorowych napojów. Na ten problem zwraca nam uwagę nawet Komisja Europejska.

Polska i Estonia jako jedyne europejskie kraje nie wprowadziły dotychczas żadnych przepisów ograniczających dostęp uczniów do słonych przekąsek, słodyczy i gazowanych napojów - wynika z raportu dotyczącego żywienia opublikowanego przez Komisję Europejską i Światową Organizację Zdrowia (WHO).

Polskie Ministerstwo Zdrowia wydało tylko rekomendację, która szczegółowo określa, jakie składniki odżywcze powinny zawierać obiady serwowane przez szkolne stołówki. Nie dopilnowało jednak, by przepisy dotyczące racjonalnego żywienia objęły także sklepiki szkolne.

Oznacza to, że sanepid może sprawdzić i pouczyć gotujących obiady, że muszą zmienić produkty lub sposób ich przyrządzania, ale nad sklepikami nie ma żadnej kontroli.

- Możemy jedynie zasugerować właścicielom sklepików, że może warto byłoby wprowadzić zamiast czipsów także inne produkty, na przykład jogurty. Ale niczego nie możemy im nakazać - tłumaczy Lucyna Ciępka z oddziału sanepidu zajmującego się m.in. higieną żywności.

Brak kontroli sprawia, że w wielu sklepikach w krakowskich szkołach nie można dostać niczego poza niezdrowym jedzeniem. Dla przykładu, w połowie ubiegłego roku szkolnego w Szkole Podstawowej nr 38 nie znaleźliśmy ani jednej wartościowej rzeczy do jedzenia. - Bo dzieci przychodzą do nas po słodycze, jabłka dostają od szkoły - tłumaczyła nam sprzedawczyni w sklepiku.
Dr Katarzyna Wolnicka, dietetyk z Instytutu Żywności i Żywienia wskazuje, że to właśnie tak łatwy dostęp do niezdrowych produktów napędza ich sprzedaż wśród dzieci.

- A jeżeli w sklepiku szkolnym zamiast nich dostępne byłyby na przykład kanapki z ciemnego pieczywa, owoce i jogurty, to uczniowie częściej by po nie sięgali - przekonuje dr Wolnicka.

Wyeliminowania niezdrowej żywności ze sklepików domaga się PSL. To ta partia złożyła w Sejmie projekt ustawy, który całkowicie wykluczałby ze sprzedaży na terenie szkół i innych placówek edukacyjno-wychowaczych słodyczy, słonych przekąsek i niezdrowych napojów.

Jednak nie zanosi się na szybkie uchwalenie nowych przepisów. Dopiero bowiem w ostatni czwartek, czyli prawie po dwóch latach od złożenia projektu w Sejmie, trafił on do komisji sejmowych (m.in. zdrowia). A zanim posłowie zdołali się z nim zapoznać rozpoczęły się dla nich wakacje.

Na razie więc to, co dzieci mogą zjeść w szkołach, będzie zależało głównie od dyrekcji placówki.

Dyrektorzy mogą bowiem ingerować w to, co jest sprzedawane w sklepikach.

Lucyna Ciępka z sanepidu zapewnia, że coraz częściej to robią - z pożytkiem dla zdrowia swoich uczniów.

- Wielu dyrektorów wywiera presję na właścicieli sklepików, żeby ten asortyment zmieniali, żeby dostępne były nie tylko słone i słodkie przekąski. Ta świadomość żywieniowa stopniowo rośnie - mówi Lucyna Ciępka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski