Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków, wtorek 28 lipca 1914.: radość i obawa

Paweł Stachnik
Przysięga w szkole kadetów piechoty w Łobzowie
Przysięga w szkole kadetów piechoty w Łobzowie Archiwum
Historia. Sto lat temu Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii. Datę tę przyjmuje się za moment wybuchu I wojny światowej. W Krakowie dzień ten upłynął w atmosferze radości i podniecenia. Wojenna euforia szybko jednak minęła.

Lipiec 1914 r. był w Krakowie gorący i duszny, a jego atmosferę podgrzewała jeszcze niepewna sytuacja polityczna. Wprawdzie emocje wywołane zabójstwem arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie zdążyły nieco opaść w ciągu miesiąca, jaki minął od tego wydarzenia (28 czerwca 1914 r.), ale wzburzyła je na nowo mobilizacja ogłoszona 25 lipca.

"Tłumy osłupiałe zaczęły się kupić przed afiszami po rogach ulic, rozchwytywać gorączkowo nadzwyczajne dodatki, a miasto zaszumiało niesamowicie okrzykami grozy, lęku i zdenerwowania, jak gdyby na dusze i serca ludzkie padł jakiś koszmarny cień śmierci i przyszłego zniszczenia" - zapisał w swoich wspomnieniach zatytułowanych "Kraków w czasie wielkiej wojny" urzędnik magistracki i działacz "Sokoła" Edward Kubalski.

Następnego dnia w Krakowie zapanował gorączkowy ruch. Władze zaczęły rekwirować konie, wozy i automobile. Do miasta zaczęły przybywać całe rzesze zmobilizowanych. Brakowało dla nich miejsca w koszarach, żywności i słomy do spania, dlatego też przyjezdni biwakowali na ulicach, trawnikach i Plantach. W koszarach obrony krajowej przy ul. Siemiradzkiego oficerowie i podoficerowie padali ze zmęczenia przyjmując zmobilizowanych, a jeden z nich "dostał wprost obłąkania przy rozdawaniu broni i mundurów".

Na Błonia spędzono stada bydła, które miało stanowić zaopatrzenie krakowskiej twierdzy. Stało tam ono przez kilkanaście dni i jak pisze Kubalski, "nieopatrzone należycie i nienapojone padało dziesiątkami, tak że trzeba je było na miejscu zarzynać". W tych też dniach wojsko rzuciło się też do wycinania starych drzew rosnących w alei pod kopcem Kościuszki dla odsłonięcia linii ostrzału, "tak jakby batalia miała się rozpocząć już na drugi dzień".

Wojna stała się faktem
28 lipca 1914 r. wypadał we wtorek. Tego dnia po południu na murach i słupach ogłoszeniowych pojawiły się afisze z cesarską proklamacją o wypowiedzeniu wojny Serbii. Niebawem też gazeciarze zaczęli roznosić nadzwyczajne, jednostronicowe wydanie "Czasu" (w cenie 6 halerzy), z wydrukowaną wielkimi literami tą właśnie informacją.

Pisano w nim: "Dziś o g. 5 po południu otrzymaliśmy z c.k. Biura korespondencyjnego następujący telegram: »Wiedeń, dnia 28 lipca 1914. Na podstawie najwyższej decyzji Jego Cesarskiej i Apostolskiej Mości z dnia 28 lipca 1914 r. wystosowano dzisiaj do rządu królewskiego serbskiego zredagowane w języku francuskim wypowiedzenie wojny. (…) Austro-Węgry przeto od tej chwili uważają się na stopie wojennej z Serbią«". Pod informacją widniało nazwisko c.k. ministra spraw zagranicznych hrabiego Berchtolda.

A zatem stało się: wojna, na którą wszyscy czekali i której wręcz wypatrywali, stała się faktem. W Krakowie, jak i w całej monarchii, panowało powszechne przekonanie, że rozprawa z Serbią będzie krótka i w zasadzie - zważywszy na stosunek sił - stanowi jedynie formalność. Z wybuchu wojny cieszyli się członkowie organizacji niepodległościowych i strzeleckich, przewidujący, że za Serbią wstawi się Rosja, a stąd już tylko krok do konfliktu państw zaborczych.

Tak pisał o tym członek "Strzelca" Roman Starzyński (brat Stefana Starzyńskiego, późniejszego prezydenta Warszawy): "Wojna! Ileż grozy, ale zarazem i radości brzmiało dla nas w tym wyrazie! O tylu lat wyczekiwana, spodziewana, upragniona wojna staje się rzeczywistością. Wojna, wojna z Moskalami, w Polsce - wielkie święto!".

Pewien oddech od wojennej gorączki miało przynieść miastu wydarzenie zaplanowane na wieczór 28 lipca.
Tego dnia Kraków miał bowiem pożegnać odchodzącego na stanowisko dowódcy 2. Armii dotychczasowego dowódcę I Korpusu krakowskiego gen. Edwarda Böhm-Ermollego. Pożegnanie było niezwykle uroczyste. Wzdłuż trasy prowadzącej z kasyna oficerskiego przy ul. Potockiego (dziś Westerplatte) na dworzec kolejowy zgromadziły się tłumy mieszkańców, z trudem powstrzymywane przez kordon żołnierzy.

Reprezentowane były wszystkie jednostki Korpusu, m.in. 1., 13., 20., 56., 93 i 100. pułki piechoty, 16. pułk obrony krajowej, artyleria, ułani i dragoni. "O godz. 9 i pół zapłonęły różnymi kolorami w rękach żołnierzy lampiony, ruchome latarnie i smolne pochodnie, dając efektowny obraz" - relacjonował "Czas". Przed godziną 22 z kasyna wyszedł dowódca korpusu, który wsiadł do automobilu i poprzedzany szwadronem ułanów powoli ruszył ku stacji kolejowej. Przejeżdżającemu generałowi towarzyszyły okrzyki: "Niech żyje armia!".
Na dworcu, w salonie dworskim, generała żegnali delegat Namiestnictwa Jan Kanty Fedorowicz, prezydent miasta Juliusz Leo, wiceprezydenci Henryk Szarski i inni. Prezydent Leo wygłosił przemówienie z wyrazami sympatii dla generała "objawiającego zawsze wielką dla miasta życzliwość".

Z kolei Böhm-Ermolli podkreślił swój żal, że musi opuścić miasto, z którym jest zżyty i z którym "łączą go szczere sympatie". Ustawione za dworcem wojskowe armaty oddały na cześć komendanta 24 strzały. Wśród ciągłych okrzyków "Niech żyje armia!" generał wsiadł do udekorowanego kwiatami wagonu i przy dźwiękach marsza Radetzky'ego odjechał do Wiednia. Jego następcą mianowany został generał kawalerii baron Karol Kirchbach auf Lauterbach.

Truskawki i zupa rakowa
Mimo wojny i wywołanego nią podniecenia życie w mieście toczyło się dalej swoim trybem. W Teatrze Ludowym zapowiadano na sobotę premierę wodewilu w czterech aktach ze śpiewami pt. "Zuch dziewczyna".

Na Uniwersytecie Jagiellońskim Jakub Schratler, kandydat adwokacki z Łańcuta, i Ignacy Silberbach z Kałusza otrzymali stopień doktorów praw.

W Krakowie jak co roku występowała opera lwowska, która prezentowała m.in. "Toscę", "Wesołego małżonka", "Fausta" i "Polską krew". Na targ bydlęcy 28 lipca spędzono 87 sztuk bydła rogatego, 218 cieląt i 512 sztuk nierogacizny.

W dziale ogłoszeń "Czasu" szkółki drzew owocowych książąt Sanguszków z Gumnisk pod Tarnowem informowały o rozpoczęciu w pierwszych dniach sierpnia wysyłki rozsad truskawek i poziomek. Z kolei w handlu u Wojciecha Olszowskiego (Kraków, Mały Rynek) można było nabyć "niezrównanej dobroci" zupę rakową. Tenże sam Wojciech Olszowski polecał też soki owocowe: morelowy, malinowy i poziomkowy do robienia lodów.

Radosny prowojenny nastrój utrzyma się w Krakowie jeszcze przez jakiś czas. Artykuły w prasie mówiły o powadze, animuszu, ochocie i dobrej wierze w przyszłość. Jak pisze Henryk Łukasik w IV części swojego książkowego cyklu o Twierdzy Kraków, żołnierzom wszędzie oddawano pierwszeństwo, a mobilizacja odbyła się w Krakowie we wzorowym porządku.

Z entuzjazmem żegnano wyjeżdżający na front krakowski 13. pułk piechoty, złożony w większości z krakowian. "Trzynastacy" maszerowali na dworzec z animuszem. Żołnierzy obsypywano kwiatami. Niebawem jednak euforia minie, a oznaki normalnego życia odejdą w niepamięć. Kraków rychło - jeszcze w 1914 r. - stanie się zagrożoną zdobyciem frontową twierdzą. Pod jego murami stoczone zostaną dwie bitwy z nacierającą armią rosyjską, od których przebiegu zależeć będą dalsze losy miasta.

Później na mieszkańców spadną liczne wojenne niedogodności: przymusowa ewakuacja, ograniczenia swobód, drożyzna, głód, zamieszki. Po czterech ciężkich latach nadejdzie jednak nagroda w postaci końca zaborczej władzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski