Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Pniaczek: Poznałem słodki smak sławy, ale i gorycz porażki

Andrzej Domagalski
Leszek Pniaczek: - Jestem teraz szczęśliwym człowiekiem
Leszek Pniaczek: - Jestem teraz szczęśliwym człowiekiem Archiwum
Ludzie. Otwartym tekstem opowiada o drodze na aktorski szczyt i bolesnym upadku w otchłań alkoholizmu. Niezapomniany Toporek ze "Spotkań z Balladą" teraz występuje na Scenie Papieskiej w Łagiewnikach i przygotowuje autorski kabaret literacki "Pniaku Show"

Gdy w telewizyjnym wywiadzie opowiadał o swoim wychodzeniu z alkoholizmu, niewielu dowierzało mu, wietrząc kolejne kłamstwo Pniaczka. Od paru kolegów aktorów usłyszał jednak podziękowania za odwagę.

- Potrafię ich zaskoczyć - mówi z pełnym przekonaniem 50- letni Leszek Pniaczek, dyplomowany aktor, absolwent krakowskiej PWST w 1987 r. - Nadal nie wierzą mi, kiedy mówię, że kilkuletnia przygoda z alkoholem, taką mam nadzieję, już jest za mną.
Po prostu się zmieniłem.

Sześć lat temu rozpoczął nowe życie. Poznał wspaniałą kobietę Elę, katechetkę z jednego z myślenickich gimnazjów. Są szczęśliwym małżeństwem od ponad pięciu lat, mają synka Karola, który urodził się 18 maja, nosi więc imię po naszym Świętym. - Oboje pokazali mi nową, wspaniałą drogę życia - podsumowuje Leszek Pniaczek.

Na scenie zadebiutował, mając siedem lat u boku swego wujka Józka Romka w kabarecie Tropicale Thaitii Granda Banda. Już wtedy ujawnił się jego talent komediowy, rozwijany potem w "Spotkaniach z Balladą".

Po spektaklu dyplomowym Pniaczka znakomita aktorka Anna Polony, profesor w krakowskiej szkole teatralnej miała powiedzieć: "od dzisiaj każdy aktor komediowy powinien mu wiązać sznurówki". Ten talent zauważył także Tadeusz Kwinta, ówczesny dyrektor artystyczny teatru Bagatela w Krakowie i szybko zatrudnił młodego aktora.

Pniaczek, zafascynowany wówczas świetnym aktorem Bogumiłem Kobielą, stanął na trampolinie aktorskiej i wybił się wysoko w powietrze. Był wówczas na progu wielkiej kariery.

- Z Leszkiem razem kończyliśmy studia, zagraliśmy w przedstawieniu "Ferdydurke" w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza, nagrodzonym Grand Prix w 1987 r. w Lyonie na Europejskim Festiwalu Szkół Teatralnych - wspomina aktor Artur Dziurman. Potem razem trafili do Bagateli, gdzie zagrali m.in. w świetnym spektaklu "Pierścień i róża".

Były też wyjazdy zagraniczne. - W Paryżu spotkałem się z pracującymi tam polskimi aktorami. Andrzej Seweryn powiedział, że kiedyś razem wystąpimy na scenie - opowiada Pniaczek. - W1998 r. Maciej Prus rozpoczynał prace nad spektaklem "Ryszard III" i tytułową rolę otrzymał właśnie Seweryn, a jego syna zagrałem ja.

W ciągu dwóch lat: od 1987 do 1989 r. dostał ponad 20 głównych ról i wiele drugoplanowych - teatralnych, filmowych i telewizyjnych. To był czas intensywnej pracy, wszystko było podporządkowane teatrowi. Miał szczęście i zaszczyt grać wspólnie z Jerzym Stuhrem, Tadeuszem Hukiem, Jerzym Trelą, Zbigniewem Zamachowskim, Anną Seniuk. - Wiele osób kojarzy mnie jednak głównie z niezapomnianej roli Toporka ze słynnych "Spotkań z Balladą". Toporek z beretką to ja! - dodaje ze śmiechem.

Pod koniec lat 80. poczuł przesyt. Ktoś wysłał mu wtedy zaproszenie do Stanów Zjednoczonych. - Niewiele się zastanawiając, owładnięty marzeniami, wsiadłem do samolotu z 400 dolarami w kieszeni. To był chyba największy błąd mojego życia - wspomina.

Gdy młody, utalentowany aktor, po występach za Wielką Wodą wrócił do kraju, sporo się zmieniło. W latach 90. zagrał jeszcze w spektaklu telewizyjnym "Gelsomino w krainie kłamczuchów" u boku Jacka Wójcickiego, w filmowej "Opowieści o Józefie Szwejku i jego drodze na front" i w "Przygodach dobrego wojaka Szwejka". Gościnnie pojawił się też w serialu "Klan" (rola lekarza Tomasza Michalskiego). Ale z trudem radził sobie w nowych realiach. Tej roli, najważniejszej w jego życiu, wtedy nie udźwignął:

- Zderzyłem się z okrutną rzeczywistością - zwierza się . - Koledzy, których kiedyś uczyłem m.in. sztuki wymowy, odwrócili się. Każdy walczył o rolę dla siebie. Wpadłem w depresję, szukając ratunku w wódce.

Któregoś dnia w stanie ciężkim trafił do szpitala, odwiedził go wówczas przyjaciel lekarz Maciej Matuszyk i podsunął pomysł utworzenia własnego teatru. - Przy moim łóżku piętrzyły się dzieła Jana Pawła II. Czytając je, czerpałem siłę do wyjścia na prostą. Mocną i żywą wiarę wyniosłem bowiem z domu rodzinnego, przekazali mi ją moi dziadkowie i rodzice. Różaniec i medalik z wizerunkiem Matki Bożej Kalwaryjskiej, który uratował dziadka przed wywózką podczas wojny, zawsze mam przy sobie - opowiada
I Teatr Amatorski im. ks. kardynała Karola Wojtyły zaistniał dzięki wielkiemu wsparciu kardynała Stanisława Dziwisza. - Jest on dla mnie wielkim autorytetem - podkreśla Pniaczek. Teatr funkcjonuje już od sześciu lat przy Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu, występują w nim dzieci, młodzież i osoby starsze - osoby w różnym wieku i różnej profesji, jak również niepełnosprawni.

- Miesiące praktyk i prób uczyniły z nich doświadczonych ludzi sceny - mówi z wielką dumą Pniaczek.

Założyciel teatru, a jednocześnie reżyser i aktor, angażował się w każde przedsięwzięcie. Na deskach w Myślenicach wystawiono m.in. takie spektakle, jak: "Zemsta" na podstawie Fredry oraz "Gość oczekiwany", autorstwa Zofii Kossak-Szczuckiej.

- Na przedstawienie składały się pieśni z tekstami napisanymi przez Ojca Świętego, a także przez młodzież, żeby tylko wspomnieć Konrada Cygala z Dobczyc, który na tę okazję napisał kilka wzruszających utworów. W przedstawieniu uczestniczyła młodzież z Myślenic, Dobczyc, Lubnia i Tenczyna - wspomina Leszek Pniaczek, reżyser sztuki.

Aktor nie obawia się także współpracy z osobami niepełnosprawnymi. Brał już bowiem, i to z powodzeniem, udział w przedstawieniu "Przygody Koziołka Matołka" w reżyserii Artura Dziurmana z udziałem osób niewidzących lub też słabowidzących.

Dziś, po upływie ponad ćwierć wieku, urodzony i mieszkający z rodziną w Myślenicach, Leszek Pniaczek dzieli czas między miastem swojej młodości a Krakowem, gdzie zaznał sławy, ale gdzie też poznał gorzki smak porażki. W krakowskich Łagiewnikach prowadzi Scenę Papieską przy Instytucie Dialogu Międzykulturowego im. Jana Pawła II, kierowanym przez Agatę Szutę. "Serce wielkie Mu daj" to tytuł jego spektaklu, który zainaugurował 20 października 2013 r. działalność sceny.

- Teatr jest otwarty dla wszystkich, wystawiamy nie tylko dramaty, poświęcone pamięci naszego Świętego - opowiada Pniaczek. W gronie aktorów jest kilka osób z regionu myślenickiego, m.in. Majka Golczyk i Amelia Gawenda.

- Jestem teraz szczęśliwym człowiekiem - mówi z uśmiechem aktor i reżyser.

Leszek Pniaczek nie żyje bynajmniej wspomnieniami minionych lat. Za sprawą, jak podkreśla Boga, wiary i miłości stał się innym człowiekiem. Ukochana Ela i synek Karol dają mu wiarę w życie. - Karol pójdzie na pewno w moje ślady - tłumaczy z przekonaniem.

Ze świadomością popełnionych onegdaj błędów życiowych, Pniaczek nadal realizuje się w teatrze, który jest jego żywiołem. Przygotowany ma niespełna godzinny uwspółcześniony monodram "Hiob" w oparciu o Stary Testament i teksty Jana Pawła II, a w sierpniu na gościnnej scenie myślenickiej restauracji Il Camino Anny i Pawła Nostkiewiczów zadebiutuje w autorskim kabarecie literackim "Pniaku Show".

Nakręcony jest już telewizyjny pilotażowy odcinek "Spotkań z Balladą" pod tytułem "Tajemnice Toporka" w reżyserii Leszka Benke. - Przyszłość zależy od miłości, a święty Jan Paweł II jest moim drogowskazem! - wyznaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski