Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie przedłużajmy spirali przemocy i chamstwa

Włodzimierz Zapart
Włodzimierz Zapart
Włodzimierz Zapart fot. Adam Wojnar
Wojna w Strefie Gazy, wojna na Ukrainie i zbrodnicze zestrzelenie malezyjskiego samolotu, strzelanina w szpitalu w Rudzie Śląskiej, starcia z policją w Zawierciu - to tylko garść doniesień o niesłychanie brutalnych zdarzeniach z ostatnich dni. Do tych spraw dochodzą słowa polityków i wojskowych ekspertów o potrzebie zwiększenia polskich i unijnych wydatków na zbrojenia.

Te słowa, fachowe i pozornie pozbawione emocji, jak wczorajsza wypowiedź generała Mieczysława Bieńka o konieczności odstraszania potencjalnego przeciwnika, zwiastują jednak powstanie całych ton militarnego żelastwa, które zakopane gdzieś czy ukryte w krzakach będzie czekało na sprzyjającą okazję, cały czas gotowe do akcji.

Można by oczywiście nie myśleć o tak nieprzyjemnych sprawach i zająć się na przykład grillowaniem świeżo dojrzałych cukinii czy mieszaniem orzeźwiającego koktajlu, codziennym wiązaniem końca z końcem, pracą, nauką.

Można, tylko że bez refleksji będzie to odwracanie wzroku, udawanie, że przecież nam nic złego się nie stało. Owszem, nie stało się jeszcze, ale już się dzieje. Bo brutalność i szaleństwo przemocy nie jest zarezerwowane dla telewizyjnych czy prasowych doniesień. Brutalność lęgnie się i mnoży na każdym kroku, także w naszym życiu.

Jakże szukać pocieszenia w nauce czy pracy? 32-letni szaleniec z Sopotu, który rozjeżdżał ludzi na molo, miał nawet dwa fakultety - ukończył warszawską Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej i gdańską Akademię Wychowania Fizycznego. Pracował w korporacji, zarabiał, sypał angielskimi słówkami. Powinien czuć się we współczesnym świecie, jak ryba w wodzie.

Jakże wzorować się na szacownych profesorach, skoro utytułowany lekarz z krakowskiego szpitala bierze łapówki, a inny profesor, szef Narodowego Banku Polskiego, w prywatnej rozmowie klnie jak szewc?

Brutalność języka tak wrosła w nasze obyczaje, że gdy nauczyciel z podstawówki w Wąbrzeźnie napadł na bank (parę dni temu dostał za to dwa lata więzienia), wzbudził u kasjerek tym większy strach, że nie krzyczał i nie klął. Fakt, że nie przeklinał, kobiety wzięły za oznakę bandyckiego profesjonalizmu i przerażone zaniechały wszelkiego oporu.

Więc nie ma już żadnej nadziei? Możemy tylko zgrzytać zębami w bezsilnej złości? Nieprawda. Nie na wszystko mamy wpływ, ale nasze życie jest nasze, więc profesora chama czy doktora łapówkarza możemy mieć… tam gdzie jego miejsce. Dla magistra bandyty mamy miejsce za kratami, a dla polityka awanturnika mamy kartkę wyborczą z wypowiedzeniem. Bez inwektyw, bez kompromisów i bez litości.

A co mamy dla siebie? Jeśli rachunek sumienia przy goleniu nam na to pozwala, mamy piękne lato i świeżą cukinię do grillowania!

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska