Dzisiaj na placu boju pozostał praktycznie sam, bo nawet w klubie, którego ciągle jest prezesem, ma silną opozycję, która prze wszystkimi siłami do porozumienia z kibicami.
Bednarz wytoczył ciężkie działa. Używał mocnych słów. Czasami zbyt mocnych. Przez moment wydawało się jednak, że nie stoi na straconej pozycji. Miał za sobą Ekstraklasę SA, ministra Bartłomieja Sienkiewicza. Ostatecznie od organizatora rozgrywek nie dostał zbyt dużego wsparcia, a minister zajął się swoimi problemami, związanymi z restauracyjnym „studiem nagrań”.
Tymczasem w Krakowie konflikt się zaostrzył, a mury „upiększyły” napisy, w których Bednarz został obdarowany mnóstwem epitetów.
Prezes ciągle stoi twardo na stanowisku, że z osobami ze Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków rozmawiał nie będzie nawet o pogodzie. Jego problem polega na tym, że rozmawiają z nimi jego przełożeni. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że Wisła w swojej sytuacji finansowej nie może pozwolić sobie na kolejne miesiące z pustawymi trybunami.
To nie Anglia czy Niemcy, gdzie ligi prezentują tak wysoki poziom, że nawet wyrzucając z trybun kilka tysięcy chuliganów, można zastąpić ich rzeszą innych kibiców. To jest liga polska, w której kluby wolą zapłacić kary np. za race, ale później mieć kilkanaście tysięcy ludzi na trybunach. Tak do sprawy podchodzą m.in. w Warszawie czy Poznaniu. W klubach porównywalnych do Wisły.
Problem ewentualnie można by rozwiązać, gdyby wszystkie kluby zaczęły mówić jednym głosem. Gdyby przygotowano wspólny plan eliminacji ekstremy z trybun. Ostatnie miesiące pokazały jednak dobitnie, że na takie podejście do sprawy nie ma najmniejszych szans.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?