Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywiły, ubierały, broniły

Włodzimierz Knap
Garbarze przy pracy
Garbarze przy pracy FOT. ARCHIWUM. Wszystkie ilustracje pochodzą z XVI-wiecznego kodeksu Baltazara Behema
CECHY W KRAKOWIE. Od średniowiecza po II wojnę światową odgrywały kluczową rolę w życiu miasta. Dzisiaj niewiele zostało z ich dawnej świetności. Rzemieślnicy starają się jednak kultywować tradycje.

Cechy pełniły wielką rolę w średnio­wiecznym i nowożytnym Krakowie. Dr Marcin Ga­do­cha, ich znawca, mówi wprost: – One naszych przodków żywiły, ubierały i broniły.

W szczytowym okresie rozwoju miasta cechów było około 50. Ich wyrobami handlowano w setkach jatek i kramów na Rynku Głównym.

Od drugiej połowy XVII stulecia, po potopie szwedzkim i klęskach naturalnych, wraz z upadkiem miasta, zubożeniem i radykalnym spadkiem liczby ludności, w sposób naturalny musiała też zmaleć rola cechów. Nadal jednak to one regulowały życie rzemieślnicze Krakowa. W zasadzie dopiero przejęcie władzy przez komunistów po II wojnie światowej doprowadziło system cechowy do upadku.

Z bogatej tradycji cechowej niewiele dzisiaj zostało. Obecnie działają m.in.: Cech Rzemiosł Drzewnych, Cech Rzemiosł Metalowych, Cech Rzemiosł Skórzanych i innych zawodów, Cech Krawców i Pokrewnych Zawodów, Cech Złotników, Jubilerów i Pokrewnych Zawodów czy Cech Rzemiosł Spożywczych, w skład którego wchodzą piekarze, cukiernicy i rzeźnicy.

Obecnie cechy funkcjonują jako dobrowolne samorządne związki. Nie posiadają takiej siły i znaczenia jak dawniej, ale kultywują tradycje, m.in. w czasie uroczystych pochodów i mszy. Przechowują zabytki cechowe i historyczne dokumenty, a przede wszystkim dbają o jakość kształcenia uczniów oraz starają się w miarę możliwości pomagać swoim „siostrom i braciom”.

Pojawiły się w Krakowie wraz z przyjęciem prawa magdeburskiego, w 1257 r. – Nieco czasu musiało jednak upłynąć, zanim stworzyły odrębną, ściśle określoną strukturę i hierarchię organizacyjną, a ich funkcjonowanie zostało obwarowane drobiazgowymi przepisami – mówi dr Marcin Ga­do­cha, historyk z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, autor książki „Cech piekarzy i handel chlebem w Krakowie w okresie nowożytnym”.

Stosunkowo szybko cechy zaczęły odgrywać bardzo ważną rolę w mieście. Widać je było np. w czasie wjazdów królewskich, homagiów, czyli przysięgi składanej nowym monarchom przez mieszczan krakowskich, w tym organizacje cechowe, czy podczas uroczystych pochodów.

Rodzaje i liczba cechów

Zachowały się wykazy starszych cechowych, czyli cechmistrzów od 1398 r. Zarejestrowano wtedy starszych tylko pięciu cechów, lecz jest to wykaz mocno niekompletny, bo wiadomo, że cechy działały znacznie wcześniej i było ich sporo. Zdaniem prof. Jerzego Wyrozumskiego, mediewisty z UJ i PAU, wpisanie do księgi miejskiej starszych cechowych jakiejś branży oznacza jedynie tyle, że zorganizowała się ona w odrębny cech.

Do 1410 r. w Krakowie uformowało się w sumie 28 cechów, zarówno rzemieślniczych (m.in. piekarski, rzeźniczy, szewski, krawiecki, tkacki, garbarski, kowalski, złotniczy, nożowniczy, płatnersko-mieczniczy, siodlarski, rymarski, kuśnierski, garncarski czy cech zbiorowy malarzy, stolarzy i szklarzy), jak i nieprodukcyjnych, np. kramarzy, kupców oraz śledziarzy. W kolejnych latach dochodziły kolejne. Ich liczba rosła lub malała, bo niektóre łączyły się, inne upadały, by niekiedy pojawić się ponownie.

Gdyby sądzić po liczbie starszych cechowych, najprężniej rozwijało się rzemiosło krawieckie, szewskie i rzeźnicze. W tych cechach było po sześciu mistrzów cechowych, pozostałe miały ich od dwóch do czterech. Na początku XVI stulecia w Krakowie funkcjonowało 36 cechów, a pod koniec owego stulecia – blisko 50.

Dr Gadocha podkreśla, że w zasadzie każdej branży należałoby przyjrzeć się z osobna, choć nierzadko brakuje dokumentów. Powołując się na badania prof. Zdzisława Nogi z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, zwraca uwagę, że w XVI-wiecznej radzie miasta Krakowa, obok profesorów Akademii Krakowskiej i kupców, zasiadali też mistrzowie niektórych cechów, m.in. złotników czy kuśnierzy. Rzemieślnicy pod względem znaczenia i zamożności ustępowali jednak kupcom krakowskim. Dodajmy, że Antonina Jelicz zwraca uwagę, iż w sąsiednim mieście – Kleparzu – na czele zarządu miejskiego stali rzemieślnicy.

Zadania cechu

Interesów rzemieślników strzegł cech – instytucja o skomplikowanych i rozległych funkcjach. – W miastach tylko osoby należące do cechu mogły produkować, a następnie sprzedawać swoje towary. Cechy pełniły także rolę ochronną dla swoich członków – wylicza dr Ga­do­cha. – Wśród zadań miały przyjmowanie do zawodu młodych chłopców, w niektórych branżach nawet już przed dziesiątym rokiem życia. Miały też zajmować się ich wszechstronnym wychowywaniem, począwszy od spraw obyczajowych po religijne.

Zajmowały się też obronnością. Każdy cech miał zapewnić obronę „swojego” kawałka murów miejskich. Te najzamożniejsze opiekowały się dwoma basztami. Taka powinność ciążyła np. na cechu piwowarów, karczmarzy i słodowników. Czasami kilka mniejszych broniło wspólnie jednej baszty lub bramy, np. Wiślnej strzegli ślusarze, kotlarze, naglarze i zegarmistrzowie. By móc skutecznie bronić Krakowa w razie zagrożenia, trzeba było ćwiczyć się w sztuce wojennej. W epoce nowożytnej każdego roku 1 maja odbywał się „popis mieszczan po kwartałach w pełnym rynsztunku”.

Brali w nim udział mistrzowie wraz z czeladnikami. Cechy występowały pod własnymi chorągwiami w rejonie, do którego należała baszta przez te cechy broniona. Umiejętności sprawdzano także w formie zabawy, turniejów, w czasie których przedstawiciele cechów rywalizowali ze sobą. Do dziś przetrwało strzelanie do kura.

– Ważną funkcję pełniły cechy w sferze religijnej – podkreśla dr Gadocha. Niemal każdy posiadał swój kościół albo przynajmniej kaplicę. Szczególnie celebrowano nabożeństwa poświęcone patronom lub msze za dusze zmarłych członków cechu lub ich rodzin.

Nie do przecenienia była też rola cechów w kwestii pomocy humanitarnej. Dr Gadocha zwraca uwagę, że przepisy poszczególnych organizacji cechowych regulowały kwestię wspierania braci w potrzebie, np. w razie choroby czy kłopotów finansowych. Mówiły one, że w gospodach cechowych chorzy bracia mieli prawo przebywać do wyzdrowienia. Następnie jednak musieli zwrócić koszty leczenia. Cech miał też specjalne kasy, w których zbierano pieniądze m.in. na rzecz wdów i chorych, istniała kasa pogrzebowa czy inna specjalna, ustanowiona do udzielania pomocy ubogim.

Od ucznia do mistrza

Najpierw trzeba było zostać uczniem – na rok do kilku lat, w zależności od branży. W cechu piekarskim okres uczniowski trwał dwa-trzy lata. W rzemiosłach bardziej skomplikowanych, trudniejszych, uczniowie terminowali pięć-sześć lat.

Uczeń stawał się członkiem rodziny swego nauczyciela. Termin nauki był nie tylko czasem poznawania tajników rzemiosła, lecz także służby w domu mistrza. Po nim uczeń miał prawo domagać się wyzwolenia na czeladnika. Obok formalnych wymogów, m. in. opłaty na rzecz cechu, obrzędowi wyzwolin towarzyszyła zabawa, a nowy towarzysz musiał przestrzegać w życiu osobistym i zawodowym trzech podstawowych zasad: wierności, uczciwości i posłuszeństwa. Po uzyskaniu świadectwa wyzwolenia pracował nadal u swojego nauczyciela lub udawał się na wędrówkę.
Dopiero po sprostaniu wielu wymogom formalnym czeladnik mógł uzyskać tytuł mistrza. By zostać pełnoprawnym członkiem cechu, należało spełnić kilka warunków. Po pierwsze, zrobić sztukę mistrzowską (w niektórych cechach została ona zamieniona na opłatę pieniężną lub na stworzenie własnego warsztatu pracy czy jatki).

Dopiero po spełnieniu wszystkich warunków, m.in. wędrówki po Polsce, a czasem po krajach ościennych, przyjęciu prawa miejskiego, opłacenia wkupnego do cechu lub przekazania określonych sum na zakup broni, można było produkować i sprzedawać.

Cech chronił swego członka np. w sporach z władzami miasta czy przed partaczami, czyli rzemieślnikami działającymi nielegalnie, którzy stanowili groźną konkurencję. Dr Gadocha wyjaśnia, że w takich sytuacjach cech przy pomocy różnych środków, głównie natury finansowej i prawnej, starał się sprawę rozwiązać. Wpływał na odpowiednią decyzję władz miasta czy wojewody lub podwojewodziego, to jest urzędnika czuwającego nad rzetelnością miar i wag, a także ustalającego urzędowe ceny maksymalne.

Były one ogłaszane zwykle raz do roku, a niekiedy co dwa-trzy lata. Nie zawsze układały się korzystnie dla cechów, dlatego członkowie ich władz starali się „obdarować” podwojewodziego i rajców, np. fundując im cenne towary.

Groźni „partacze”

Działalność rzemieślniczą prowadzono też poza cechem, nielegalnie. Sankcje w razie złapania na takim procederze były zwykle dość surowe. Dlatego warsztaty rzemieślnicze, które otwierali ludzie spoza cechu, znajdowały się w pod­kra­kow­skich wsiach i jurydykach.

– Wyroby rzemieślników pozacechowych często nie były wcale gorsze niż te od zrzeszonych w cechach – mówi autor niezwykle interesującej książki „Cech piekarzy i handel chlebem w Krakowie w okresie nowożytnym”. – Ale niemal zawsze były tańsze, bo „partacze” nie musieli płacić podatków na rzecz cechu, miasta czy też państwa. Rywalizacja z „partaczami” prowadziła nieraz do rękoczynów.

Dr Gadocha zwraca uwagę na przekaz z XVI wieku, z którego wynika, że cech piekarzy prosił starostę o zniszczenie pieców „piekarzy-partaczy” z pod­kra­kow­skiej jurydyki Pędzichów. Tak się też stało. W ocenie historyka walka z „partaczami” nie była jednak udana. Ceny robiły swoje, tym bardziej że od drugiej połowy XVII wieku krakowianie ubożeli.

Dr Gadocha zwraca uwagę, że cech pełnił rolę sądowniczą. To tu odbywał się pierwszy etap sądzenia. W przypadku np. złego wykonania danej rzeczy, niezapłacenia składki, spóźnienia się na mszę lub nieprzyjścia na nią, członkowi cechu groził sąd cechowy. Pełnił on rolę pierwszej instancji, od wyroku której można się było odwołać do miasta. W cechu była też instytucja instygatora, czyli oskarżyciela.

Jakość najważniejsza

Mistrzowie pilnowali się wzajemnie, by produkty spełniały normy. – Cech musiał dbać o jakość również dlatego, że ceną nie mógł konkurować z „partaczami” – mówi dr Gadocha. Na czym można było oszukać? Głównie na wadze. Dlatego w przepisach wojewodzińskich zapisano wymóg posiadania wagi w każdej jatce. W przypadku cechu piekarzy każdy bochenek musiał być ocechowany, czyli oznaczony znakiem mistrza cechowego.

Niesumiennym rzemieślnikom groziły kary. Sporadycznie, za naprawdę duże i powtarzające się przewinienia, usuwano kogoś z zawodu. Za drobne – karano niskimi karami pieniężnymi na rzecz cechu lub nakładano obowiązek płacenia w naturze, np. świecami.

Członkowie cechów skupiali się przy konkretnych ulicach. Przy Szewskiej i Mikołajskiej gromadzili się piwowarzy. Istniał odrębny kwartał rzeźniczy, obejmujący obszar od Rynku do murów obronnych, ograniczony ulicami św. Jana i Sienną. – Te branże natomiast, które musiały używać ognia, zajmowały miejsce przy murach miejskich. Taki rodzaj ochrony przeciwpożarowej – mówi dr Ga­docha.

Rola kobiet i dzieci

Sprzedawały kobiety. Gdy było zimno, pod krzesłami stawiały małe paleniska, a ponadto dogrzewały się napojami wyskokowymi, co prowadziło do napięć, obrzucania się „słowami nieobyczajnymi” i rękoczynów. – Kobieta nie mogła prowadzić działalności gospodarczej. Po śmierci męża – mistrza cechowego, wdowy wychodziły za mąż za jednego z towarzyszy cechowych bądź interes przejmował syn lub córka zmarłego mistrza. Córka pod warunkiem, że była mężatką – podkreśla dr Gadocha. Niemal regułą było, że dzieci przyuczały się do zawodu wykonywanego przez ojca. W konsekwencji zdarzało się, że dane rzemiosło miało kilkupokoleniową tradycję rodzinną.

Warunek: narodowość

W średniowiecznych cechach krakowskich przeważał żywioł niemiecki, bo głównie Niemcy przybywali do miasta po jego lokacji. Od końca XV wieku do głosu doszli Polacy. Przynależność do cechu w epoce nowożytnej została obwarowana dwiema zasadami: obowiązkiem należenia do Kościoła rzymskokatolickiego oraz bycia Polakiem.

Segregacja narodowa wynikała w dużej mierze z konkurencji ze strony Żydów. Ci mieli własną organizację cechową. – Jeszcze na początku XX wieku mieliśmy piekarzy pierwszej grupy, którzy są katolikami, i drugiej – narodowości żydowskiej – mówi dr Gadocha.

Włodzimierz Knap, dziennikarz

KSIĄŻKI
Marcin Gadocha „Cech piekarzy i handel chlebem w Krakowie w okresie nowożytnym”
Niezwykle interesująca książka. Jej lektura pozwoli nie tylko poznać dzieje krakowskiego cechu piekarzy, przedstawionego w kontekście handlu chlebem w całej krakowskiej aglomeracji, lecz także zdobyć szeroką wiedzę o życiu codziennym Krakowa w epoce nowożytnej, o obyczajach, obrzędowości i ówczesnych problemach rzemieślników.
Księgarnia Akademicka

***

Jerzy Wyrozumski „Dzieje Krakowa. Kraków do schyłku wieków średnich”
To pierwszy tom „Dziejów Krakowa”. Jego autorem jest wybitny mediewista, długoletni wykładowca UJ, obecnie sekretarz generalny Polskiej Akademii Umiejętności. Prof. Wyrozumski w swoich badaniach zajmował się m.in. dziejami rzemiosła i przemysłu w średniowieczu, stąd rozdział poświęcony cechom krakowskim jest szczególnie bogato udokumentowany.
Wydawnictwo Literackie

***

Antonina Jelicz „Życie codzienne w średniowiecznym Krakowie”
Książka ukazała się w ramach znanej serii „Życie codzienne”. Autorka dokonała syntezy, starając się w niej zawrzeć wszystko, co miało wpływ na codzienność mieszkańców Krakowa. Rzemiosłu, które funkcjonowało przede wszystkim w ramach systemu cechowego, poświęca sporo miejsca i pisze o nim w sposób bardzo zajmujący.
Państwowy Instytut Wydawniczy

***

Janina Bieniarzówna, Jan M. Małecki „Dzieje Krakowa. Kraków w wiekach XVI–XVIII”
II tom serii „Dzieje Krakowa”. Napisany został przez historyków, którzy sporo uwagi poświęcili kwestiom gospodarczym finansowym, co dziwić nie może, bo pracowali w Zakładzie Historii Gospodarczej Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Wydawnictwo Literackie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Żywiły, ubierały, broniły - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski