Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spiętrzenie kłopotów

Aleksander Gąciarz
Elektrownia wodna na Szreniawie w Biskupicach
Elektrownia wodna na Szreniawie w Biskupicach FOT. ALEKSANDER GĄCIARZ
Biskupice. Rolnicy i urzędnicy oskarżają właściciela elektrowni o bezprawne piętrzenie wody. On uważa, że działa zgodnie z prawem.

Zamulone pola uprawne, kilka regularnie podtapianych gospodarstw, grzyb i wilgoć w budynkach, popękane mury, uschnięte drzewka owocowe. Po każdych większych opadach – konieczność wzywania straży pożarnej, by pomagała ratować dobytek.

W niektórych przypadkach sytuacja tak spowszedniała, że strażacy zostawiają pompy gospodarzom, by ci w razie potrzeby sami sobie radzili.

Do opisanych sytuacji dochodzi regularnie w miejscowościach Majko­wice i Kuchary w gminie Nowe Brze­s­ko. Zdaniem mieszkańców winne temu nie są tylko opady i wylewająca Szreniawa. – Wszystko przez to, że właściciel elektrowni w Biskupicach piętrzy wodę. To przez niego nasze domy i pola są notorycznie podtapiane – przekonują.

Mała Elektrownia Wodna w Bis­kupicach znajduje się na Szreniawie, tuż obok drogi z Proszowic do Koszyc. Nie sprawia najlepszego wrażenia. Można nawet sądzić, że jest opuszczona: chwasty, zaniedbany budynek, nikogo nie ma. Właściciel przekonuje jednak, że to tylko pozory. – To, co najważniejsze, jest z zewnątrz niewidoczne. I zapewniam, że wszystkie urządzenia znajdują się dobrym stanie technicznym – mówi.

Właścicielem elektrowni jest Józef Kwiecień. Pochodzi z tej okolicy, ale na stałe mieszka w Krakowie. Rozmawialiśmy z nim telefonicznie. Sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. Potwierdzają to zresztą nasi rozmówcy. – To prawda. Pan Kwiecień jest bardzo miły, zawsze się ukłoni, co do tego nic mu nie można zarzucić – mówi jedna z mieszkanek Majkowic. Zaraz jednak dodaje, że to nie zmienia najważniejszego: przez działalność elektrowni, która do niego należy, ludzie mają problemy.

Nazwiska nie chce podać. – To jest nasz sąsiad, nasze rodziny się znają. Ja nic do niego nie mam jako do człowieka. Chcę tylko, żebyśmy przez tę elektrownię nie musieli się ciągle bać o swój dobytek – przekonuje.

Pozwolenie na piętrzenie: ważne czy nie?

Po tegorocznych opadach konflikt nabrzmiał na tyle, że w sprawę zaangażowano urzędy. Podstawowy zarzut wobec Józefa Kwietnia jest taki, że piętrzy wodę na Szreniawie, mimo tego, że z końcem 2012 roku straciło ważność pozwolenie wodno-prawne, które go do tego upoważniało. – Dla mnie w tej chwili sprawa jest ewidentna. Pan Kwiecień nie powinien wody piętrzyć. Jego postępowanie jest łamaniem prawa – mówi Mariusz Gołąb z Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie.

Józef Kwiecień jest innego zdania. Przypomina, że organ wydający pozwolenie wodno-prawne, czyli Starostwo Powiatowe w Proszowicach, zobowiązało go, aby do 30 czerwca 2014 roku przedstawił operat wodno-prawny, na którego podstawie ważność pozwolenia może być przedłużona. – I my tego terminu dotrzymaliśmy. Operat został złożony w Urzędzie Wojewódzkim. Jeżeli urząd wyda opinię negatywną, zaprzestaniemy piętrzenia. Ale dopóki jej nie ma, uważam, że nasze pozwolenie jest ważne – przekonuje.

Nie wszyscy podzielają ten punkt widzenia. – To jest retoryka. Albo ktoś ma prawo jazdy, albo go nie ma – mówi radny powiatowy Arkadiusz Fular­ski, który zaangażował się w sprawę biskupickiej elektrowni. – Od zdener­wowanych mieszkańców usłyszałem, że skoro nic w tej sprawie nie robię, to pewnie biorę łapówki od właściciela.

Odpowiedź na pytanie, kto powinien dopilnować egzekwowania prawa w Biskupicach, jest trudna. Starostwo Powiatowe, do którego docierają skargi, o każdej informuje Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych.

– To zarząd jest właścicielem cieku wodnego i jako taki powinien reagować w sytuacji, gdy ktoś, kto z tego cieku korzysta, łamie prawo – uważa Jacek Tomasik, członek zarządu powiatu. Przedstawiciele ZMiUW jednak twierdzą, że niewiele mogą zrobić. – My możemy tylko stwierdzić, że do łamania prawa dochodzi. Ale to starostwo wydaje pozwolenie wodno-prawne i powinno dopilnować, by właściciel się do niego stosował – mówi Mariusz Gołąb. Obie strony przekonują, że nie posiadają odpowiednich instrumentów, by skutecznie zareagować.

Winna elektrownia czy zaniedbane rowy?

Poszkodowanych mniej jednak obchodzą urzędowe przepychanki, a bardziej praktyka. A ta jest według nich taka, że właściciel elektrowni nie reaguje (tj. nie podnosi zasuw) nawet w sytuacji, gdy woda w Szreniawie gwałtownie przybiera. Albo reaguje dopiero po interwencjach. Zwracają uwagę, że na obiekcie prawie nigdy nikogo nie ma.

– Przyjechałam dzisiaj z pracy – niebo granatowe, zaraz może być ulewa, a woda w rzece stoi w miejscu, praktycznie nie spływa. Wystarczy deszcz i natychmiast się podniesie. A już jest niedaleko domu – mówi mieszkanka Majkowic.

Józef Kwiecień przekonuje z kolei, że elektrownia jest wyposażona w urządzenia, które automatycznie sterują przepływem wody. W razie potrzeby jest też w stanie podnieść wszystkie zasuwy w ciągu 20 minut. – Nie ma potrzeby, by na terenie elektrowni ktoś stale dyżurował (pod nieobecność właściciela czynności obsługowe wykonują jego mieszkający w pobliżu brat lub bratanek – przyp. aut.). Gdybym miał tu na stałe zatrudniać pracownika, na pieprz bym nie zarobił – mówi.

W jego opinii powody zalewania okolicznych terenów przez Szreniawę są bardziej złożone i nie mają nic wspólnego z działalnością elektrowni. W piśmie skierowanym do nowobrzeskiego bur­mistrza tłumaczy, że winny jest nie­­­­w­­­łaściwie skonstruowany i zaniedbany system rowów odwadniających. Przypomina też, że między Bisku­picami a Kucharami znajduje się młyn w Czajęczycach, który też piętrzy wodę.

To rozumowanie do pewnego stopnia podziela Mariusz Gołąb. – Na pewno elektrownia nie jest jedynym powodem wylewów Szreniawy. Ale jest to niewątpliwie jeden z czynników, który się do tego przyczynia – mówi i przypomina, że właściciel młyna w Czajęczycach od momentu utraty ważności pozwolenia wodno–prawnego zaprzestał piętrzenia wody. Z kolei Józef Kwiecień tłumaczy, że młyn wodę i tak piętrzy ze względu na swoją konstrukcję.

– Mam wrażenie, że nowobrzeska gmina i starostwo robią z elektrowni kozła ofiarnego, żeby ukryć własne zaniedbania. A ja nigdy nikomu krzywdy nie zrobiłem. Żaden z sąsiadów też nie zgłosił się do mnie z żadnymi roszczeniami – przypomina. – To nie jest żadna nagonka. My po prostu nie chcemy bez końca ponosić konsekwencji i kosztów ciągłych zalewań – odpowiadają nasi rozmówcy.

W czwartek proszowicka policja otrzymała oficjalne zgłoszenie o nadmiernym piętrzeniu wody w Bisku­picach.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski