– Rosja dokona w najbliższym czasie ataku na Ukrainę. Takie sformułowanie pada teraz często. Czy inwazja jest realna?
– Rosja liczy na to, że bez wprowadzania na Ukrainę regularnej armii uda jej się utrzymać destabilizację w Donbasie, co ma być rosyjskim narzędziem wpływu na Kijów.
–W jaki sposób taki cel chce osiągnąć?
–Wspierając separatystów: wysyłając im broń oraz własnych ludzi.
– Czyli kogo?
– Oprócz obywateli Ukrainy w szeregach separatystów walczą także profesjonalni wojskowi armii rosyjskiej, choć bez znaków rozpoznawczych.
– Jakie obszary są dziś pod kontrolą separatystów?
– Przede wszystkim dwa duże miasta: Donieck i Ługańsk oraz obszar znajdujący się między nimi. Mieszka tam ponad 4 mln ludzi. Kontrolują również co najmniej dwa przejścia graniczne w obwodzie ługańskim, w efekcie czego separatyści są bez przeszkód zaopatrywani w sprzęt przez Rosję.
– Ofensywa armii ukraińskiej szła sprawnie, separatyści byli wypierani lub opuszczali kontrolowane przez siebie terytoria. Czy Rosja, by zapobiec ich klęsce, zaczęła wspomagać ich na wielką skalę?
– Niewątpliwie. Moskwa liczyła na to, że prezydent Petro Poroszenko zgodzi się usiąść do stołu rokowań z separatystami, a wcześniej ponownie wyda rozkaz wstrzymania ognia. By osiągnąć ten cel, Kreml sięgnął po pomoc dyplomatyczną ze strony Niemiec i Francji. W negocjacjach w formacie „czwórki” Moskwa de facto ma wsparcie Paryża i Berlina, które zainteresowane są w szybkim zaprowadzeniu, jak im się wydaje, „porządku” w Donbasie. Poroszenko nie przystał na taki scenariusz. Nie wstrzymał ofensywy swoich wojsk, których najpilniejszym zadaniem jest teraz przejęcie głównych szlaków komunikacyjnych między Donieckiem a Ługańskiem oraz przejęcie kontroli nad całą granicą z Rosją.
– Kim są separatyści?
– Z jednej strony są to obywatele ukraińscy, głównie z obszaru Donbasu i Krymu, również ludzie z marginesu, kryminaliści, którzy walczą z pobudek materialnych. W szeregach separatystów walczą również ochotnicy rosyjscy, wśród których znajdują się także m.in. Czeczeni i Kozacy.
Wszystko wskazuje też, że w Donbasie działają też kadrowe oddziały armii rosyjskiej oraz funkcjonariusze rosyjskich służb specjalnych. Oficerowie rosyjscy, na czele z Igorem Girkinem (Striełkowem), odgrywają zresztą zasadniczą rolę w walce z siłami ukraińskimi, bowiem stoją na czele separatystów, kierują nimi.
– Rosyjska strategia wobec Ukrainy przynosi oczekiwany skutek?
– Ostatnie 2, 3 miesiące to seria porażek Rosji.
– Potoczny ogląd sytuacji jest odmienny.
– Bezpośrednio po rewolucji na Majdanie celem ekipy Putina było zdestabilizowanie całej południowo-wschodniej Ukrainy od Charkowa przez Donbas, aż po Odessę. Kreml chciał doprowadzić do wywołania buntu przeciw nowym władzom w Kijowie, licząc na to, że w ogromnej większości rosyjskojęzyczni mieszkańcy tych regionów poprą Rosję. Ten plan poniósł fiasko. Rosjanie nie rozumieją nastrojów w społeczeństwie ukraińskim i to jest główny powód porażki strategii Kremla.
Swoimi działaniami, w tym aneksją Krymu i sprowokowaniem wojny w Donbasie, Moskwa doprowadziła do wybuchu ukraińskości na południu i częściowo na wschodzie kraju oraz ogromnego wzrostu nastrojów antyrosyjskich na Ukrainie. Stało się to niemiłą niespodzianką dla Kremla. Moskwie nie udało się też storpedować majowych wyborów prezydenckich. Również trwający konflikt w Donbasie możliwy był nie dzięki siłom miejscowym, ale inspiracji rosyjskiej.
– Dlaczego Moskwa tak bardzo walczy, by mieć w swoich rękach Ukrainę?
– Powody zasadnicze są trzy: Ukraina z uwagi na położenie jest szalenie istotna z punktu widzenia interesów Rosji, zwłaszcza obronnych. Po drugie, Ukraina, z Kijowem na czele, uważana jest za kolebkę państwowości rosyjskiej, jej macierz. Nie tylko elity, lecz też duża część społeczeństwa rosyjskiego do teraz nie zaakceptowała faktu, że Ukraina jest niepodległym państwem i chce prowadzić politykę niezależną od Rosji.
Działania Moskwy po upadku Związku Sowieckiego skierowane były na doprowadzenie do stworzenia ścisłych związków ekonomicznych i politycznych z Ukrainą, a faktycznie jej zwasalizowanie. Po trzecie, Kreml obawia się integracji Kijowa z Unią Europejską. Gdyby Ukraina stała się normalnym, bogacącym się, demokratycznym krajem, to system władzy w Rosji, stworzony przez Putina, byłby poważnie zagrożony. Putin przekonuje, że autorytaryzm jest najlepszym rozwiązaniem dla Rosjan i Rosji. Jeśli okazałoby się, że demokracja dobrze działa w sąsiedniej Ukrainie, niosłoby to groźne konsekwencje dla reżimu putinowskiego.
– Przyjmuje się, że Ukraina jest podzielona na kilka części, z których wschodnia jest w sporej części prorosyjska. A jaka jest rzeczywistość?
– Ukraina jest krajem zróżnicowanym regionalnie, z różnymi tradycjami. W konsekwencji Majdanu doszło do wzrostu nastrojów patriotycznych i przyspieszenia tworzenia się tożsamości ukraińskiej. Nawet wschodnia Ukraina nie stanowi jedności. Z jednej strony jest Donbas, gdzie nastroje prorosyjskie są bardzo duże, z drugiej jest Dniepropietrowsk, który w ostatnich miesiącach stał się, chyba po raz pierwszy w historii, miastem ukraińskim. Nie w sensie językowym, bo zdominowany jest przez rosyjskojęzycznych Ukraińców, ale deklarowanego patriotyzmu. Władze w Kijowie mogą powiedzieć Putinowi: „Dziękujemy”.
– Znawcy przekonywali, że rola oligarchów w systemie władzy na Ukrainie była gigantyczna, nieznana w innych krajach europejskich. Czy dziś pozycja magnatów uległa zmianie?
– Nadal ogrywają wielką rolę. Można wyróżnić dwie generalne postawy ich zachowań wobec obecnej sytuacji na Ukrainie. Reprezentantem jednej jest Rinat Achmetow, najbogatszy z nich, uchodzący za gospodarza Donbasu. On dał przyzwolenie na destabilizację tego regionu. Bez jego zgody konflikt w Donbasie w pierwszej fazie, w kwietniu, nie wybuchłby.
Na drugim biegunie jest Igor Kołomojski, numer trzy na liście najzamożniejszych Ukraińców, od marca tego roku gubernator Dniepropietrowska. Wystąpił po stronie nowych władz kijowskich, choć głównie z troski o własne interesy. Udało mu się ustabilizować sytuację w swoim regionie, znacząco zwiększył wpływy i liczy teraz, że skorzysta na upadku znaczenia Achmatowa i przejmie część jego imperium biznesowego.
– Poroszenko, sam oligarcha, by usprawnić państwo, będzie musiał ograniczyć wpływ magnatów ukraińskich na życie publiczne, w tym polityczne.
– I deklaruje wolę przeprowadzenia takich fundamentalnych reform, które zmienią system polityczny i gospodarczy. Dziś nie sposób powiedzieć, czy mu się to uda. Łatwo nie będzie. Opór beneficjentów istniejącego systemu jest ogromny.
– Jeśli Poroszence nie uda się europeizacja i demokratyzacja Ukrainy, to...
– ...niezadowolenie społeczne może ponownie eksplodować. W społeczeństwie ukraińskim nie ma wielkiej miłości do Poroszenki. Postrzega się go jako wynajętego przez społeczeństwo menedżera do przeprowadzenia niezbędnych reform. Jak się nie sprawdzi, to Ukraińcy mu podziękują.
– Ukraińcy mają alternatywę: albo Poroszenko, albo ktoś inny?
– Dziś jej nie widać, ale rewolucje mają to do siebie, że kreują przywódców. Ukraina znajduje się w bardzo trudnym położeniu: na jej terytorium toczy się wojna, gospodarka i finanse są w głębokim kryzysie, a na scenie politycznej panuje spory chaos, gaz z Rosji nie płynie już od ponad miesiąca i szybko nie popłynie.
– Co dziś znaczy Ukraina dla potęg europejskich?
– Berlin i Paryż chcą przede wszystkim, by na Ukrainie panował spokój. Chcą na drodze dyplomatycznej zapewnić sobie stabilizację sytuacji w Donbasie. Problem w tym, że to, ku czemu prą Niemcy i Francja, nie jest korzystne dla Ukrainy, bo musiałaby pójść na daleko idące ustępstwa wobec Rosji, zwłaszcza na zgodę na faktyczną utratę kontroli nad Donbasem. Władze w Kijowie mają świadomość, o co gra Rosja, w tym tego, że występują przeciw tercetowi: Paryż, Berlin, Moskwa.
WOJCIECH KONOŃCZUK, kierownik zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich.
W swoich badaniach koncentruje się na sytuacji polityczno-gospodarczej Białorusi, Ukrainy i Mołdawii, polityce zagranicznej Rosji, działaniach rosyjskiego sektora energetycznego i polityce energetycznej w Europie Środkowej i Wschodniej.
– Kim są separatyści? Wszystko wskazuje, że w Donbasie działają kadrowe oddziały armii rosyjskiej oraz funkcjonariusze rosyjskich służb specjalnych. Oficerowie rosyjscy, na czele z Igorem Girkinem (Striełkowem), odgrywają zresztą zasadniczą rolę w walce z siłami ukraińskimi, stanowią kierownictwo separatystów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?