Zbigniew Grzyb, wójt gminy Iwanowice

- Kto na Pana głosował?

- Na pewno nie urzędnicy, jak niektórzy uważają. Wiem, że mieszkańcy namawiali się przed kościołami i sami decydowali, żeby wysyłać wcale nie tanie SMS-y. Dlatego serdecznie dziękowałem?

- Jakie przedsięwzięcia, inwestycje mogły wpłynąć na najwyższy wynik w plebiscycie i to nie tylko wśród szefów gmin powiatu krakowskiego, ale i pięciu innych? Za co Pana cenią?

- Moim zdaniem w takich konkursach ludzie nie oceniają inwestycji, zrealizowanych zadań. Oceniają człowieka, tu liczą się sympatie i antypatie. To z takich powodów ktoś decyduje o zainwestowaniu w SMS.

- W takim razie czym Pan zjednał ludzi, by dostać takie poparcie?

- Nikogo nie uważam za wroga. Do każdego wyciągam rękę. Można ją uścisnąć albo odrzucić. Z mojej strony jest nieustannie wyciągnięta. Zawsze powtarzam: jeżeli się mylę, poprawcie mnie. Nie obrażę się, ale zastanowię, czy upierając się przy jakimś rozwiązaniu, naprawdę mam rację. Nie ukrywam, że forma "poprawiania" ma znaczenie: czy jest to napastliwe, czy życzliwe zwrócenie uwagi. Na życzliwą uwagę reaguję z pokorą, na napastliwość nie odpowiadam napastliwością, ale dystansuję się. Z zawziętością też prostuję wszystkie głoszone nieprawdy.

- Wracając do inwestycji gminnych, co jest Pana sukcesem?

- Najważniejsze jest to, żeby planując zadania nie pomijać żadnej wioski. Udało nam się w tej kadencji ściągnąć ok. 10 mln zł, wybudować około stu przydomowych oczyszczalni ścieków, sieć kanalizacyjną w Masz- kowie i dalej do granicy Sieciechowic. Wybudować orlika, naprawić trochę dróg gminnych.

- Co według Pana jest priorytetem na przyszłość?

- Na pewno dalsza budowa kanalizacji i rozwiązanie problemu z wodą, bo zdarzają się braki. W sieci wodociągowej są za małe rury, trzeba wymienić je na większe. To ważne na przyszłość, bo nasze wioski się rozrastają, w niektórych ostatnio o sto procent zwiększyła się liczba mieszkańców.