Powiatowy szpital w Wadowicach ma poważne kłopoty finansowe. Zadłużenie sięga już prawie 19,5 miliona złotych. To więcej niż wartość majątku własnego placówki (fundusz założycielski i zapasowy, czyli wyposażenie, leki itd.) Gdyby teraz nagle wszyscy wierzyciele chcieli odebrać swoje pieniądze, szpital musiałby sprzedać wszystko, co posiada, i dołożyć jeszcze dwa mln, aby wyjść na „zero”.
Fatalna sytuacja finansowa wyszła na jaw na ostatniej sesji rady powiatu. Zewnętrzna firma rachunkowa przedstawiła bilans placówki za osiem ostatnich lat. Jak się okazało, 2006 rok był ostatnim, który udało się zamknąć na plusie. Potem zaczęły rosnąć długi.
W skład zobowiązań wchodzi np. ponad 4 mln zł wobec dostawców m.in. leków i środków czystości. Ponad 1,8 mln to zaległe podatki, w tym VAT, i składka do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Są też długi wobec osób fizycznych.
– Pracownicy, którzy są na etacie i zarabiają najmniej, ciągle czekają na waloryzację wypłat, zagwarantowaną ustawą z 2010 roku – przypomina Józef Kozioł, radny powiatowy z Wadowic. – To ponad 360 tys. zł, które powinny być wypłacone w pierwszej kolejności.
Jak zauważa Kozioł, sytuacja finansowa szpitala jest dramatyczna. Inni radni powiatowi myślą podobnie.
– Wiedzieliśmy, że jest źle, ale nie miałem pojęcia, że aż tak – przyznaje radny Bartosz Kaliński z Wadowic. – To sytuacja, z której ciężko będzie wyjść.
Starostwo powiatowe, do którego należy zarząd nad szpitalem, przekonuje, że sytuacja jest opanowana i z roku na rok placówka radzi sobie coraz lepiej. Marta Królik, wicestarosta wadowicki, wylicza, że w 2010 straty wyniosły sześć mln złotych, a już rok później, kiedy fotel dyrektora objęła rządząca do dziś Urszula Lasa, sięgnęły „zaledwie” trzech mln.
– Za miniony rok mieliśmy około 770 tys. zł strat – zaznacza Marta Królik. – Nikt nie powinien być zaskoczony tymi wyliczeniami, ponieważ dyrektor szpitala przedstawia je co kwartał na sesji rady powiatu.
Dług się jednak kumuluje, a nie zmniejsza. Co ciekawe, dyrektor Urszula Lasa została nagrodzona w ubiegłym roku premią 10 tys. zł m.in. za wynik finansowy podległej placówki. Spośród pięciu osób, które decydowały o przyznaniu nagrody – starosta Jacek Jończyk, wicestarosta Marta Królik, radni Józef Jodłowski, Ireneusz Cholewa i Bartosz Kaliński – tylko ten ostatni był przeciwko dodatkowej gratyfikacji dla dyrektorki.
– W sytuacji, w jakiej znalazł się szpital, taka nagroda jest nie na miejscu – uważa Kaliński. – Pieniądze mogły zostać wydane na zaległe wynagrodzenia dla tych, którzy zarabiają w szpitalu grosze.
– To się w głowie nie mieści, bo nie płacą pielęgniarkom premii, nie wyrównują ich wypłat do minimalnych krajowych, a dyrektorka, która ma wysoką pensję, dostaje jeszcze nagrody – mówi Roman Majdak, mieszkaniec Andrychowa. – Słyszałem, że w szpitalu szykuje się protest personelu i według mnie jest to zrozumiałe w tej sytuacji.
Mieszkańcy Wadowic obawiają się, co będzie dalej ze szpitalem, pomimo uspokajających deklaracji starostwo, że nie ma zagrożenia.
– Dług nie zniknie jak bańka mydlana, a to, że mają milion strat rocznie, a nie sześć, jak kiedyś, to nie jest powód do dumy – zauważa wadowiczanka, która w powiatowym szpitalu ma obecnie babcię.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?