Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

E-zwolnienia uderzą w symulantów

Dorota Stec-Fus
Fot. Archiwum
Prawo. Zaświadczenia o niezdolności do pracy będą przesyłane drogą elektroniczną. Jednak nie wszędzie szybka transmisja jest możliwa.

Niewykluczone, że nowelizacja ustawy regulująca wypłatę zasiłków chorobowych zostanie skierowana na tzw. szybką ścieżkę legislacyjną. Powód? Na obsługę papierowych zwolnień lekarskich ZUS wydaje olbrzymie kwoty, a rząd rozpaczliwie szuka oszczędności.

Co miesiąc wpływają do ZUS aż 2 mln druków, 56 osób wprowadza je do komputerowego systemu. Druk samych bloczków kosztuje ok. 1,3 mln zł rocznie. Wprowadzenie e-zwolnień zmniejszy te koszty

Ale nade wszystko rząd chce zaoszczędzić na wypłacie zasiłków chorobowych. – Rokrocznie ZUS, czyli podatnik, wydaje na ten cel około 12 miliardów złotych. Jest oczywiste, że część zwolnień wystawianych jest bezpodstawnie. Dotyczy to szczególnie kilkudniowych niezdolności do pracy, których jest najwięcej. Ich kontrola jest jednak niemożliwa, bo nim dotrą do ZUS, kończy się okres, na który zostały wypisane – podkreśla Jeremi Mor­dasewicz, członek Rady Nadzorczej ZUS.

Po wprowadzeniu e-zwolnień lekarz tego samego dnia przesyłałby je drogą elektroniczną do pracodawcy i ZUS, który już następnego dnia mógłby skontrolować zasadność jego wystawienia. Mordasewicz nie wątpi, że wprowadzenie takiego systemu ograniczyłoby skłonność zarówno do ubiegania się o „lewe” zwolnienia, jak i do ich wystawiania.

– Nie rozumiem, dlaczego Polacy, jak wynika z badań, wciąż wykazują dużą tolerancję dla korzystania z „lewych” zwolnień. Przecież pieniądze na wypłatę zasiłków zdrowym ludziom muszą wypracować inni – dodaje Mordasewicz.

Na wniosek środowiska lekarskiego do końca 2017 roku miałyby obowiązywać zarówno papierowe druki jak i e-zwolnienia. Potem już tylko te drugie. Ale w szczególnych przypadkach – np. podczas wizyty w domu – lekarz zawsze mógłby skorzystać z formy papierowej.

Resort pracy nie przewiduje, by lekarze mieli ponieść z tytułu nowelizacji dodatkowe koszty. Argumentuje, że już dziś w każdym gabinecie musi być komputer z internetem.

Ale dr Jerzy Radziszowski, przedstawiciel Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego, zrzeszającego kilkadziesiąt placówek POZ w Małopolsce, jest pełen wątpliwości. – Program do obsługi e-zwolnienia będzie bardzo skomplikowany i rozbudowany. Tym samym wymusi konieczność zakupu nowoczesnego sprzętu, zaś nade wszystko – powstania nowoczesnych i szybkich łączy internetowych. A do 2017 roku nie jest to możliwe – przekonuje. Zauważa, że wbrew obiegowym sądom Polska nie jest krajem zinfor­ma­tyzowa­nym, łącza są kiepskiej jakości i pracują wolno. – Zrozumiałem to stosunkowo niedawno, kiedy zaczęliśmy transmitować dane pomiędzy placówkami regionu – dodaje.

Dr Jerzy Friediger, wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie, chwali pomysł e-zwolnień. Warunek jest jeden: nie mogą przysporzyć dodatkowej pracy lekarzom. – Dotąd wszelkie zmiany nakładały na nas kolejne biurokratyczne obowiązki, zabierające czas, należny pacjentom. Dlaczego lekarz musi np. wpisywać do zwolnienia NIP zakładu pracy? To nie jego rola! – komentuje.

E-zwolnienia wprowadzono już w wielu krajach Europy. Powód wszędzie był ten sam: zbyt częste korzystanie z krótkotrwałej niezdolności do pracy. W niektórych państwach obowiązuje zasada niewypłacania zasiłku chorobowego za pierwsze dwa dni choroby, przy obniżonej odpowiednio składce ubezpieczeniowej. Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, podobna zasada zostanie wprowadzona również u nas, ale projekt resortu pracy tego nie przewiduje. Na razie.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski