Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znowu się paliło. A do ludzi powrócił strach

Katarzyna Hołuj
fot. archiwum prywatne
Węglówka. Po sobotnim pożarze mieszkańcy mają za złe policjantom, że nie udali się od razu do domu mężczyzny oskarżonego o wcześniejsze podpalenia. Mieszka on kilkadziesiąt metrów od spalonej teraz stajni.

Do pożaru stajni doszło z piątku na sobotę. W budynku nie było sieci elektrycznej. – Biegły po oględzinach stwierdził podpalenie – mówi Bogdan Ślósarz, właściciel obiektu i dodaje, że wyraźnie było czuć zapach substancji ropopochodnej. Nad drzwiami pokazuje widoczny ślad po niej. Teraz na szczęście udało się uratować większość zwierząt , ale nie wszystkie.

To już drugi pożar tej samej stajni. Pierwszy raz paliła się w czerwcu ubiegłego roku. Do jej podpalenia przyznał się zatrzymany we wrześniu 2013 roku 21–latek, notabene sąsiad poszkodowanych. Tamto podpalenie widnieje w akcie oskarżenia, razem z pięcioma innymi, do których ten człowiek się przyznał. Pod koniec marca prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Jest w nim też wymienione podpalenie szopy w grudniu 2012 roku, też własności Bogdana Ślósarza. Na 9 czerwca wyznaczono termin posiedzenia sądu. Oskarżony czeka na nie na wolności, po tym jak w marcu tymczasowy areszt zamieniono mu na dozór policyjny. Dlatego rozczarowanie, a nawet złość mieszkańców wsi wywołała postawa policji.

Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce pożaru nie udali się od razu do domu oskarżonego, choć wydaje się to oczywiste że należało sprawdzić czy jest w domu i w jakim stanie. Jak dalej twierdzą mieszkańcy, oskarżony brał udział w zakrapianej imprezie w domu obok i powołują się na ustalenia biegłych z których wynika, że w chwili popełnienie zarzucanych mu czynów był w pełni poczytalny, ale znajdował się pod wpływem alkoholu. Mieszkańcy nie kryją, że byli zdenerwowani, może chwilami nawet agresywni. Tłumaczą to jednak bezsilnością wobec stróżów prawa, którzy przez dwie godziny odmawiali zapukania do domu oskarżonego argumentując, że byłoby to naruszanie miru domowego.

Żalą się też, że sami za to słyszeli, żeby uważali na słowa, bo mogą zostać skuci w kajdanki. – Było przestępstwo, okoliczności są takie same. I co? Jaki to dozór policyjny, skoro policjant nawet nie weszli do domu oskarżonego? – denerwuje się pan Bogdan. Policja nie chce ujawniać szczegółów tłumacząc to dobrem postępowania. I dodaje, że po ostatnim pożarze wzmocniono działania mające zapobiec kolejnym podpaleniom.

Ludzie jednak w to nie wierzą. Nie wierzą policji, ani prokuraturze. – Prokurator zachowuje się jak obrońca oskarżonego – mówi Bogdan Ślósarz. To samo usłyszeliśmy wczoraj od dwóch innych mieszkańców wsi.Wszyscy dziwią się dlaczego podpalenia, których dopuścił sie oskarżony są kwalifikowane jako przestępstwo z artykułu 288 paragraf 1 Kodeksu Karnego tj. jako niszczenie lub uszkodzenie mienia. – Uszkodzeniem może być wybicie okna, ale nie kiedy ktoś idzie z ogniem pod dom lub pod stajnię i pali żywcem zwierzęta – mówią.

Wnioskowana kara łączna dla oskarżonego to, jak wynika z aktu oskarżenia, 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. W Prokuraturze Rejonowej w Myślenicach powiedziano nam, że sprawa jest otwarta. Wprawdzie akt oskarżenia wraz z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze został skierowany, ale sąd może, lecz nie musi przychylić się do niego.

Zdarzenie z weekendu jest badane i na razie nie przypisuje się go oskarżonemu.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski