Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Też kiedyś siedziałem z kolegami pod blokiem

Rozmawiał Łukasz Madej
Rozmowa. - Tomasz Adamek w polityce? Nie pomyślałem, że to żart - zapewnia pięściarz KRZYSZTOF "DIABLO" WŁODARCZYK, mistrz świata WBC w wadze junior ciężkiej

- Witalij Kliczko chce zmieniać Ukrainę, Tomasz Adamek ratować Europę, a Pana do polityki nie ciągnie?

- Nie, na razie nie.

- Dlaczego?

- Żeby przejść do polityki, trzeba mieć jakąś wiedzę na ten temat. Tomek od razu rzucił się na głęboką wodę, a wydaje mi się, że to pochopny ruch. Powinien trochę poczekać. No i dobrze zapoznać się z tym, co ten - powiedziałbym - odłam PiS (Solidarna Polska - red.) chce zrobić, jakie ma przesłanie.

- Czyli powinien zacząć na przykład od funkcji radnego?

- Właśnie, a dopiero potem iść jeszcze dalej. Tomek jako osoba na pewno jest autorytetem dla wielu ludzi, ale teraz troszeczkę - jak niektórzy uważają - z pewnymi wypowiedziami się wygłupił. W każdym razie uderzył w dobrą stronę, bo w kierunku moherowych beretów, więc może jednak wejdzie do tego europarlamentu?

- Gdyby kandydował z Pana regionu, mógłby liczyć na głos mistrza świata?

- Tak, ale zagłosowałbym na niego jak sportowiec na sportowca, a nie dlatego, że mam takie same poglądy.

- Teraz Adamek będzie pewnie poniżej pasa obrywać dużo częściej niż między linami.

- Oj tak, polityka to bardzo nieczysta gra... Akurat Tomek pewnie nie musiał sugerować się pieniędzmi, ale chyba większość osób, które w niej się pojawiają, idzie tam ze względu na dobrobyt. Chcą się dorobić, co miesiąc dostawać dużą kasę.

- Wiadomość o starcie Adamka w wyborach pojawiła się w okolicach 1 kwietnia. Pomyślał Pan sobie wtedy: "Eee tam, to primaaprilisowy żart"?

- Nie, bo każdy robi to, co uważa za stosowne, a Tomek jest przecież dorosłym mężczyzną. On dobrze wie, czego chce od
swojego życia.

- Pana żadna partia nigdy nie kusiła?

- Z tego, co pamiętam, to nie. I tak jednak nie jestem zainteresowany. Hmm, jeszcze nie jestem, ale może kiedyś?

- Adamek to polityk nie z Pana bajki, ale jako pięściarz się podobał?

- Znaczy się... Nie, nie podobał mi się (śmiech).

- Pytam tylko o umiejętności.

- Tak, wiem, i poważnie mówiąc, to zawodnik, który na pewno nie odpuszcza, idzie do przodu, bez względu na sytuację zawsze walczy do końca. Wydaje mi się jednak, że charakter i styl boksowania troszeczkę mu się zmienił, więc mógłby wrócić do szkoleniowca, którego już miał (Andrzeja Gmitruka - red.) i który bardzo dobrze go trenował. Ale generalnie jest OK.

- Już od jakiegoś czasu kibice ostrzą sobie zęby na pojedynek właśnie Pana z "Góralem".

- Fajnie show byśmy zrobili. Obaj jesteśmy zawzięci. Dla mnie - mistrza świata najlepszej federacji, który przymierza się do wagi ciężkiej, byłby to fajny początek.

- Teraz, kiedy nie ma już Witalija Kliczki, podbić królewską kategorię w organizacji WBC będzie teoretycznie dużo łatwiej.

- No tak, ale ciągle jest kilku dobrych zawodników, którzy do tego pasa też się przymierzają. Powiem jednak szczerze, że jak coś sobie ubzduram - nawet to, że przypuszczalnie chcę być mistrzem świata wagi ciężkiej, to cel osiągnę. Kilkanaście miesięcy temu powiedziałem już coś takiego nawet swojej żonie.

- Co ona na to?
- Potwierdziła, że jestem zawzięty, i jak coś sobie zaplanuję, to przeważnie to realizuję.

- Amerykanie marzą o powrocie tytułu mistrza wagi ciężkiej do USA, a ich nowa nadzieja to Deontay Wilder.

- Jest bardzo niebezpieczny, mocno bije, ale wydaje mi się, że nie miał jeszcze prawdziwego sprawdzianu. Myślę, że przy większej intensywności walki mógłby"spuchnąć".

- Dużo mówi się też o Pana starciu z Marco Huckiem, mistrzem federacji WBO.

- Są takie przymiarki. Jestem gotowy na największe boje, na walki z innymi mistrzami też. Jak powtarza jeden z kolegów z branży: jeśli kasa będzie się zgadzać, to możemy usiąść do rozmów. W ogóle staram się, żeby najpierw zaboksować w tym półroczu, a tuż po wakacjach kolejny raz. Fajnie byłoby wyjść na ring też pod koniec roku. To byłaby taka przysłowiowa wisienka na torcie. Zresztą, dostaliśmy propozycję ze sztabu Grigorija Drozda, który stoczył ostatnio kilka fajnych walk. Ma teraz dużo łatwiejszą drogę, żeby zmierzyć się ze mną.

- Kilka dni temu odwiedził Pan Krynicę-Zdrój, gdzie swój gym otworzył Pana przyjaciel Paweł Kołodziej. Podoba się inicjatywa "Harnasia"?

- Podoba, i jak młodzież ruszy tyłki, pokaże, że też może do czegoś w życiu dojść, to klub będzie prosperować. Mam nadzieję, że ci młodzi ludzie się odnajdą i spędzą fajnie czas na nauce pięknego sportu, jakim jest boks. I może kiedyś powiedzą, że wzorowali się na takich ludziach jak Paweł Kołodziej, Krzysztof Włodarczyk, Artur Szpilka czy Andrzej Wawrzyk. Będziemy tam od czasu do czasu prowadzić lekcje. Wie pan, boks nie jest łatwą dyscypliną. Żona mnie niedawno zapytała: "Dlaczego nie jesteś piłkarzem?".

- Właśnie, dlaczego?

- Bo nie interesuje mnie monotonność. Wiadomo, jak się gra na najwyższym poziomie, to wszystko jest duże szybsze, ale wybrałem boks i kocham to, co robię. Trenuję już dziewiętnaście lat, więc jestem pełnoletnim pięściarzem.

- W piłkę Pan nie gra, ale ogląda?

- Klubów typu Legia, Widzew, Śląsk czy inne - nie, ale reprezentację już tak, chociaż ciągle się zawodzę. Znudziła mi się jednak przyśpiewka "Polacy nic się nie stało".

- Kołodziej wydał wojnę społecznym patologiom. Jeździ Pan po polskich miastach i często widzi młodych ludzi na ławce z piwem?

- Tak, widzę, i muszę powiedzieć, że kiedyś było tego dużo mniej. Pamiętam siebie jako dzieciaka - może nie z piwem czy papierosem, ale też siedziałem gdzieś po klatkach, pod blokiem. Robiliśmy jednak dużo więcej pozytywnych rzeczy. Ruchu było dużo, dużo więcej niż teraz. Wydaje mi się, że obecnie młodzież nie ma co ze sobą zrobić i myśli w taki sposób: "Dobra, trzeba to życie jakoś przeżyć, więc czemu nie na łatwiźnie"?

- Wróćmy do boksu - w listopadzie gala w Krakowie. Dobry pomysł?

- Taka impreza to zawsze dobry pomysł, oby tylko publiczność dopisała. Kraków jednak miał kiedyś wspaniałych pięściarzy, a z jednym nawet przegrałem na mistrzostwach Polski w Świeciu. To był mój imiennik, Krzysztof Szlachetko. Tak, jak najbardziej, Kraków to dobre miejsce na fajną galę boksu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski