Wśród wcześniejszych filmów Aronofsky’ego wymienić należy „Pi”, „Requiem dla snu” czy „Źródło”. Wspomnienia o pogłębionej refleksji nad ludzkim życiem, jakie wywołują zwykle u widzów te dzieła, tym razem zostawmy jednak w domu.
„Noe: Wybrany przez Boga” to zupełnie inna liga – komercyjna produkcja, naszpikowana wizualnymi fajerwerkami, wcale nie aspirująca do tego, by wstrząsnąć naszym światopoglądem lub przynajmniej lekko go poruszyć.
Nie oznacza to jednak, że „Noe” nie znajdzie swych wielbicieli. Dzieło trafi w gusta fanów filmów spod znaku fantasy, w których treść ustępuje często miejsca efektownej formie i rozwiązaniom inscenizacyjnym – im bardziej wymyślnym, tym lepiej. A tych w najnowszym filmie Aronofsky’ego nie brakuje.
Może dlatego, że scenariusz powstawał nie tylko w oparciu o biblijny, ale także apokryficzny przekaz. Reżyser puścił więc całkowicie wodze fantazji. Efektem tego są na przykład postaci aniołów, które pomagają Noemu w budowaniu arki. Istoty niebieskie, zaklęte w „ciała” kamiennych gigantów, z powodzeniem znalazłyby sobie miejsce także w świecie wykreowanym przez Petera Jacksona, w słynnej serii o Władcy Pierścieni czy Hobbicie.
Kostiumy ludzkich postaci przenoszą nas natomiast w zupełnie inne rejony, znane z filmów postapokaliptycznych, rozgrywających się nie tyle w przeszłości, co przygnębiającej przyszłości.
„Noe” Aronofsy’ego jest po prostu dziełem – hybrydą. Za odpowiednie pieniądze powtykano w nie dotychczasowe osiągnięcia kinematografii głównego nurtu w celu zapewnienia widzom rozrywki. Zgodnie z tym założeniem Russell Crowe jako Noe pręży na ekranie muskuły, a Anthony Hopkins, kreując postać jego ojca, w dniu zagłady marzy o... zjedzeniu jagody.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?