Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mogę być dobry jak Piszczek

Rozmawiał Łukasz Madej
Damian Zbozień, w pojedynku z gwiazdą ligi, Hulkiem
Damian Zbozień, w pojedynku z gwiazdą ligi, Hulkiem archiwum zawodnika
Rozmowa z pochodzącym z podsądeckiego Łącka piłkarzem DAMIANEM ZBOZIENIEM, obecnie występującym w rosyjskim Amkarze Perm

- Zdrastwujtie (po rosyjsku: dzień dobry).

- Priviet (cześć).

- Moja znajomość rosyjskiego na tym się już kończy. A Pana?

- A u mnie wygląda dużo lepiej. Codziennie uczę się nowych słówek. Spokojnie potrafię już się dogadać.

- W takim razie jak jest po rosyjsku śliwowica łącka?

- Hmm, myślę, że w każdym języku będzie brzmieć tak samo (śmiech). Ale tego, czy w Rosji są jeszcze mocniejsze trunki, to nie wiem, bo do Permu przyjechałem grać w piłkę, rozwijać się jako zawodnik, a nie szukać alkoholi i rozrywek.

- Z czytaniem i pisaniem też szybko idzie?

- Czytać potrafię, ale na pewno nie powiem, że płynnie, a pisania na razie jeszcze się nie uczę. Wolę poświęcać czas na nowe słówka. Dopiero, kiedy będę bardzo dobrze mówić, wezmę się za pisanie.

- Kozaka już Pan też umie zatańczyć?

- Na razie nie było okazji poćwiczyć.

- Ale ulubioną gitarę ze sobą Pan zabrał?

- Niestety nie, jednak mam taki plan, żeby już na miejscu sobie jakąś kupić. Wolny czas, przynajmniej na razie, wolę poświęcać na naukę języka.

- Przez najbliższe dwa lata będzie też okazja nabrać doświadczenia w pilotażu.

- No tak, to nieuniknione, bo trzeba przyzwyczaić się do ciągłego latania. Ze względu na odległości, na każdy mecz poza swoim obiektem trzeba wybierać się samolotem.

- W Permie mieszka Pan sam?

- Tak, wynająłem mieszkanie blisko centrum miasta. Nie mam na co narzekać. Szkoda tylko, że jestem bardzo daleko od domu, ale taki już mam zawód. Trzeba do tego przywyknąć. Z rodziną kontaktuję się regularnie przez Skype'a, no a w Amkarze grają przecież jeszcze Janusz Gol i Jakub Wawrzyniak. Do tego w Tereku Grozny są moi koledzy z Legii Warszawa: Marcin Komorowski i Maciej Rybus. W Rosji jest też Artur Jędrzejczyk.

- Gerard Depardieu ze względu na niższe podatki został Rosjaninem. Z Panem może być wkrótce podobnie?

- Odpowiem stanowczo - nie.

- Ale pieniądze...
- …zarobię duże. Jasne, że pod tym względem z oferty też się ucieszyłem, ale nie kwoty były najważniejsze. Za dużo mniejsze też zgodziłbym się na wyjazd. Zresztą, dżentelmeni nawet nie powinni o tym rozmawiać. Wyjechałem do Rosji, żeby przede wszystkim rozwijać się jako piłkarz. A przecież jest tu na tle kogo się sprawdzić. Takie nazwisko jak Hulk zna chyba każdy kibic na świecie, prawda? Skoro on zdecydował się na grę w Rosji, a chciała go nawet Chelsea Londyn, to chyba można sobie łatwo wyobrazić, jak w rosyjskiej lidze wszystko jest poukładane. Przez kibiców nie do końca zorientowanych w realiach rozgrywki są niedoceniane, ale przez samych piłkarzy już tak.

- Panuje przekonanie, że oba kraje - Rosja i Polska - ze względu na trudną historię się nie lubią. Jak jest w rzeczywistości?

- Nie ma żadnych animozji. Wszyscy są do mnie pozytywnie nastawieni. Atmosfera w klubie jest bardzo dobra. Moim zdaniem ludzie w Permie nie żyją mocno polityką. No i nie zauważyłem żadnych reakcji na całą sytuację związaną z Krymem.

- Na ulicach jest już Pan rozpoznawany?

- Nie, na razie nie zdarzyło mi się, żeby ktoś mnie zaczepił.

- Obudził się Pan pierwszy raz w Permie, otworzył okno i co sobie pomyślał?

- Że pora wstawać i brać się do roboty (śmiech). Samo miasto jest bardzo duże, choć stare. Mam tu wszystko, czego potrzebuję, więc marudzić nie można. Tak jak mówiłem, przyjechałem tu grać w piłkę, a reszta to tylko dodatki.

- Przed Panem pierwsze święta aż tak daleko od domu?

- Tak, pierwsze.

- Nigdy Pan nie ukrywał, że regularnie chodzi do kościoła. W Rosji jest gdzie?

- Tak, znalazłem w Permie kościół katolicki. Jeśli tylko mogę, staram się do niego uczęszczać, jednak w niedzielę msze święte są tylko o godzinach 11 i 13, a z reguły mam wtedy trening. Jeśli nie mogę iść, odpalam w mieszkaniu komputer, włączam mszę online z Polski i w taki sposób w niej uczestniczę.

- Wróćmy do piłki - zaczął już Pan występować w pierwszym składzie Amkara.

- Zgadza się, a rywalizacja jest ostra. Niedawno trzy spotkania zagrałem w wyjściowej jedenastce i będę walczyć dalej, by ten stan rzeczy pozostał.

- Trenerom Amkara musiał Pan bardzo przypaść do gustu, bo co prawda zaliczył Pan testy, ale tylko medyczne.

- Przez dwie i pół godziny sprawdzali, czy jestem zdrowy. Prześwietlili mnie od stóp do głów. Gdy byłem w Piaście Gliwice, graliśmy sparing z Amkarem. Może wtedy wpadłem w oko szkoleniowcom? Tego akurat nie wiem, ale piłkarze z Permu pamiętają tamto spotkanie.

- Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund powinien zacząć się bać o miejsce w kadrze Polski?

- Nie przesadzajmy, Łukasz to czołowy prawy obrońca w Europie, jest na tę chwilę poza moim zasięgiem. No, ale czemu nie miałbym powalczyć o miejsce tuż za nim? Wiem, że Adam Nawałka i reszta sztabu reprezentacji mnie obserwuje. Gra w kadrze to moje marzenie. Plan jest taki: nauczyć się języka rosyjskiego, już na stałe grać w pierwszym składzie Amkara i trafić do reprezentacji.

- Za jakiś czas z Rosji będzie łatwiej wyruszyć na podbój zachodniej Europy?
- Nie do końca. Koledzy opowiadali, że najpierw celem powinno być przejście do któregoś z klubów moskiewskich, a dopiero stamtąd droga na Zachód jest szeroko otwarta. Chciałbym podpisać kolejny kontrakt w jeszcze mocniejszym klubie, ale to melodia przyszłości. W tej chwili skupiam się na obecnej drużynie.

- Wymarzona liga?

- Bundesliga.

- Ambitnie.

- Polacy już pokazali, że w Niemczech mogę sobie dać radę. Dlaczego mnie nie miałoby się udać? Wierzę, że poradziłbym sobie. Na razie przede mną dużo pracy.

- Stawy nie wysiadają? Pytam, bo Amkar gra na sztucznej nawierzchni.

- Nie, nie ma z tym kłopotu. Tutaj do treningów mamy boisko sztuczne i trawiaste. W zależności od tego, na jakim zagramy najbliższy mecz, na takim mamy zajęcia.

- Z Sandecją Nowy Sącz nadal jest Pan na bieżąco?

- Tak, cały czas śledzę wyniki.

- I podoba się Panu drużyna stworzona przez trenera Ryszarda Kuźmę?

- Ciężko mi się wypowiedzieć, bo, niestety, nie mam możliwości oglądania występów Sandecji - przeważnie śledzę tylko wyniki i składy.

- Kuźma postawił na chyba najtrudniejszy - ładny dla oka futbol.

- I bardzo fajnie, bo jak dobrze pamiętam, kibice w Nowym Sączu są wymagający, więc tylko taki futbol będą akceptować. Trzymam kciuki za drużynę.

- Z którymś z kolegów z Sandecji ma Pan jeszcze kontakt?

- Obecnie nie, tylko od czasu do czasu rozmawiam z Markiem Koziołem i Sebastianem Szczepańskim.

- Już w sobotę mecz z Kolejarzem Stróże, a co jakiś czas wraca pomysł połączenia "biało-czarnych" właśnie z sąsiadem zza miedzy. Podpisałby się Pan pod takim projektem?

- Trudno mi mówić akurat na ten temat, ale wydaje mi się, że kibice z Nowego Sącza by tego nie zaakceptowali. Tak naprawdę to w mieście brakuje stadionu. Mam jednak nadzieję, że w tym sezonie dobre wyniki drużyny pociągną za sobą rozwój całego klubu i ekstraklasa za jakiś czas zawita w końcu na Sądecczyznę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski