Jeśli bowiem pielęgniarki nie będą miały obowiązku i finansowej motywacji, by tym się zająć, na pewno nie wezmą na siebie ogromnej przecież odpowiedzialności za leczenie pacjenta.
Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia w polskiej służbie zdrowia pracuje 180 tys. pielęgniarek. Nie wiadomo jednak, ile z nich ma wykształcenie wyższe. Zakładając optymistycznie, że tytuł magistra posiada nieco mniej niż połowa, czyli około 70-80 tys., może się okazać, że ich zaangażowanie w wypisywanie recept nie wpłynie znacząco na zmniejszenie kolejek w przychodniach.
To prawda, że w Europie, m.in. w Wielkiej Brytanii czy Szwecji, pielęgniarki przepisują leki, ale system kształcenia ich w tych krajach jest zupełnie inny. W Polsce tymczasem pielęgniarka bez zlecenia lekarza może podać choremu paracetamol czy pyralgin, ale już nie ibuprofen, który można bez problemu kupić na stacji benzynowej czy przy kasie w supermarkecie.
Ministerstwo, które przez lata ograniczało pozycję i kompetencje pielęgniarek, teraz na siłę próbuje je zwiększać. Nie da się tego jednak zrobić bez specjalistycznych szkoleń. Pytanie, czy znajdą się na nie pieniądze.
Lepiej byłoby, gdyby minister Arłukowicz reformowanie polskiej służby zdrowia zaczął od uproszczenia systemu refundacji leków. Teraz jest on tak skomplikowany, że nawet lekarze z trudem się w nim poruszają i niepotrzebnie tracą czas na szukanie medykamentów. A za drzwiami gabinetu kolejka pacjentów rośnie.**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?