Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomnik dla Kaczyńskiego

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Jakub Szymczuk to jeden z najlepszych polskich fotografików młodego pokolenia, który pracuje dla Gościa Niedzielnego. Ustawił w Parlamencie Europejskim swoje zdjęcia z kijowskiego Majdanu.

Tłumy ludzi, a potem spokojna rozmowa. Fotografuje twarze: Franciszka w samochodzie w Rio de Janeiro, tak, tak, także słynne zdjęcie Przemysława Wiplera po przejściach. I tego człowieka zastrzelonego na Majdanie 20 lutego. W internecie kliknięto je ponad milion razy. Obiektyw chwyta niezależnie od kontekstu: fotografik nadaje sens portretowi, łapiąc moment, uśmiech, wyraz twarzy, szuka w niej nadziei.

Zastrzelony na Majdanie jeszcze jakby walczył o życie (władze PE nie zgodziły się umieszczać tego drastycznego zdjęcia), za parę lat Ukraińcy postawią mu pomnik. Ale są tacy fotograficy, którzy strzelają tylko pomniki – gdy te wreszcie staną. Dla nich one żyją jak ludzie. Gospodarze cokołów mają swoje lepsze i gorsze dni w zależności od pogody, pory roku i nastawienia artysty.

Pomniki – to banał – są znakiem szacunku dla bohaterów. Są mniej dla zmarłych, bardziej dla nas. Pomniki są znakiem kontynuacji – sygnałem, że nie odcinamy się od tego, co było, że każde pokolenie nie musi zaczynać od nowa. Patrzymy na te figury jak na memento: „nie rób tego, a tamto rób”. Taki podręcznik dla mijających je polityków.

Obama dostał Nobla za plany. Także pomnik – jak Narutowiczowi – stawiamy czasami za dobre intencje, których bohaterowi nie odmawiamy. Żadnego pomnika nie poprą wszyscy. Ktoś nie lubił kandydata na cokół, inny nie lubi jego współpracowników, ktoś nie cenił jego polityki. Gdy za dużo w naszych miastach nazw typu rondo Czterdziestolatka, to znak, że jako społeczeństwo stajemy się infantylni.

Nieraz braknie spiżu dla Miłosza, dla Kaczyńskiego, dla Geremka, bo każdego ktoś nie lubił i „póki żyje”, nie ustąpi. Narodowa bieda. Wtedy powstaje pomysł, by postawić pomnik Kaszy Mannie. Każdy pomnik ma rysy. Prawie nikt z bohaterów nie był święty. Wydajemy grube pieniądze na pomniki także dlatego, by pamiętać o słabych stronach ludzi wielkiego czynu: Witosa, Dmowskiego czy Piłsudskiego. Tym, którzy nas nie ruszają, nie wywołują emocji, raczej pomników nie stawiamy.

Pomniki są jeszcze po to, by patrzeć w przyszłość, by zamknąć jakiś okres, uszlachetnić granitem i iść dalej. Są jak balsam na sumienie narodu lub na jego rany. Gdy go nie nałożymy, nie będzie się goić.

Lechowi Kaczyńskiemu ulice i tablice jako pierwsze ofiarowały Odessa, Tbilisi, Wilno i Kiszyniów. Potem niektóre polskie miasta. Ale jak widać, nie dojrzeliśmy jeszcze, żeby postawić go w Warszawie czy Krakowie. Żeby sobie powiedzieć: to nie dla PiS, nie „dla Jarosława”, nie przeciw PO, ale, żeby uszanować prezydenta, który zginął na służbie. Uszanować ten skołatany kraj, którym rządził.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski