Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Platforma kontra prezydent. Więcej pytań niż odpowiedzi

Agnieszka Maj, Maciej Pietrzyk
Fot. Archiwum
Kontrowersje. Radni nie zgadzają się z Jackiem Majchrowskim w sprawie formy i terminu przeprowadzenia referendum dotyczącego zimowych igrzysk olimpijskich, które miasto chce zorganizować w 2022 roku.

Polityczna przepychanka o referendum w sprawie zimowych igrzysk w 2022 roku coraz bardziej się nakręca.

Prezydent chce, aby zapytać mieszkańców tylko o olimpiadę i proponuje jeden z czerwcowych weekendów. Radni PO opowiadają się za terminem 25 maja, razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Uważają, że dzięki temu referendum będzie tańsze, a frekwencja wyższa. – Może nawet 35 proc. – mówi Dominik Jaśkowiec, wiceprzewodniczący krakowskiej PO. Aby referendum było ważne, musi wziąć w nim udział przynajmniej 30 proc. krakowian.

Wczoraj poznaliśmy także dodatkowe pytania (w ramce obok), które przy tej okazji przygotowali radni Platformy. Dotyczą one tak różnych dziedzin życia społecznego jak budowa metra, system monitoringu wizyjnego oraz przeznaczenia więcej pieniędzy na rozbudowę ścieżek rowerowych.

Tymczasem prezydent Majchrowski pracuje nad własnym projektem uchwały, zgodnie z którym w referendum znajdzie się tylko jedno pytanie – o igrzyska. W dodatku chce przeprowadzić je w czerwcu. – Prezydenta przekonały argumentacje Państwowej Komisji Wyborczej, która nie zaleca łączenia referendum z wyborami – mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta.

Radni przekonują jednak, że to nie jest zabronione. Zapowiadają także, że nie dopuszczą do głosowania nad prezydenckim projektem na dzisiejszej sesji. –To prezydent pierwszy chciał referendum w sprawie igrzysk. My wykorzystamy tę okazję, aby zapytać mieszkańców o inne sprawy – mówi Grzegorz Stawowy, szef klubu radnych PO.

­ – Wprowadzenie dodatkowych pytań nic nie kosztuje – przekonuje marszałek województwa Marek Sowa (też PO). Jego zdaniem połączenie referendum z wyborami to jedyny sposób, aby z tego zamieszania wyjść z twarzą. – Nasze szanse na igrzyska i tak obniżyły się po tym, jak prezydent zaproponował referendum. Jeśli odbyłoby się w czerwcu, to frekwencja wyniesie kilkanaście procent – mówi Marek Sowa. Wczoraj napisał list do Jacka Majchrowskiego, w którym krytykuje jego działania w sprawie igrzysk.

Radni PO mają większość w Radzie Miasta. To pozwoli im przegłosować projekt, choć poprawki do niego zamierzają złożyć radni PiS.

Pytania, które Platforma chce nam zadać w referendum

1. Czy jest Pani/Pan za zorganizowaniem i przeprowadzeniem przez Kraków zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku?

2. Czy jest Pani/Pan za budową metra w Krakowie?

3. Czy jest Pani/Pan za stworzeniem w Krakowie systemu monitoringu wizyjnego, którego celem byłaby poprawa bezpieczeństwa w mieście?

4. Czy w Krakowie powinno się przeznaczać większe środki budżetowe na budowę ścieżek rowerowych?

W tej kadencji samorządu w Polsce odbyły się 133 lokalne referenda

Radni PO chcą połączyć referendum w sprawie zimowych igrzysk w 2022 roku z wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się 25 maja.

– Podobny pomysł ma Poznań, który chce 25 maja zapytać o zagospodarowanie terenów zielonych – mówi Dominik Jaśkowiec, wiceprzewodniczący krakowskiej PO. Przypomina, że lokalne referenda były organizowane także przy okazji poprzednich wyborów do europarlamentu: m.in. w Tychach i Makowie Podhalańskim.

Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa, chce natomiast zorganizować referendum w czerwcu. Wczoraj Marek Sowa (PO), marszałek województwa małopolskiego, napisał w tej sprawie list do prezydenta.

„Przeciąganie debaty wokół tej inicjatywy nie będzie jej służyć, a przeprowadzenie referendum w innym terminie – jak sądzę przy niskiej frekwencji – całkowicie po­grzebie szanse Krakowa na wejście do fazy finałowej, które i tak, w świetle ostatnich zdarzeń, zostały na własne życzenie osłabione” – czytamy w liście. Marszałek dodał, że podjęta inicjatywa przeprowadzenia referendum pogłębia chaos w przygotowaniach do igrzysk i „poddaje w wątpliwość determinację miasta w procesie ubiegania się o przyznanie mu roli gospodarza”.

Według prezydenta Jacka Majchrowskiego referendum powinno dotyczyć tylko igrzysk.

– Dodatkowe pytania tylko pozornie są proste. W czasie kampanii przed referendum należy mieszkańcom wyjaśnić, ile będzie kosztować budowa metra, jego utrzymanie. Nikt nie da także gwarancji, że po zamontowaniu kamer w Krakowie stanie się o wiele bezpieczniej – mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka prezydenta.

Koszt organizacji referendum wynosi od 1 do 9 zł na jedną osobę uprawnioną do głosowania. W Krakowie takich osób jest około 600 tys., co oznacza, że zapłacilibyśmy za nie od 600 tys. do 6 mln zł (jeśli nie będzie razem z wyborami).

W pierwszych trzech latach obecnej kadencji samorządu (od września 2010 r. do września 2013 r.) w całym kraju odbyły się 133 referenda lokalne. Zdecydowana większość, bo aż 111 dotyczyła odwołania lokalnych władz. Z tego zaledwie 16 zakończyło się powodzeniem, czyli do urn poszło konieczne dla ważności referendum odwoławczego 3/5 wyborców, którzy brali udział we wcześniejszym wyborze odwoływanych władz.

W Małopolsce takie referendum odbyło się tylko w trzech miejscowościach. Nad zwolnieniem ze stanowiska swoich burmistrzów w 2013 r. głosowali mieszkańcy Trzebini i Zakopanego, a w 2012 r. Kalwarii Zebrzydowskiej. Wszystkie z powodu zbyt małej liczby głosujących zostały uznane za nieważne (frekwencja wynosiła od 10 do 16 proc.). Włodarzy swoich miejscowości udało się za to odwołać m.in. mieszkańcom Bytomia i Elbląga.

Znacznie mniejszym powodzeniem w naszym kraju cieszą się referenda, w których mieszkańcy danej miejscowości mają okazję wypowiedzieć się na ważny dla wszystkich temat. W latach 2010–2013 takich głosowań mieliśmy w Polsce 22, ale tylko 9 okazało się ważnych, czyli do głosowania przyszło więcej niż 30 proc. mieszkańców uprawnionych do głosowania.

W Małopolsce w tej kadencji referenda odbyły się w gminie Bystra-Sidzina (2012 r.) i w Gołczy (2013 r.). Oba były ważne. Mieszkańcy Bystrej-Sidziny zdecydowali, że system kanalizacji chcą mieć grawitacyjny, a nie ciśnieniowy, natomiast mieszkający w Gołczy, że nie chcą na terenie gminy farm wiatrowych.

W obu przypadkach też głos zabrany przez mieszkańców był wiążący dla lokalnych władz, bo były dwie odpowiedzi i za jedną z nich opowiedziała się ponad połowa głosujących. Jeżeli referendum byłoby ważne, ale żadnej z kilku odpowiedzi nie poparłoby więcej niż 50 proc. głosujących, to referendum miałoby tylko charakter konsultacyjny, czyli władze miejscowości nie byłyby zobowiązane brać pod uwagę wyniku referendum.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski