Putin się uśmiecha. A ona mówi dalej: „Widzę, że ludzie stoją z flagami, krzyczą radośnie i mają szczęśliwe twarze”. – Kochają mnie... – chełpi się Putin i pyta: A czy ściskam im ręce? Na co wróżka: „Nie. Trumna jest zamknięta”.
Tak zawsze było. Oto Hitler słyszy od żydowskiego krawca, gdy ten wziął już miarę, że materiału wystarczy na trzy garnitury. „Jak to – zdziwił się Führer – inni krawcy szyli z takiego kawałka raptem jeden, i to bez kamizelki”. I słyszy: „U nich był pan wielki, u mnie – bardzo mały”.
Postać z morderczym wąsem pojawia się i w inscenizacji czarnej komedii „Arszenik i stare koronki” (napisanej przez Josepha Otto Kessel-ringa w roku, gdy II Apokalipsa zaczynała ogarniać świat), którą przygotował Krzysztof Babicki.
Ale bynajmniej nie ma w wystawionym w Teatrze im. J. Słowackiego spektaklu żadnych postdramatycznych uwspółcześnień, żadnego publicystycznego zawracania Wisły kijem, żadnych prowokacji, eksperymentów i odświeżanej awangardy.
Słowem niczego, co widzowi psułoby pobyt w teatrze. Babicki starym wygą jest i wie, że sztuką wystawienia sztuki po wielekroć sprawdzonej przez scenę, a w tym przypadku i film, jest wydobyć wszelkie walory tekstu, dodać parę smaczków (koafiura i okulary Mortimera Brewstera), znaleźć stosowne tempo i dobrać aktorów tak, by zapewnili dobrą zabawę. Bo Babicki jeszcze pamięta czasy, gdy teatr stał aktorem – jego nazwisko przyciągało, on był magnesem do kupienia biletu. Jemu biło się brawo już na wejście – jak teraz Annie Polony, która po półwieczu bez mała stanęła na tej scenie, by z Urszulą Popiel tworzyć uroczy tandem sióstr Brewster.
Być poczęstowanym przez Annę Polony porzeczkowym winem, nic to, że z arszenikiem, zobaczyć, jak zwinnie śmiga, niczym fryga, z kolejną karafką – czyż to nie radość? Świetny miał koncept reżyser, by właśnie tym dwu aktorkom powierzyć role owych sióstr, co to z osobliwą fantazją pozwalają panom opuszczać ziemski padół. W ogóle wszystkie role Babicki obsadził akuratnie, i właściwie należałoby cały zespół wymienić: i Krzysztofa Jędryska, i Tomasza Wysockiego, i Macieja Jackowskiego, i Wojciecha Skibińskiego, i Natalię Strzelecką, i Tadeusza Ziębę, i... Jest lekko, zabawnie, ot, igraszki z konwencją, która takim scenicznym ramotkom przystoi.
Może tylko szkoda, że od urody i lekkości całości – także kostiumów Sławomira Smolorza i dobranej muzyki – odstaje scenografia Marka Brauna; jakby już ze świata, o którym ten spektakl przez dwie godziny z dodatkiem pozwala zapomnieć. Bo to jednak bibelot wzięty z przeszłości i winien być położony na starych meblach, po co zatem scenograficzna współczesność?
„Stare i nowe w Krakowie”, teatralnym, interesująco opisała w najnowszym numerze „Twórczości” Elżbieta Baniewicz, dokonując analizy dokonań dyrektora Teatru im. Słowackiego. Analizy, na którą zasłużył. Tak inwestycyjną skutecznością (Małopolski Ogród Sztuki!), jak i artystyczną rozwagą. „Krzysztof Orzechowski prowadzi (od piętnastu lat) teatr repertuarowy, to znaczy usiłuje pokazać dzieła autorów wielu epok i narodowości tak, by wydobyć z nich osobny świat autora, właściwą mu wrażliwość, sposób wyrażania myśli, słowem, jego niepowtarzalny styl i osobowość.
Nie uprawia teatru autorskiego (sam zrezygnował z reżyserowania), tylko stara się zaspokajać różne potrzeby i oczekiwania widzów” – zauważa Baniewicz, doceniając również stworzenie „coraz lepszego zespołu artystycznego, który nie wywołuje skandali, nie jest lansowany przez modne środowiska, a frekwencja od lat przekracza 90 procent”.
Zespół na miarę sceny narodowej? To Krzysztof Jasiński rozstrzyga: „Narodowy powinien być tam, gdzie jest najładniejszy żyrandol”. A teraz jeszcze i Anna Polony tam gra. Nic dziwnego, że bilety wyprzedane na wiele spektakli naprzód.
Śmiejmy się. Nie tylko z tyranów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?