– O czym Pan myślał, wybiegając w niedzielę na boisko po sześciotygodniowej przerwie w piłkarskich treningach? Nie obawiał się Pan, że nie spełni oczekiwań trenera i limanowskich kibiców?
– Odczuwałem lekką tremę, nie byłem bowiem pewien swej dyspozycji. Na dodatek udział w meczu rozpocząłem w momencie, gdy prowadziliśmy z Siarką Tarnobrzeg 2:1, grając w „dziesiątkę”, a rywal ze wszystkich sił, nie przebierając w środkach, dążył do wyrównania. Na szczęście udało się nam utrzymać wynik, ale ze swego występu nie jestem w pełni zadowolony. Te zaległości treningowe musiały znaleźć swe odbicie w mojej postawie.
– Pan, najskuteczniejszy strzelec Limanovii Szubryt, miał pomagać w obronie korzystnego dla niej wyniku?
– Trener Dariusz Siekliński wystawił mnie nie w ataku, lecz na prawej pomocy i w kilku przypadkach udało mi się powstrzymać ataki przeciwników.
– Sezon rozpoczęliście nieszczególnie, bowiem od porażki z krakowską Garbarnią.
– Mecze inaugurujące każdą rundę rządzą się własnymi prawami. Drużyny grają w nowych składach, pozyskani zawodnicy chcą pokazać się z jak najlepszej strony. „Garbarze” rozegrali dobre spotkanie, zaś nam nic nie wychodziło. Bardzo żal tych straconych punktów. Tym bardziej, że dwa swe kolejne mecze krakowianie przegrali.
– Za to wy „zaskoczyliście”, odnosząc tyleż zwycięstw. I to z drużynami ze ścisłej II–ligowej czołówki.
– Cieszy komplet punktów zdobytych w spotkaniach z Wigrami Suwałki i Siarką Tarnobrzeg. W znaczący sposób przybliżyły one nas do zajęcia miejsca gwarantującego udział w jednej, połączonej z dwóch, grupie II ligi.
– Założony przed sezonem cel więc się nie zmienił?
– Nie zapominajmy, że chociaż w naszej drużynie występują gracze z niemałym dorobkiem, to przecież wciąż jesteśmy beniaminkiem. Pewnie, że jeśli otworzy się szansa na włączenie się do rywalizacji o pierwszą ligę, to punktów rozdawać nie będziemy Ale bądźmy realistami: nawet gdyby udało się zająć gwarantującą awans lokatę, to powstałby kłopot z uzyskaniem licencji.
– Czuje się Pan w stu procentach gotowy do występów od pierwszej do ostatniej minuty?
– Długo leczyłem uszkodzone więzadło piszczelowo-strzałkowe. Na szczęście obyło się bez operacji. Po treningach i w godzinach rannych odczuwam jeszcze ból, ale z każdym dniem powinno być lepiej. Liczę zatem na grę w coraz dłuższym wymiarze czasowym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?