Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótsze kolejki, brak limitów w leczeniu onkologicznym. Ale bez pieniędzy...

Dorota Stec-Fus
Zdrowie. Minister Bartosz Arłukowicz przedstawił plan skrócenia kolejek do leczenia. - To następne przedwyborcze zapowiedzi, które z pewnością nie zostaną zrealizowane - mówi ekspert ds. zdrowia dr Krzysztof Łanda. Ale nie brakuje też optymistów.

W pakiecie projektowanych zmian najważniejszą jest zapowiedź zniesienia limitów w leczeniu chorych na raka. Oznacza to, że placówka onkologiczna nie będzie uzależniała terminu zabiegów od przydzielonego przez Narodowy Fundusz Zdrowia limitu. A pacjent - jeśli będzie to konieczne - trafi na stół natychmiast. To samo dotyczy radioterapii i chemioterapii, na które chorzy częstokroć muszą czekać wiele tygodni.

Program przewiduje także, że czas od podejrzenia nowotworu do rozpoczęcia terapii nie może przekroczyć 9 tygodni. Równocześnie - to bardzo ważna propozycja - jeśli lekarz podstawowej opieki zdrowotnej nabierze podejrzeń, że jego pacjent może być chory na raka, sam skieruje go na badania diagnostyczne. Teraz musi wysłać go do specjalisty, bo tylko on ma prawo wypisać skierowanie np. na badanie tomografem czy rezonansem magnetycznym. A to wydłuża czas rozpoczęcia leczenia.

Problem w tym, że na realizację tych zamierzeń resort nie przewiduje żadnych dodatkowych funduszy. A bez tego, zdaniem większości komentatorów, plan Arłukowicza jest pustą obietnicą. - Gdyby minister myślał o tym na poważnie, wprowadzanie zmian rozpocząłby już dziś, bo do tego wystarczy jego jedno rozporządzenie. Tymczasem mówi, że plan wejdzie w życie od stycznia! Takich obietnic minister składał już wiele - komentuje dr Krzysztof Łanda, ekspert Business Centre Club i Fundacji Watch Health Care.

Ale dr Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia, widzi szanse powodzenia programu. - Konieczne jest przeorganizowanie systemu. Dzisiaj większość pacjentów po chemioterapii i radioterapii zostawianych jest w szpitalu, bo ta procedura jest dobrze wyceniana i placówki sporo na tym zarabiają. Tymczasem 80 proc. z nich może tego samego dnia wrócić do domu, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zostałyby przeznaczone na zabiegi - podkreśla.

Dr Kozierkiewicz dodaje, że w krajach zachodnich tylko 8-12 proc. pacjentów po otrzymaniu chemii lub naświetlaniu zostaje w szpitalu.

Wtóruje mu dr Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego, ubolewając równocześnie, że proponowane zmiany to efekt wieloletniej, rozpaczliwej walki lekarzy i pacjentów.

Kolejna ważna zmiana dotyczy zniesienia obowiązku przepisywania leków dla przewlekle chorych przez specjalistów. Dziś taki pacjent - choć w jego stanie zdrowia nic nie może się zmienić i każdorazowo otrzymuje te same preparaty - co 2-3 trzy miesiące musi zapisywać się na wizytę do specjalisty tylko po to, by otrzymać receptę. Tym samym blokuje miejsce innym chorym. Teraz - jak wynika z zapowiedzi ministra Arłukowicza - za wypisywanie recept mają być odpowiedzialne pielęgniarki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski