Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto uwierzy Putinowi?

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Wojna? Przecież Ukraińcy nie strzelają, chociaż zajmowane jest ich terytorium. Raczej napaść. Referendum? Przecież nie było żadnej kampanii referendalnej, a „głosowanie” zarządzono wbrew prawu Ukrainy. Głosował każdy, kto akurat dostał się na półwysep.

Na Krym nie wpuszczono tymczasem misji OBWE, chociaż Rosja należy do tej organizacji. Nie ma zresztą poważnego głosowania pod osłoną karabinów i czołgów. Trzeba raczej mówić o dzikim plebiscycie. „Mieszkańcy Krymu wybierają i zdecydują”, pisze jeden z portali w niedzielny poranek. Czy na pewno decyzja nie była podjęta wcześniej i wcale nie na Krymie?

„Sytuacja jak z Kosowem” – dowodzi jeden z ekspertów. Tyle że tam, przed podziałem, latami trwały czystki etniczne, a na Krymie nikt nie słyszał o prześladowaniach Rosjan. Mateusz Piskorski i mało znany poseł z SLD i jeszcze jeden z Solidarnej Polski pojechali na Krym jako „obserwatorzy” – w rzeczywistości ich rolą było uczestnictwo w maskaradzie, udawaniu referendum.

„Krym dostał się Ukrainie”, bo Chruszczow się upił, w wystąpieniu Putina dowodem na rosyjskość Krymu jest chrzest św. Włodzimierza na półwyspie. Po pierwsze, św. Włodzimierz nie był Rosjaninem, a panował w Kijowie, po drugie, przytoczony przez Putina fakt świadczy bardziej o związkach Krymu z Kijowem niż z Moskwą. I do tego zanim Chruszczow się upił, to sami Ukraińcy zajęli Krym dla Ukrainy w 1917 roku, co utrwaliły mapy z tamtej epoki. „Na szczęście tylko Krym zajęli” – a to niby mało. Półwysep jest wielkości Izraela, z 2 mln mie­szkańców, o strategicznym położeniu, otoczony energetycznymi złożami.

Wojna? Każdy się boi tego słowa. Ale wojna na słowa rozgorzała w najlepsze, jak za czasów zimnej wojny. Lepiej się zatem dwa razy zastanowić, zanim się coś powie. I czas pomyśleć nad odpowiedzią Zachodu na zmasowaną propagandę. Często unijni mędrkowie prognozują, że Rosja Putina upadnie, bo ludziom spadnie poziom życia. Problem w tym, że Rosjanie mają wyśrubowaną normę znoszenia nędzy.

W ich kraju (poza Moskwą i Petersburgiem) od dobrych kilku pokoleń ludzie nie mieli szans zaznać dobrobytu w podobnym stopniu, co żyjący w ich czasach mieszkańcy Zachodu.

Im bardziej jednak mieli wyśrubowaną normę znoszenia nędzy, tym słabszą barierę odporności na propagandę własnej władzy. Nie ma złudzeń: Putinowi w ostatni wtorek klaskała nie tylko Sala Griegorijewska na Kremlu, ale cała Rosja. Cała Rosja wzruszała się z nim faktem, że Flota Czarnomorska nie jest już w gościach, ale zajmuje dla siebie kawał obcego terytorium.

Pytanie, ilu ludzi na Zachodzie uwierzy w opowieść Putina o Krymie. Tylu przecież przez lata, żyjąc w wolnym świecie, uwierzyło w komunizm. Wojna zatem nieopodal naszych granic? Czy nadal boimy się tego słowa?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski