Powietrza, a nie igrzysk!

Czytaj także: Smog truje nas także w domu >>

Oj, będzie na co popatrzeć, bo jeśli rzeczywiście zjadą do nas mistrzowie sportów zimowych, zorganizujemy im pierwsze w historii igrzyska olimpijskie, w trakcie których przystąpią do rywalizacji w maskach przeciwgazowych.

No bo czy ktoś kiedyś przebiegł na przykład 30 kilometrów na nartach, oddychając toksycznym koktajlem o parametrach małopolskiego powietrza?

Walka ze smogiem prowadzona jest w Krakowie tak symbolicznie, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski na bank zaleci zawodnikom zakładanie masek. Ale co tam, pod Wawelem trwa na razie wytężona robota speców od marketingu. Jak tylko mogą, starają się przekonać świat, że Kraków to kraina mlekiem i miodem płynącą. Temat smogu rzecz jasna pomijają, i słusznie, bo kto przy zdrowych zmysłach powierzy organizację igrzysk miastu, które jest trzecim najbardziej toksycznym miejscem do życia na Starym Kontynencie?

Może w magistracie sądzą, że do 2022 roku pozostało jeszcze sporo czasu? Poza tym, problem smogu ma przecież zniknąć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w roku 2018, gdy zacznie obowiązywać całkowity zakaz palenia węglem. Myli się jednak ten, kto uważa, że odetchniemy wówczas pełną piersią. Sama zmiana przepisów bez rozbudowy miejskiej sieci ciepłowniczej i dotacji na likwidację 30 tysięcy dymiących palenisk nic nie zmieni. Łatwiej jednak wprowadzić kolejny zakaz (jakież to urzędnicze!), niż zaproponować coś pozytywnego.

Na razie w Krakowie bardziej od walki ze smogiem widoczny jest desperacki bój o igrzyska. Konkurencja nam ucieka, ale władze wierzą w sukces. Może i dobrze, że te nadzieje się nie ziszczą, szkoda tylko wydanych pieniędzy. Mogłyby przecież – i powinny! – posłużyć walce ze smogiem.