Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W składzie butelek stracicie głowę

Ania Starmach
Życie ze smakiem. Na co dzień wybieram restauracje rodzinne, klimatyczne i „na luzie”. Są jednak w naszym życiu chwile, które wymagają specjalnej oprawy i wyjątkowego traktowania. Kilka miesięcy temu na ulicy Bocheńskiej w Krakowie otwarto miejsce niezwykłe.

Bottiglieria 1881, w luźnym tłumaczeniu skład butelek, który kiedyś w tej XIX-wiecznej kamienicy się znajdował. Skład butelek, a tak naprawdę doskonale zaopatrzona piwnica z winami jest największą chlubą właścicieli. Jeśli więc macie w zwyczaju zajeżdżanie do restauracji samochodem, zapomnijcie o tym; jeśli zaś nie możecie pić alkoholu, lepiej zostańcie w domu. Dawno bowiem nie miałam do czynienia z miejscem, gdzie jedzenie i wino łączą się tak doskonale.

I nie jest ważne, czy znacie się na trunkach, czy podobnie jak przede mną i przed wami długa droga – bo w tej kwestii zdajcie się całkowicie na opinię sommeliera. Osoby w tym miejscu niezbędnej, która o piwnicy pełnej win może opowiadać godzinami, a ja godzinami mogę jej słuchać, a potem dziękować za magiczne chwile.

Olbrzymią zaletą tego miejsca jest krótka acz różnorodna karta. Oryginalna, nieprzesadzona, proponująca smaki dobrze znane, ale w nowej odsłonie lub przygotowane dzięki nowym technikom. Na przystawkę możemy wybrać matiasa atlantyckiego lub ozorki cielęce (chyba najlepsze, jakie w życiu jadłam). Miękkie, pokrojone cienko niczym carapaccio, zaostrzone delikatną pianką z wasabi zamiast polskiego chrzanu. Mówi się, że wasabi zaostrza apetyt, więc kontynuując posiłek, sięgnijcie po flaki, które z podrobami nie mają nic wspólnego i przygotowane są na bazie boczniaków. Pyszne.

I gdy myślałam, że już lepiej być nie może, przyszła pora na dania główne: perliczkę przygotowaną metodą sous-vide i podobnie przygotowaną polędwicę… Czerwone mięso kocham, ale widać, że kocha je też szef kuchni, bo potraktował je po królewsku. Połączył je bowiem z purree kukurydzianym, brukselką (nie ma nic wspólnego z tą znienawidzoną przez dzieci) i popcornem z bekonem. Nie wiem, kiedy zniknęła z talerza i kiedy zaczęłam podjadać od współbiesiadników: dorsza atlantyckiego, comber z sarny i łopatę jagnięcą. Po zjedzeniu ostatniego „okruszka” zaczął się spór o to, które danie było najlepsze. Spór nierozstrzygnięty. Sięgnęłam po desery.

Do wyboru było ciasto czekoladowe i deser Klementynka. Klementynka to krem bergamotowy z dodatkiem kruchego ciasta i galaretki, warto połączyć go z doskonałym tokajem, ja tak zrobiłam i od tamtej pory ani o tym deserze ani o Bottigliere zapomnieć nie mogę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski