Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoły kształcą bezrobotnych. Zawodówki nie uczą zawodu.

Zbigniew Bartuś
Edukacja. Firmy mają coraz większy problem ze znalezieniem fachowców. Jak same ich sobie nie wyszkolą lub… nie podkradną konkurencji, to nie będą ich mieć. Polskie kształcenie zawodowe sięgnęło dna – uważają przedsiębiorcy.

Co trzeci młody Polak jest bez pracy, a mimo to 80 procent pracodawców nie może znaleźć odpowiednich fachowców. Korporacje żalą się na brak wysokiej klasy specjalistów, a mniejsze i średnie firmy po próżnicy szukają pracowników, których nie trzeba byłoby uczyć od zera obsługi podstawowych maszyn i urządzeń.

_– Dwadzieścia lat absurdalnej polityki edukacyjnej doprowadziło do tego, że przy obecnym niżu demograficznym szkolnictwo zawodowe sięgnęło dna _– uważa Tadeusz Dąbrowski, starszy Cechu Rzemiosł Motoryzacyjnych i Małych Przedsiębiorców w Krakowie.

Renata Nowakowska-Siuta, która porównała systemy kształcenia w UE, ocenia, że w Polsce od lat marginalizuje się szkolnictwo zawodowe, spychając je na koniec edukacyjnych strategii. _– Tymczasem postęp cywilizacyjny nie może polegać na samym tylko zwiększaniu odsetka osób z dyplomami szkół wyższych, tylko na __perspektywicznym planowaniu rozwoju wszystkich rodzajów edukacji – _podkreśla.

Józef Wszołek z Wielickiej Izby Gospodarczej przez lata uczył zawodu w szkole, kierował warsztatami, a od 15 lat prowadzi własne centrum szkoleniowe (kształci m.in. malarzy, fliziarzy, a także przedstawicieli handlowych) – zna więc problem od podszewki. Zwraca uwagę, że w PRL-u fabryki czerpały pracowników z własnych, przyzakładowych szkół, a rzemieślnikom udało się ocalić stary i sprawdzony system „mistrz-uczeń”, z którego Polska mogła być dumna (uczyli się go od nas m.in. Austriacy, którzy nie mają dziś problemu z bezrobociem młodzieży). Wszystko to zaczęło się sypać w latach 90., gdy państwo postawiło na ,,ogólniaki”.

– _Nauka konkretnego fachu wymaga odpowiednio wyposażonych warsztatów oraz mistrzów potrafiących uczyć młodzież. Nikomu w Polsce na tym nie zależało. I __mamy teraz dramat _– uważa Wszołek.

Przedsiębiorcy i rzemieślnicy opisują obecny system jako „paranoiczny”. – Pełno w nim absurdów i sprzeczności – twierdzą Elżbieta Piasecka i Bogdan Śmigielski z wielickiej Izby.

Najbardziej dziwi ich, że uczniowie zawodówek uczą się w zasadzie według tego samego programu, co ich koledzy z „ogólniaków”, a ze świadectwa ukończenia szkoły nie da się wywnioskować, w jakim fachu wykształcił się absolwent. Prawie wszystkie zawodówki są dziś trzyletnie, ale wydłużenie edukacji nie oznacza, że rozszerzono ją o treści zawodowe.

_– Pomysł, że przez rok młody siedzi tylko w szkole i w ogóle nie uczy się fachu jest chybiony. Oczywiście uczeń powinien mieć szersze horyzonty, ale nie może być tak, że jest wypluwany przez system edukacji i nic nie umie! _– grzmi Janusz Kowalski, prezes Małopolskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.

– Szkoły zawodowe w __ogóle nie uczą zawodu – twierdzi Bogdan Śmigielski. – Nie mają ani wyposażenia, ani nauczycieli fachu, są tylko poloniści, geografowie, matematycy… Większość pieniędzy przekazywanych przez państwo na te szkoły idzie na płace pedagogów.

Młodzi uczą się fachu u przedsiębiorców, z którymi gmina ma umowy. Szkolący dostają za to grosze – formalnie jest to… pomoc państwa dla nich, choć przecież wyręczają państwo w nauczaniu zawodu! Dostają ją pod warunkiem, że uczeń zda końcowy egzamin. Zdaje go już… po otrzymaniu świadectwa ukończenia szkoły. _– Dyscypliny nie ma żadnej. Uczeń może wagarować, a szkoła mi o tym nie powie i go nie wywali, bo przecież straciłaby dotację od łebka _– opowiada znany krakowski rzemieślnik.

Anna Okońska-Walkowicz, b. wiceprezydent Krakowa, mówi, że dyrektorzy i nauczyciele patrzą na oświatę niemal wyłącznie przez pryzmat etatów dla siebie. W małopolskim kuratorium słyszymy z kolei, że z powodu niżu, aby zachować pracę, nauczyciele stale obniżają wymagania. Uczeń ma dziś dużą pewność, że zda maturę, a potem dostanie się na studia. Nie widzi potrzeby kształcenia się w konkretnym zawodzie. Odkłada to na później. A sytuacja na rynku pracy robi się dramatyczna – i dziwna.

– Marnujemy szkolne lata młodych, które winny być poświęcone na naukę zawodu. A potem państwo wydaje miliardy na __kształcenie bezrobotnych – dziwi się Józef Wszołek.

Napisz do autora:
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Szkoły kształcą bezrobotnych. Zawodówki nie uczą zawodu. - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski