Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lenin - po trupach do władzy

WŁODZIMIERZ KNAP
Lenin przemawia w Piotrogrodzie w 1917 r. FOT. ARCHIWUM
Lenin przemawia w Piotrogrodzie w 1917 r. FOT. ARCHIWUM
Ostatnie miesiące życia Lenina były dramatyczne. W maju 1922 r. padł ofiarą paraliżu. W grudniu atak się powtórzył. W marcu 1923 r. przyszedł trzeci, który unieruchomił go ostatecznie. Reszta życia była agonią, bez ruchu, mowy. Podobno między pierwszym a trzecim atakiem docierało do niego, jakie zło przyniosła władza bolszewików. Podobno.

Lenin przemawia w Piotrogrodzie w 1917 r. FOT. ARCHIWUM

21 STYCZNIA 1924 * 90 lat temu umiera Włodzimierz Lenin* Przez lata funkcjonował mit genialnego polityka i wyzwoliciela mas * W rzeczywistości był bezwzględnym tyranem, opętanym żądzą władzy

Chyba wszyscy znawcy jego biografii przyznają, że to nieprzeciętna postać. Podkreślają, że nie było człowieka, który tak bardzo wpłynął na bieg XX stulecia. Niestety, owoce jego dzieła były i są nadal wyjątkowo okrutne.

Był fanatykiem rządzenia, skrajnym pragmatykiem, miał przy tym genialną wręcz polityczną intuicję. Wszystko to służyło mu zdobyciu i utrzymaniu władzy. Dla niej nie cofał się przed niczym. Śmierć milionów ludzi nie stanowiła dla niego problemu, jeśli służyła interesom partii. Miał przy tym cechy tępego doktrynera, umysłowo ograniczonego, co zauważali zarówno współcześni mu jak i historycy.

Dokonania Lenina doskonale podsumował Andriej Siniawski, pisarz, eseista. Napisał, że gdyby Iljicz był zdolny ocenić siebie i ruch bolszewicki, musiałby stwierdzić: "Aby zlikwidować więzienia, nabudowaliśmy mnóstwo nowych. Aby obalić granice państwowe - wznieśliśmy dookoła naszego kraju chińskie mury. By praca stała się radością i wytchnieniem - wprowadziliśmy ciężkie roboty karne. Aby nie trzeba było już nigdy przelać kropli krwi - myśmy zabijali, zabijali, zabijali".

Lenina uważa się za spiritus mo-vens "Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej". Rzeczywiście, stał się jej motorem, lecz nie była to ani rewolucja, ani socjalistyczna, ani wielka. Data co prawda się zgadza, ale ten październik już od pierwszej rocznicy czczono w listopadzie. Nie ulega natomiast wątpliwości, że przejęcie władzy przez bolszewików w 1917 r. to wydarzenie, które na zawsze zapisze się w dziejach ludzkości. Komuniści nie mają bowiem sobie równych pod względem zarówno liczby ofiar, jak i niszczenia sumień, woli oraz przedsiębiorczości.

- Świat inaczej by dziś wyglądał, gdyby nie Lenin, bo komuniści najpewniej nie doszliby do władzy - mówi prof. Józef Smaga, wybitny znawca dziejów Związku Sowieckiego z PAU i Uniwersytetu Pedagogicznego. Podkreśla, że bolszewicy zdobycie władzy zawdzięczają właśnie Leninowi.

Umiał wykorzystać moment. Przechwycił rządy nad Rosją, która pogrążona była w chaosie, a społeczeństwo w apatii. Nie towarzyszył temu "rewolucyjny zryw mas", a tym bardziej "nadzwyczajna dojrzałość proletariatu". Sam przyznawał, że Rząd Tymczasowy udało się obalić dziecinnie łatwo.

Przed przewrotem najbardziej tępiony był przez... swoich partyjnych współtowarzyszy. Gdy na wiosnę 1917 r. wystąpił z koncepcją przejścia od "rewolucji burżuazyjnej" do "proletariackiej", czyli przejęcia władzy, został przez swoich uznany za awanturnika. Niezmiennie jednak głosił hasło "teraz albo nigdy". Miał świadomość, że najpewniej drugiej szansy na zdobycie władzy jego partia nie będzie miała. Rząd Tymczasowy był bierny, wojna dawała się mocno we znaki wszystkim, bolszewików nikt się nie bał, choć ich przybywało. Pod koniec 1914 r. w Piotrogrodzie było ich 120, w kwietniu 1917 r. - ok. 60 tys. w kraju.

- Lenin okazał się mistrzem w wykorzystywaniu zmiennych sytuacji i dopasowywaniu do nich programu partii - mówi prof. Smaga. Przypomina, że we wrześniu 1917 r. pisał, iż "jedynie rozwój tej wojny może nas doprowadzić do władzy". Jednak współtowarzyszy przestrzegał, że mówić o tym w agitacji nie należy. I dodawał: "Już jutro wydarzenia mogą nas postawić u władzy i wtedy nie wypuścimy jej z ręki".
Nie wahał się kłamać, jątrzyć i wydawać poleceń, które niosły za sobą śmierć przeciwników politycznych i milionów niewinnych ludzi, jeśli miał w tym interes w zdobyciu i utrzymaniu władzy.

Lenin potrafił wykorzystać słabość przeciwników i nastroje prostych ludzi oraz całych narodów. Przed zdobyciem władzy głosił hasła o konieczności zakończenia wojny, bo tego chcieli niemal wszyscy. Popierał dezercje żołnierzy. Opowiadał się za samowolnym przywłaszczaniem ziemi przez chłopów oraz samostanowieniem narodów, w tym polskiego. Zapewniał, że gdy dojdzie do rządów, "demokracja będzie od dołu, bez policji, bez armii stałej".

W praktyce wręcz pożądał wojny, bo dla celów politycznych była ona niezbędna. Potem, już po przejęciu władzy, kazał mordować każdego, kto nie chciał służyć w armii bolszewickiej. Dialektyczną sprzeczność między obietnicami a rzeczywistością najlepiej ujął sam: "Kto wierzy na słowo, ten jest beznadziejnym idiotą, na którego można tylko ręką machnąć". I machał.

Kiedy przejął władzę, miał jeden cel: utrzymać ją. By to osiągnąć, szedł po trupach, pohańbił państwo rosyjskie jak nikt wcześniej i później. Gdy w listopadzie 1917 r. bolszewicy zdobyli 116 mandatów w 703-osobowym Zgromadzeniu Ustawodawczym, to Lenin, choć wcześniej zapowiedział, że uszanuje wyniki wyborów, rozpędził je. Potem to nikt inny, tylko on nakazał stosować masowy terror. Zachęcał funkcjonariuszy Czeki i komisarzy partyjnych do nakręcania spirali terroru. Ganił tych, którzy byli przeciwni "rewolucyjnej inicjatywie mas", czyli samosądom. Kiedy Maksim Gorki, rosyjski pisarz, który przyjaźnił się z Leninem przed jego dojściem do władzy, widząc bezmiar krwawej łaźni, błagał go o postawienie jej tamy, ten odparł, że nie zamierza ulegać "chorobliwemu gderaniu chorej inteligencji".

Nieco wcześniej, w marcu 1918 r., w Brześciu Litewskim Rosja zawarła z Niemcami najbardziej upokarzający traktat w swojej historii. Choć całe kierownictwo partii bolszewickiej było przeciwne, to Lenin przeforsował podpisanie układu. Zgodził się na wyjście Rosji z koalicji z Anglią i Francją, oddaniu dużych części jej terytorium Niemcom i zapłacenie kontrybucji. Wszystko po to, by zyskać na czasie, a ten był mu potrzebny, by umocnić władzę w Rosji.

Spektakularną sprawą, choć w gruncie rzeczy drobnostką z punktu widzenia ogromu zbrodni dokonanych przez komunistów, było zamordowanie cara Mikołaja II i jego rodziny. Dopiero w okresie pieriestrojki, pod koniec lat 80., wyszło na jaw, że odpowiedzialność za ten mord spada przede wszystkim na Lenina.

"Przedpaździernikowy" Iljicz zapewniał, że nowy ustrój będzie rajem demokracji, dobrobytu i wolności. Byłby naiwny, jeśliby w to wierzył, a nie wyklucza tego Alain Besancon, francuski sowietolog. Udowadnia on w swoich pracach, że Lenin był marnym intelektualistą, zachwycającym się najprostszymi ideami i sprawami, bo materii wymagającej szerszego i głębszego rozumu, np. z filozofii, nie był w stanie pojąć. Prof. Smaga, który widział zapiski robione przez Lenina na marginesach czytanych przez niego książek, twierdzi, że charakteryzują się sporym prymitywizmem i zalewem przekleństw. - Niektóre z nich starała się wymazywać jego żona Nadieżda Krup-ska, zwłaszcza gdy małżonek miał książkę komuś pożyczyć - podaje prof. Smaga. Zwraca uwagę, że Iljicz nienawidził i pogardzał ludźmi inaczej myślącymi. Zwalczał ich też, nie przebierając w środkach. W sposób najbardziej jaskrawy te cechy przejawiały się w jego stosunku do religii i ludzi wierzących. Dla religii nigdy nie był w stanie znaleźć innych określeń, jak "tumanienie mas", "tępota", "kołtuństwo" itp. Pisząc z Krakowa w 1913 r. do Gorkiego, szukającego wówczas inspiracji w religii, z właściwym sobie "taktem" grzmiał, że "każda idea religijna jest niewysłowioną ohydą".
Miał też decydujący wpływ na kształtowanie polityki wobec Cerkwi i religii. Z jego inicjatywy w styczniu 1918 r. wydany został dekret o oddzieleniu Cerkwi od państwa, który przyczynił się do jej niszczenia i ateizacji kraju. W marcu 1922 r. pisał w tajnej instrukcji do Mołotowa: "Im większą ilość reakcyjnego kleru uda nam się rozstrzelać, tym lepiej".

Wiele miejsca poświęcał kwestii narodowej. Przed puczem z października 1917 r. raz po raz głosił konieczność rozpadu carskiego "więzienia narodów". Po nim zmienił front. Warto przypomnieć, że Iljicz nie lubił nas. Pisał: "Nie ma drugiego narodu, który byłby tak przesiąknięty nienawiścią do Rosji jak Polacy". Chciał Polskę zniszczyć, wcielić do swojego państwa, bo - jak argumentował - "Polska jest zawadą dla ruchu socjalistycznego". W jego planach jednak nie tylko nam nie przysługiwało prawo do istnienia. Przekonywał: "Celem socjalizmu jest zlanie się narodów". Kiedy jednak Polska, Finlandia, kraje bałtyckie, Ukraina, Azerbejdżan, Armenia i Gruzja wywalczyły wolność i podpisały z Moskwą obustronne traktaty, nie przeszkadzało to Leninowi w zabiegach, by spacyfikować te państwa. Traktatów, podpisanych lub zaakceptowanych przez siebie, nie uznawał. Były dla niego - co sam przyznał - "świstkiem papieru".

Był też ignorantem w sprawach gospodarczych. Rosją zamierzał rządzić według wzorów niemieckich z lat I wojny światowej, czyli nacjonalizując niemal wszystko, ufając w siłę i sprawność państwa oraz mechanizm przymusu, począwszy od przymusu pracy po aparat przymusu. Potocznie mówi się, że Iljicz na początku sprawował rządy przy pomocy tzw. komunizmu wojennego. Najboleśniej jego skutki odczuła ludność wiejska. Podzielił ją na trzy kategorie: biedaków, średniaków i kułaków. Ta trzecia klasa miała ulec likwidacji fizycznej. Pierwsza zajęła się rekwizycją żywności, składaniem jej w pryzmy, gdzie gniła. W konsekwencji większość społeczeństwa nie miała co jeść, ludzie masowo umierali z głodu.

Docelowo chciał wprowadzić komunizm właściwy. Wszystko miało być za darmo. I było. Tyle że wszystkiego brakowało, np. ubranie przysługiwało raz na pięć lat, para butów - na dwa lata. Przejazdy pociągami były bezpłatne, ale co najmniej tydzień zabierało zebranie zaświadczeń, na podstawie których można było jechać. Ceny na podstawowe produkty w wyniku polityki leninowskiej wzrosły o około 100 razy, a płace siedmiokrotnie. Kwitł czarny rynek. Sytuacja stała się dramatyczna. Liczne powstania chłopskie, robotnicze czy żołnierzy, np. w Kronsztadzie, Iljicz kazał topić we krwi.

Musiał w końcu uznać, że jego polityka gospodarcza to katastrofa. Jesienią 1921 r. zgodził się na wprowadzenie NEP, czyli Nowej Polityki Ekonomicznej, która nieco zliberalizowała gospodarkę. Jednak to wystarczyło, by już wiosną 1922 r. żywności nie tylko nie brakowało, a nawet Rosja mogła ją eksportować. Przyznał, że "próba przejścia do komunizmu sprawiła, że pod wiosnę 1921 r. ponieśliśmy na froncie gospodarczym klęski poważniejsze niż jakakolwiek klęska zadana nam przez Kołczaka, Denikina czy Piłsudskiego".
Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że Lenin zaaprobował sprzeczny z ideologią NEP. Po raz kolejny nie wahał się wybrać skutecznego dla siebie rozwiązania w danej chwili. Już w marcu 1922 oświadczył na zjeździe partii: "Cofnęliśmy się przez rok. Obecnie powinniśmy powiedzieć dość. To, co mieliśmy na celu, dokonując odwrotu, zostało osiągnięte".

Lenin wobec siebie zazwyczaj był bezkrytyczny. Miał się za guru światowego proletariatu. Widać to w jego wypowiedziach, w których nie było miejsca na "sądzę" czy "wydaje mi się". Tych, którzy się z nim nie zgadzali, choćby należeli do elity bolszewickiej i byli robotnikami, rugał, wyzywał, określał mianem "kontrrewolucjonistów", "wrogów proletariatu".

Swoje poglądy zawsze oceniał jako ściśle naukowe, marksistowskie, proletariackie i jedynie słuszne, choć często je zmieniał. Był "ojcem" sowieckiej propagandy. Potrafił godzinami przemawiać, często wpadał jakby w narkotyczny trans upojenia słowami. Przeciwnikom przyklejał niezliczone ilości epitetów, wyzywał ich od "łajdaków", "lokajów", "sługusów", "łańcuchowych psów", "gównia-nych polityków", "absolutnych durni" czy "drani". Nagminnie sięgał po słowne spiętrzenia, superlatywy, np.: "najdziksza podłość, najbardziej szalona nienawiść, najbardziej rozpasana kampania kłamstw i oszczerstw". Kułacy to byli "najbardziej bestialscy, najbrutalniejsi, najpotworniejsi wyzyskiwacze".

Iljicza można też nazwać "ojcem" sowieckiej biurokracji. Już we wrześniu 1917 r. w uniesieniu zapowiadał, że w przyszłym socjalistycznym społeczeństwie "kontrola i ewidencja staną się uniwersalne, wszechpotężne, wszechobecne, niezmożone". W "Państwie i rewolucji" pisał: "Całe społeczeństwo będzie jednym biurem". I był to niemal jedyny z licznych pomysłów Lenina, który zrealizował niemal w pełni. Jego następcom udało się też co do joty wypełnić inny postulat "wodza rewolucji": "Trzeba nauczyć się pociągania do odpowiedzialności i surowego karania winowajców". Ważne, że wina nie musiała być udowodniona, bo Iljicz uczył: "Sabotażystów na mitrędze biurokratycznej nie złapiecie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski