Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Górkach można, a w Krakowie się nie da...

Redakcja
Nie z dramatu Czechowa. One rodzimego chowu. Sławne, utalentowane, twórcze – siostry Kossakówny. Dwie rodzone – poetka Maria Pawlikowska- -Jasnorzewska i pisarka Magdalena Samozwaniec – to oczywiście po sławnym malarzu Wojciechu Kossaku. I trzecia, Zofia, stryjeczna siostra tamtych. Po ojcu Tadeuszu, bliźniaczym bracie Wojciecha. A w sumie wszystkie trzy z krakowskiej Kossakówki. Po wspólnym dziadku, nie mniej sławnym, Juliuszu Kossaku.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Dlaczego o tym dziś? Ano dlatego, że dopiero co zdarzyło mi się odwiedzić na Śląsku Cieszyńskim dom i muzeum Zofii Kossak, w Górkach Wielkich (koło Brennej). Nie ma dla mnie lepszego sposobu zbliżenia się do twórcy jak wejść do jego domu. Usiąść na tych samych miejscach, obejrzeć pamiątki, meble, suweniry. Dotknąć jego czasu, codzienności...

Uwielbiam takie wizyty. A skoro nie można już za życia, to niechby i pod nieobecność gospodarzy.

Siostry Kossakówny, nad­zwyczaj inteligentne i na swój sposób "charakterne”. Wszystkie utalentowane literacko, przecież i plastycznie. Zostały ich prace poświadczające niewątpliwe i te uzdolnienia. Trzy drogi twórcze i życiowe.

Oględnie mówiąc, prócz oczywistych powiązań i rodowego wyposażenia genetycznego, Zofia i Maria z Magdaleną chyba za sobą nie przepadały. Dzieliła je postawa życiowa, zróżnicowane ambicje i – by tak rzec – kwestia pewnej moralnej dyscypliny oraz odpowiedzialności.

Niech to źle dziś nie zabrzmi, ale Maria i Magdalena, cenione autorki, należały do pewnego rodzaju "cele­brytek” dwudziestolecia (oczywiście na odpowiednim poziomie kulturowym, towarzyskim, a także snobistycznym).

Zofia, przeciwnie. Unikała rozgłosu, wszelkiej światowości, pochłonięta żmudną, gigantycznie zamierzoną pracą pisarki prozatorki. Pracą wymagającą rzetelnych studiów źródłowych z wielu dyscyplin. A tego rodzaju urzeczywistnienia wymagają wyrzeczeń i niemal klasztornej dyscypliny.

Osiągnęła znakomite sukcesy, już przed wojną zdobywając miano jednej z najwybitniejszych polskich pisarek XX wieku. Monumentalna trylogia "Krzyżowcy”, tłumaczona już wtedy na wiele języków, przyniosła jej rozgłos międzynarodowy.

Dwór w Górkach – gdzie zamieszkała ze swym pierwszym mężem Stefanem Szczuckim (w 1923 r.), a po jego śmierci z drugim małżonkiem, Zygmuntem Szatkow­skim – był miejscem gigantycznej pracy, ale nie zesłaniem. Bywało tu wielu znakomitych gości ze świata kultury i nie tylko.

Dom musiała opuścić w 1939 r. Tu, nie waham się określić, zaczyna się heroiczny okres jej życia. Lata okupacji w Warszawie. Zaangażowana w pracę konspiracyjną, należy do inicjatorów pomocy Żydom (słynna Żegota; po wojnie została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata). Podczas okupacji przeżyła Auschwitz. Potem Pawiak, oczekując tam wykonania wyroku śmierci. Uwolniona w lipcu 1944 r. przez podziemie, bierze udział w Powstaniu Warszawskim.

Po wojnie, zmuszona do opuszczenia kraju, udaje się do Anglii. Pracuje na farmie. Tam powstaje wysoko cenione "Przymierze” i I część "Dziedzictwa”. Wraz z mężem decydują się na powrót do kraju w 1957 r. Osiadają w ukochanych Górkach. Po zniszczeniu ich wspaniałego gniazda, XVIII-wiecznego dworu (spalonego już po przejściu frontu, w 1945 r.), zajmują ocalały, skromny domek ogrodnika. To w nim znalazło się owo muzeum.

Wzruszenie, podziw, zaduma... Oto uczucia, jakie ogarniają dzisiejszego (jak ja) gościa. Patrząc na biurko, przy którym powstawały kolejne jej prace, chce się wręcz zawołać: ludzie, jaka tu praca, jaki hart ducha, niezłomność. Jakże godne, krystaliczne dzieło i życie.

Mam szczęście, wnuczka pisarki p. Anna Fenby-Taylor, mieszkająca w Anglii, akurat tu bawi. Z domową gościnnością oprowadza mnie po nowocześnie zaaranżowanej i równie świetnie aktywnej, zwłaszcza wśród młodzieży (zaadaptowanej w ruinach dawnego dworu), siedzibie tutejszej Fundacji, której prezesuje. I po całym tym pokoleniowym obejściu.

Myśl moja z goryczą biegnie do Krakowa. Dlaczego tu można? Jak pięknie te Górki żyją, nadal służą ludziom. Promieniują? I jak to się dzieje w Krakowie, że autentyk, tak zasłużona – dla miasta i dla całej kultury polskiej – Kossakówka ulega zagładzie! Na naszych oczach! Mimo apeli, wezwań do władz Krakowa, spadkobierców, Ministerstwa Kultury.

Ludzie, na koniec chce się zawołać, nie wybaczą nam przyszłe pokolenia haniebnej, cichej zgody na zagładę tego miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski