18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Brzydki imigrant" - z więzienia na ring

Redakcja
FOT. ANDRZEJ GYRGIEL
FOT. ANDRZEJ GYRGIEL
Rozmowa z ARTUREM "ARTEM" BINKOWSKIM, pięściarzem wagi ciężkiej

FOT. ANDRZEJ GYRGIEL

Artur Binkowski, pięściarz wagi ciężkiej z kanadyjskim paszportem, 19 października w Kopalni Soli w Wieliczce zmierzy się w walce wieczoru z Krzysztofem Zimnochem.

- Czuje się Pan mięsem armatnim dla Zimnocha?

- Co ty, żartujesz? W żadnym wypadku. Nie podchodziłbym do tego pojedynku, gdybym miał choć ułamek wątpliwości co do jego rezultatu. Ja wiem, jak to się skończy. Pytanie tylko, w której rundzie, bo nie jestem jasnowidzem.

- Jest Pan pewny swojej wygranej?

- Musisz zrozumieć, jak ta walka doszła do skutku. To nie jest tak, że ktoś dorwał mnie i namawiał. Jakiś czas temu to ja wyszedłem z inicjatywą i skontaktowałem się telefonicznie z Tomkiem Babilońskim (jeden z promotorów gali - przyp. AG). Skoro pierwszy złożyłem propozycję, to możesz być pewien, jak jestem przygotowany.

- Sam chciał Pan walczyć z Zimnochem?

- Ja zaproponowałem im walkę, a z kim to już mi "latało". Chciałem wejść do ringu i zrobić dobre show. Cały czas miło wspominam swoją ostatnią walkę w katowickim "Spodku" (w 2007 roku Binkowski pokonał Toto Mubengę przez techniczny nokaut w 7. rundzie - przyp. AG), za co chcę podziękować Andrzejowi Wasilewskiemu. Do tej pory jestem mu wdzięczny.

- Jak Pan ocenia umiejętności Zimnocha?

- To okaże się w ringu.

- Analizował Pan jego walki?

- Ja już nie wkręcam się w boks i nie żyję nim tak, jak kiedyś. Oczywiście, to nie znaczy, że przestałem traktować tę robotę poważnie. Do walki jestem znakomicie przygotowany. Czuję się podobnie, jak przed igrzyskami olimpijskimi w Sydney. Znów mam w sobie tę adrenalinę.

- W**Polsce napróżno szukać osób, dla których to Pan byłby faworytem walki wieczoru 125 metrów podziemią w**"Komorze Warszawa".

- Uwielbiam, gdy nie jestem faworytem. Nigdy za tym nie przepadałem, bo to nakłada na zawodnika większy stres.

- Zarobi Pan dobre pieniądze?

- Szczerze? Dadzą mi grosze, ale w tym przypadku nie chodziło o kasę. Zgodziłem się, bo szukałem krwi w ringu, żeby pokazać boks w najlepszym wydaniu. Moją ostatnią, prawdziwą walką było starcie z Mike'em Mollo (Amerykanina dwukrotnie pokonał Artur Szpilka - przyp. AG).

- A**porażka sprzed roku z**Jonte'em Willisem?

- Jej w ogóle nie biorę pod uwagę, bo tę walkę potraktowałem jak sparing. Jeszcze dwa lata temu w ogóle nie myślałem o boksowaniu. Już przed pojedynkiem z Mollo miałem dość tego sportu, a kontrakt promotorski z Donem Kingiem to była pomyłka. Źródłem problemów były sprawy osobiste, ale niemające nic wspólnego z życiem rodzinnym i małżonką. To, co działo się za kurtyną, zostanie ze mną do śmierci... No, chyba że kiedyś zdecyduję się napisać książkę. Moje podejście do boksu odmieniło się, gdy trafiłem do więzienia...

- Za**jaki wybryk?**

- Na razie nie chcę o tym opowiadać, bo sprawa nie jest do końca wyjaśniona. Jako Kanadyjczyk startowałem na igrzyskach, nie miałem problemów z prawem, znam tutaj większość policjantów, a mimo to spotkało mnie coś takiego. Zapewniam, że jestem niewinny. Tym, że przesiedziałem trzy i pół miesiąca w więzieniu, wyrządzono mi krzywdę.
- Walczy Pan o**swoje dobre imię?**

- Domagam się odszkodowania, ale pieniądze mają tu drugorzędne znaczenie. Finansowo dobrze sobie radzę, dlatego najbardziej chodzi mi o sprawiedliwość. Rodzice wyemigrowali ze mną do Kanady po lepsze życie, a doszło do tego, że w momencie aresztowania policjant wyciągnął broń i wycelował we mnie w obecności dwóch moich dzieciaków. Różnica między mną a Robertem Dziekańskim (Polak zmarł na lotnisku w Vancouver po tym, jak funkcjonariusze użyli paralizatorów, aby go obezwładnić - przyp. AG) jest taka, że ten biedny chłopak nie przeżył, a ja tak.

- W**więzieniu odzyskał Pan chęć do**boksu?

- Tak, tam zacząłem wykonywać pierwsze przysiady, pompki, ale ileż można tak ćwiczyć i podnosić się na drążku? W końcu wpadłem na pomysł i w rogu salki zacząłem robić sobie walkę z cieniem. Chłopaki podejrzeli, że ten brzydal-imigrant coś potrafi. Za to, że nauczyłem ich walczyć, zawsze znalazło się dla mnie ekstrajedzenie i inne przywileje.

- Jakie atuty będą przemawiały za**Panem w**Wieliczce?

- Mimo słabej gaży jestem głodny walki. Szkoda mi tylko tego biednego Zimnocha, bo wiem, że go wywrócę. Cały czas ciężko trenowałem, a dwa miesiące temu specjalnie przeniosłem się z domu w Kitchener do oddalonego o godzinę jazdy samochodem Toronto, żeby skupić się tylko na zajęciach. To wszystko świadczy, jak poważnie podchodzę do tej walki.

Rozmawiał ARTUR GAC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski