Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wciąż mam Pawła przed oczami...

ARTUR GAC
Paweł Pytliński zdobył dla Wisły dwa medale mistrzostw Polski Fot. archiwum
Paweł Pytliński zdobył dla Wisły dwa medale mistrzostw Polski Fot. archiwum
- Wciąż mam Pawła przed oczami... Ostatni raz widziałem się z nim w feralny piątek. Trenował jak zwykle. Powtarzał, że ma mało czasu, bo musi iść do pracy - kręci głową Rafał Filek, przyjaciel zamordowanego sportowca i kolega z sekcji judo TS Wisła Kraków.

Paweł Pytliński zdobył dla Wisły dwa medale mistrzostw Polski Fot. archiwum

WSPOMNIENIE. Tragicznie zmarły Paweł Pytliński był mentorem dla młodych judoków Wisły

Całe dorosłe życie 36-letniego Pawła Pytlińskiego związane było z Krakowem. Od kiedy judo traktował jako dodatek do pracy ochroniarza, nieoczekiwanie zaczął odnosić życiowe sukcesy: srebrny i brązowy medal indywidualnych mistrzostw Polski.

Pracował na bramce klubu nocnego przy trasie na Warszawę, śmierć dopadła go w oddalonym o kilka kilometrów lokalu na ul. Pilotów. Pytliński zrobił przysługę klientowi i po zakończeniu pracy pojechał z nim do klubu Moulin Rouge...

Tragedia rozegrała się w środku. - Z tego, co wiem, troje gości zaczęło Pawła zaczepiać, a wiadomo, że nikt z nas nie pozwoli sobie na takie traktowanie. Zwłaszcza taka osoba jak Paweł, od lat pilnująca porządku w klubach. Pewnie wywiązała się bójka. Jeden z mężczyzn wyciągnął nóż i uderzył Pawła w pachwinę, a dokładnie, w tętnicę udową - mówi Krzysztof Wojdan, trener i koordynator judo w TS Wisła.

Drogi szkoleniowca i zawodnika przecięły się w mistrzostwach Polski w Gdańsku w 1992 roku. 15-letni junior Pałacu Młodzieży Tarnów w pierwszej walce trafił na starszego o 9 lat Wojdana, późniejszego uczestnika IO w Atlancie. Pojedynek młokosa z doświadczonym seniorem zakończył się szybko.

- Po latach śmialiśmy się, bo walka była naprawdę krótka. Po niej, jako junior, Paweł zaczął przyjeżdżać na treningi na Wisłę, aż w końcu po maturze przeniósł się do Krakowa - wspomina trener Krzysztof Wojdan.

Pierwszą stancją pochodzącego z Tarnowca (gm. Tarnów) Pytlińskiego był hotelik sportowy w sąsiedztwie hali "Białej Gwiazdy". Obiekt, nazywany "kuźnią talentów", kilka lat temu został wyburzony.

Pytliński skończył AWF z dyplomem magistra na kierunku wychowanie fizyczne, ale był świadom, że do roli pedagoga nie ma predyspozycji. - Wątpię, żeby z uwagi na swój charakter odnalazł się w roli nauczyciela - przyznaje Filek.

Pierwsze nieporadne próby Pytlińskiego w roli szkoleniowca zapamiętał Krzysztof Węglarz, inny judoka Wisły z kręgu przyjaciół Pytlińskiego. - On po prostu nie mógł się dostosować, a przy dzieciach nie wszystko wypadało mówić - opowiada reprezentant Polski.

"Pytel", jak nazywali go koledzy, czuł się za to świetnie w roli życiowego guru. Dojrzały judoka bogatym bagażem przeżyć dzielił się z najbliższym otoczeniem. - Był prawdziwym mentorem, miał niebywałe doświadczenie. Z chłopaczka, który przyjechał do Krakowa, wyrósł na gościa, który cieszył się ogólnym poważaniem. Miał w sobie coś takiego, że warto było go posłuchać - mówi Filek.

Pierwszy kontakt z Pawłem Pytlińskim nie wywoływał miłych wrażeń. Na pierwszy plan przebijała się jego natura samotnika i dystans właściwy osobom niedostępnym. - Paweł wydawał się gburem, wyglądał na nadąsanego. Później pojawiało się miłe zaskoczenie, bo w bliższych relacjach był sympatycznym i serdecznym człowiekiem - mówi Węglarz.

Pytliński startował w coraz wyższych kategoriach wagowych, i od 2003 roku zaczął osiągać sukcesy, walcząc w wadze 100 kg. Rozpoczął też w tym czasie pracę jako ochroniarz. - Gdy ktoś jest dobrym bramkarzem, to na jednej bramce zostaje na lata, i właśnie to wystawia Pawłowi jak najlepsze świadectwo. On czuł tę robotę, znał się na niej jak mało kto - mówi Filek.
W szczerych rozmowach Pytliński zwierzał się, że czasami ma dość pracy, ale minorowy nastrój szybko mijał, bo nie miał pomysłu na inne życie. Myślał o własnym biznesie, ale najbliżej wywrócenia swojego życia do góry nogami był przed kilkoma laty. Zapragnął pracować w policji. - Rozmawiał na ten temat z jednym z komendantów, lecz niestety miał w papierach jakąś bójkę z młodzieńczych lat, a do policji trzeba mieć czyściutką kartotekę. Ktoś chciał mu pomóc, ale nic nie dało się wskórać. A szkoda, bo gdyby pomysł wypalił, dziś nie rozmawialibyśmy o Pawle w czasie przeszłym - żałuje Węglarz.

Pytliński, mieszkający ostatnio na ul. Bociana w dzielnicy Prądnik Biały, coraz poważniej układał sobie relacje z dziewczyną. O tym, że mógł nosić się z zamiarem zmian w swoim życiu, przebiegającym według schematu: spanie do południa, trening i praca w nocy, świadczą jego marzenia o zostaniu ojcem. - Powtarzał, że chciałby mieć syna - mówi Węglarz.

Na cisnące się na usta pytanie, czy Pytliński mógł zabrać ze sobą tajemnicę, która 30 sierpnia kosztowała go życie, przyjaciele odpowiadają: - Nie, ktoś na pewno miałby informacje. Kraków jest grajdołem, w którym wszyscy wszystko wiedzą - zapewniają.

Zabójca jest na wolności. Policja prowadzi śledztwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski