Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szewc i kaletnik/Jan Baltaza

ARKADIUSZ MACIEJOWSKI
Jan Baltaza naprawia buty od 1969 r. i nadal kocha swoje zajęcie. Fot. ADAM WOJNAR
Jan Baltaza naprawia buty od 1969 r. i nadal kocha swoje zajęcie. Fot. ADAM WOJNAR
- W swoim życiu naprawiłem już tysiące butów, ale do dziś jest to dla mnie fascynujące zajęcie i ubolewam nad tym, że uczy się tego zawodu coraz mniej osób - mówi Jan Baltaza, krakowski rzemieślnik, który już od 44 lat pracuje jako szewc.

Jan Baltaza naprawia buty od 1969 r. i nadal kocha swoje zajęcie. Fot. ADAM WOJNAR

Firma z sukcesem/Przedsiębiorca z sukcesem

Obecnie Baltaza prowadzi swój zakład na os. Kozłówek, przy ul. Spółdzielców. W tym miejscu jest od 1982 roku. Wcześniej swój biznes miał m.in. w Bronowicach. Jak sam przyznaje, zawód zaczął wykonywać przez przypadek. Chciał bowiem zostać fryzjerem. - Szybko zrozumiałem jednak, że jestem po prostu za niski i przecież nie będę sobie stołka podstawiał, gdy przyjdzie ktoś wyższy. Trafiłem więc do szkoły skórzanej w Krakowie i szybko okazało się, że mam do tego talent i zdolności, dlatego w 1969 roku otworzyłem swój pierwszy warsztat - wspomina Jan Baltaza.

Rzemieślnik przyznaje, że przez dziesiątki lat swojej pracy trafiały mu się bardzo wyjątkowe zlecenia. - Ponieważ zajmowałem się nie tylko naprawianiem butów, ale także ich szyciem, to kiedyś zgłosiła się do mnie kobieta i zażyczyła sobie, abym uszył buty dla jej psa. Wykonałem to zadanie - wspomina przedsiębiorca. Podkreśla jednak, że za czasów PRL, gdy dopiero rozkręcał biznes, ludzie naprawiali buty dużo częściej, bo po prostu ciężko było zdobyć nowe. Dziś wielu butów nie opłaca się reperować.

- Rynek zalany jest tanimi butami z Chin i często ich naprawa musiałaby kosztować tyle co kupienie nowej pary. Na dodatek są wykonane z bardzo złych materiałów, których - nawet jakby ktoś chciał - często nie sposób naprawić - wyjaśnia Baltaza. Tłumaczy również, że przez lata swojej działalności musiał poszerzać rodzaj świadczonych usług, bo z samego naprawiania butów nie zdołałby utrzymać interesu. - Teraz prowadzę także m.in. sprzedaż obuwia, aby mieć dodatkowy dochód. Takie są czasy, że jak ktoś stoi w miejscu, to się cofa i jeśli firma się nie rozwija, to nie ma szansy na przetrwanie - dodaje.

Zdaniem Jana Baltazy największym problemem nie jest jednak kryzys, który powoduje, że ludzie oszczędzają na czym się da, tylko biurokracja. - Ministerstwo Finansów chce bowiem od października wprowadzić przepisy wymuszające, aby każdy produkt czy usługa były dokładnie opisywane na paragonie fiskalnym - mówi Baltaza. Chodzi o to, że obecnie na kasę nabijana jest np. "usługa szewska". Po zmianach musiałaby być wybijana dokładna informacja, czy było to klejenie, szycie czy coś innego. - To jest absurd, ponieważ mamy np. kilkanaście długości sznurówek i każda będzie musiała pojawić się na kasie osobno. To oczywiście wiąże się z tym, że przedsiębiorcy będą musieli wymienić kasy fiskalne na nowocześniejsze a to koszt kilku tysięcy złotych, który może zrujnować wielu rzemieślników. - wyjaśnia Baltaza. - Mam więc nadzieję, że minister zrozumie, że takimi zamiarami może tylko doprowadzić do powiększenia bezrobocia w naszym kraju - dodaje przedsiębiorca. Za największy błąd uważa natomiast likwidację szkół zawodowych. - Boje się, że niedługo nie będzie osób, które umiałyby wymienić flek w bucie - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski