Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młyny sprawiedliwości mielą, a firmy tracą i upadają

ZBIGNIEW BARTUŚ
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Grzegorz spod Krakowa jest na granicy szaleństwa. Nie załamania - to przeżył dwa lata temu. Wtedy właśnie, po trzech latach starań o pozwolenie i dwóch latach budowy, ukończył wymarzony blok. 28 mieszkań: dla niego, przyjaciół, znajomych, część na sprzedaż. Nazajutrz dostał decyzję o uchyleniu pozwolenia na budowę. Do dziś nie ma zgody na użytkowanie.

Fot. Archiwum

PRAWO. Naczelny Sąd Administracyjny nie jest w stanie rozpatrzyć nawet połowy skarg, jakie do niego trafiają. Na samo wyznaczenie terminu czeka się już blisko 2 lata. Kto to wytrzyma?!

- Mój plan finansowy runął. Zamiast zysków, mam długi, które stale rosną. Mieszkanie zabrał mi bank. Sprawa utknęła w sądzie, jak kilkadziesiąt tysięcy podobnych! - opisuje.

Jego kolega, który chciał stawiać podobny blok, miał więcej szczęścia: budowę zablokował sąsiad. Nie miał ku temu żadnych podstaw - ale to okazało się dopiero teraz, po pięciu latach administracyjno-sądowych korowodów. - Ale przynajmniej nie wdepnąłem - mówi.

Lucyna Płonka, dyrektor biura krakowskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań (SBDiM), zwraca uwagę, że nawet całkiem absurdalny protest sąsiada może zablokować inwestycję na lata. Organy i sądy administracyjne potrafią mielić takie kwestie w nieskończoność. - Przedsiębiorca ma zamrożony kapitał, firmy wykonawcze nie mają pracy, ziemia leży odłogiem, okolica się nie rozwija - wylicza dyrektor.

- Jeszcze gorzej jest, gdy obiekt powstał zgodnie z pozwoleniem, a po latach to pozwolenie zostaje uchylone, bo urzędnicy popełnili błędy. Nie ma tu winy przedsiębiorcy, on przecież wydawał własne pieniądze i zaciągał kredyty, ufając urzędowym decyzjom. A teraz nie może użytkować obiektu! Zarabiać na nim! Czemu ma ponosić koszty cudzych błędów? Niech płacą ci, którzy zawinili - uważa Tytus Misiak, prezes SBDiM.

Zwraca uwagę, że w USA Bernard Madoff, twórca piramidy finansowej, trzy miesiące po zatrzymaniu przez FBI usłyszał zarzut defraudacji 65 miliardów dolarów, a po kolejnych trzech miesiącach - wyrok sądu (150 lat więzienia). - O wiele prostsza sprawa Amber Gold będzie się w Polsce ciągnąć 10 lat. To symboliczne i deprymujące - podkreśla prezes Misiak.

Sam toczy sądowy spór z wykonawcą. - Od 2004 roku!

Sądowe procesy między przedsiębiorcami ciągną się u nas długie lata, jak ten między znanymi małopolskimi producentami styropianu - o prawo wytwarzania produktu w kropki. Słabym ogniwem są biegli, często niekompetentni i ślamazarni. Na ich opinię trzeba czekać nawet dwa lata!

Nieefektywna jest organizacja pracy sądów. Sędziowie nie badają spraw na bieżąco, prowadzą ich kilkanaście lub kilkadziesiąt naraz, wracają do nich po wielu miesiącach, więc bywa, że niewiele pamiętają; w wakacje sądy zamierają, bo orzecznicy mają dłuższe urlopy.

Nie lepiej jest w sądach administracyjnych, które - jak podkreśla Roman Hauser, prezes NSA - "są strażnikiem chronionych konstytucyjnie dóbr i wartości, w tym praw i wolności jednostki" i mają "budzić zaufanie społeczne do wymiaru sprawiedliwości". Właśnie tu trafiają spory obywateli, w tym przedsiębiorców, z organami państwa, skarbówką, ZUS-em i urzędami. Przedsiębiorcy skarżą na przykład połowę orzeczeń Urzędu Kontroli Skarbowej.

I często mają rację. W zeszłym roku sądy wojewódzkie uwzględniły aż 15 tys. z 67,7 tys. skarg. W przypadku sporów o VAT było to 22 proc. spraw, a w przypadku podatku dochodowego od firm - aż 41,3 proc.! W sferze budownictwa (m.in. pozwoleń na budowę) błędna była jedna czwarta decyzji urzędników.
W NSA, gdzie wpłynęło ponad 15 tys. nowych spraw, wskaźniki są podobne. Różnica polega na tym, że o ile na wyrok WSA czeka się około 6 miesięcy, to na samo wyznaczenie terminu w NSA - blisko 2 lata. NSA nie wyrabia: w całym roku rozpatrzył 12.276 skarg (43,44 proc. ogółu), czyli o ponad tysiąc mniej niż zostało mu... z poprzednich lat! Efekt? Dziesiątki tysięcy obywateli, głównie przedsiębiorców, którym urzędnicy niesłusznie zabrali pieniądze lub przyblokowali inwestycje, czeka na sprawiedliwość po pięć i więcej lat. Czy to budzi "społeczne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości?"

- Na pewno nie - uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. - Złe prawo i niesprawne sądy zwiększają ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej, co odstrasza inwestorów i paraliżuje rodzime firmy. Gdyby nie to, moglibyśmy mieć nawet 4 miliony miejsc pracy więcej i mniejszą dziurę w budżecie państwa.

ZBIGNIEW BARTUŚ

[email protected]

Komentuje dla nas dr ARKADIUSZ RADWAN. INSTYTUT ALLERHANDA W KRAKOWIE

Zapłata

Długotrwały spór sądowy oznacza dla przedsiębiorcy zamrożone pieniądze z niesłusznie naliczonego podatku bądź grzywny, zamrożoną inwestycję lub zamrożone towary, co do których toczy się postępowanie o dopuszczenie do obrotu. Firmy mają z tego powodu problemy ekonomiczne, nawet bankrutują. Pracownicy budżetówki nie biorą tego pod uwagę. Otrzymują pensje niezależnie od sytuacji na rynku i efektów swej pracy. Dotyczy to również sędziów. Byłoby lepiej, gdyby oprócz przepisów znali oni choć trochę perspektywę przedsiębiorcy. Ale w naszym modelu kształcenia i kariery w wymiarze sprawiedliwości praca sędziego jest często jedyną, jaką dana osoba wykonuje w życiu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski