18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemiecki film wywołał burzę

Redakcja
W filmie telewizji ZDF żołnierze Armii Krajowej są przedstawieni jako antysemici i zbrodniarze FOT. MATERIAŁY PRASOWE
W filmie telewizji ZDF żołnierze Armii Krajowej są przedstawieni jako antysemici i zbrodniarze FOT. MATERIAŁY PRASOWE
Trzy odcinki "Naszych matek, naszych ojców" Philippa Kadelbacha mogły się telewidzom podobać. Z punktu widzenia kina rozrywkowego serial spełnia zapewne swoje zadanie. Sęk w tym, że niesie też ze sobą jednoznaczny historyczny przekaz - za zło wojny na równi z Niemcami odpowiadają inni. Tymi innymi są głównie Polacy, skarykaturyzowani jako bestie dyszące żądzą mordu na Żydach.

W filmie telewizji ZDF żołnierze Armii Krajowej są przedstawieni jako antysemici i zbrodniarze FOT. MATERIAŁY PRASOWE

KONTROWERSJE. Po emisji w TVP serialu godzącego w AK czas na dyskusję, jak reagować na przekłamywanie historii

Dlatego zdziwienie ze strony niemieckiej, że film wzbudził w Polsce takie oburzenie, można uznać za popis obłudy. Przedstawienie Armii Krajowej jako bandy antysemitów nie ma bowiem nic wspólnego z prawdą historyczną i trudno uwierzyć, że producenci filmu o tym nie wiedzieli. Chęć "pisania historii na nowo" wywołała protesty także w samych Niemczech.

Po marcowej emisji filmu w publicznej ZDF w tamtejszych mediach rozgorzała dyskusja o rozmytej odpowiedzialności "zwykłych Niemców za zbrodnie wojenne". Padały ostre sformułowania, łącznie z takim, że "Nasze matki, nasi ojcowie" to element przemyślanej polityki historycznej mającej zrzucić winy za zbrodnie na inne narody. Argumentem w dyskusji był także zeszłoroczny sondaż, wedle którego ponad połowa Niemców uważa, że ich kraj nie ponosi odpowiedzialności za zbrodnie.

Trzeba przyznać, że w kwestii serialu strona polska zareagowała dość szybko. Już w marcu prezes TVP Juliusz Braun w liście skierowanym do szefa ZDF napisał, że w filmie posłużono się krzywdzącymi i uproszczonymi stereotypami. Ale w wydanym równolegle komunikacie TVP napisano też, że serial będzie wyemitowany w telewizji, aby polska publiczność mogła wyrobić sobie zdanie oraz po to, "by nie być skazanym jedynie na pośrednictwo dziennikarzy i polityków".

Z decyzją Juliusza Brauna można się zgadzać lub nie, ale strona polska jest w kwestii historii "wrażliwa" i postanowiła zdecydowanie zareagować. Także na międzynarodowym polu. Ambasador Polski w USA Ryszard Schnepf posunął się jeszcze dalej: zaapelował do firmy Music Box Films, która planuje dystrybucję filmu w Ameryce, o wycofanie się z tego pomysłu. "Wybiórczy, oparty na stereotypach (...), boleśnie krzywdzący wizerunek AK nie służy prawdzie" - pisał ambasador.

To wskazuje, że deklaracja tego samego Ryszarda Schnepfa z 2008 r., wówczas jeszcze wiceministra spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska, o reagowaniu na antypolskie akcenty w światowych mediach wciąż obowiązuje. Schnepf mówił co prawda głównie o ściganiu z urzędu sformułowań "polskie obozy koncentracyjne", ale sprawę z serialem Kadelbacha można zaliczyć do tej samej, drażliwej kategorii.

Wróćmy do kwestii emisji serialu w TVP. Oświadczenie szefa telewizji okazało się otwarciem puszki Pandory i wywołało natychmiastowe protesty, głównie środowisk kombatanckich i prawicowych, które w pomyśle zobaczyły chęć przyłączenia się do "szkalowania pamięci bohaterów z AK" przez rządzący establishment. Oliwy do ognia dolał prof. Tomasz Nałęcz, oświadczając, że popiera decyzję Brauna i głęboko wierzy w mądrość rodaków.

Argumenty zwolenników osobistego zmierzenia się z niemieckim serialem można podsumować następująco: "Żeby z czymś dyskutować, trzeba to znać". Profesor Izabela Surynt, historyk kultury niemieckiej z Uniwersytetu Wrocławskiego, widzi problem w kontekście społecznym i mówi wprost, że serial pozwala Polakom lepiej poznać argumenty drugiej strony: "Należy na to popatrzeć jak na dokument społeczny, na dobry przykład tego, co gryzie naszych sąsiadów".
Z kolei przeciwnicy w pokazywaniu niemieckiej wersji historii nie widzą żadnego uzasadnienia. Mariusz Błaszczak z PiS nie ma wątpliwości: - Jest czymś niespotykanym, żeby telewizja publiczna emitował film, który zawiera kłamstwa dotyczące naszej przeszłości. Prezes telewizji publicznej powinien odejść ze swojego stanowiska. Tłumaczenie, że film jest emitowany po to, żeby Polacy mogli sobie wyrobić opinie, jest tak samo pokrętne jak tłumaczenie, że telewizja publiczna powinna zacząć wydawać "Mein Kampf", żeby Polacy mogli sobie wyrobić opinie.

Jednym z największych przeciwników "Naszych matek, naszych ojców" w TVP okazał się Andrzej Dera z SP. Ale z rzadko podnoszonych powodów ekonomicznych: - Idiotyzmem jest wydawanie publicznych pieniędzy na zakup tego filmu, który pokazuje historyczną nieprawdę. Powinniśmy dbać o naszą historię i nasz wizerunek.

Wróciły więc dawne spory o politykę historyczną. W debacie, która odbywała się w studiu telewizyjnym po emisji trzeciego odcinka "Naszych matek, naszych ojców", ze strony zaproszonych gości można było wysłuchać całej gamy argumentów. Dyskutowali m.in. Szewach Weiss, prof. Tomasz Szarota, Gerhard Gauck, ale prócz efektownych konstrukcji myślowych nie usłyszeliśmy żadnych wiążących konkluzji. Np. jak powinniśmy reagować na podobne filmy w przyszłości.

Recepty się nie pojawiły, bo zapewne wcale ich nie ma. Ostatecznie trudno wymagać od reżyserów, aby kręcili filmy z podręcznikami historii w ręku. Historia kina pełna jest obrazów, które z prawdą historyczną nie mają wiele wspólnego ("Opór", "Pokłosie" czy "Bękarty wojny"). "Nasze matki, nasi ojcowie" również nie roszczą sobie praw do filmu dokumentalnego, to fabularna opowieść o grupie berlińczyków uwikłanych w wojnę. Co nie zmienia faktu, że reżyser powinien wykazać więcej taktu.

Pozostaje kwestia decyzji Juliusza Brauna o pokazaniu serialu w TVP. Tu także nie ma wiążącej konkluzji. Prof. Jan Żaryn mówi nawet: -Polska nie ma wypracowanego modelu prezentowania swojej historii i można ją niszczyć przez prezentowanie widzom wersji niemieckiej czy jakiejkolwiek innej.

LUCJAN STRZYGA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski