Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Witkowski sprawił, że o malutkiej Niecieczy usłyszała cała Polska. Wszystko zaczęło się od

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Krzysztof Witkowski wśród planów i próbek w swoim tarnowskim biurze. Na ścianach wiszą dekoracje ze spektakli teatru w Niecieczy. FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Krzysztof Witkowski wśród planów i próbek w swoim tarnowskim biurze. Na ścianach wiszą dekoracje ze spektakli teatru w Niecieczy. FOT. ANDRZEJ BANAŚ
W Niecieczy wiele osób pamięta go z czasów, gdy biegał po wsi w krótkich spodenkach. Do dziś niektórzy mieszkańcy mówią do niego: Krzysiu. A Krzyś po drodze zbudował tu potężną firmę, piłkarski stadion, supernowoczesną salę kinową, finansuje szkołę, teatr i uczynił z Niecieczy najsłynniejszą wieś w kraju.

Krzysztof Witkowski wśród planów i próbek w swoim tarnowskim biurze. Na ścianach wiszą dekoracje ze spektakli teatru w Niecieczy. FOT. ANDRZEJ BANAŚ

Kiedyś biegał po wsi w krótkich spodenkach, dziś jest autorem jednego z najbardziej spektakularnych sukcesów w polskim biznesie.

Krzyś, czyli Krzysztof Witkowski, mówi o sobie, że jest całkiem zwyczajnym człowiekiem. Z jedną różnicą: - Jak się za coś biorę, to uzyskuję zauważalne efekty - mówi właściciel Bruk-Betu.

Sprawy w swoje ręce wziął 29 lat temu. Tuż po studiach na AGH w Krakowie. Kierunek: technologia materiałów budowlanych. Specjalność: beton. Od razu postanowił sam być sobie szefem.

- Nie było ciekawych alternatyw, więc założyłem własną działalność. Chciałem pracować w swoim zawodzie, a w owym czasie ciężko było znaleźć zajęcie. To było wyzwanie. W Niecieczy był taki bardzo mały, upadły zakładzik, po spółdzielni kółek rolniczych. Wydzierżawiłem go - opowiada.

Teraz Witkowski to już szef potężnej firmy. Ma zakłady w wielu miastach Polski. Myśli o podboju Europy. - Ale siedziba firmy na pewno pozostanie w Niecieczy. Bruk-Bet to największa firma rodzinna w Polsce - podkreśla Witkowski.

Produkuje 8 mln metrów kwadratowych bruku rocznie. No i też zarabia miliony.

- Ale na początku nie było środków. Startowałem od jakiegoś kredytu w GS-ie, inwestowaliśmy w skali mikro. To była mała firma rzemieślnicza. Zatrudniałem dwie osoby, sam też pracowałem fizycznie. Zajęcie nielekkie. Duże ciężary trzeba było nosić i chętnych do takiej pracy wielu nie było - wzrusza ramionami.

Wszystko zaczęło się niepozornie. Od jednej betoniarki.

- Proza życia. Trudno powiedzieć, że wtedy ruszyłem z kopyta. Czasy odmienne, ciężko było zdobyć surowiec. Łatwiej było coś sprzedać, niż kupić. Produkowaliśmy przede wszystkim pustaki, płyty chodnikowe, krawężniki. Na potrzeby przedsiębiorstw państwowych. Surowiec? Na początku musiałem wozić żwir z Dunajca. Uzyskiwałem w gminie koncesję na wywóz pewnej ilości w ramach regulacji rzeki. A ta betoniarka? Nie, już jej nie ma. Szkoda, że nie pomyślałem o tym wcześniej. Mogłem zostawić ją na pamiątkę - uśmiecha się.

Stary zakład cały czas za to stoi. - Ale zmodernizowany. Prowadzona jest tam produkcja krótkich serii. Wyrobów niszowych. To praca bardziej artystyczna. Zostawiłem tam ducha pracy ręcznej - wyjaśnia z dumą.

Dla wielu ludzi Witkowski jest zagadką. Zarobił wielkie pieniądze, ale nie odgrodził się od ludzi. Dużo robi dla lokalnej społeczności. W Niecieczy uratował przed zamknięciem szkołę. Teraz sam ją utrzymuje.

- Szczególną rolę odegrały w tej historii moja żona i mama. Szkoła miała być zlikwidowana ze względów ekonomicznych. Ciężko było zaakceptować taką sytuację, szczególnie że tutaj szkoła powinna być. Również ze względu na duże tradycje kulturalne tego miejsca - przekonuje.

Kluczowe jest tutaj ostatnie zdanie. Bo Nieciecza nigdy nie była taką pierwszą lepszą wsią. Przed wojną na jej mieszkańców wołano "gazeciarze". - Tutaj zawsze mieszkało dużo ludzi wykształconych - tłumaczy Witkowski.

Społecznikowskiego ducha zaszczepili w nim rodzice. - W Niecieczy uczestniczyli w rozwoju teatru amatorskiego, który ma swój początek w 1916 roku. Ojciec jeździł na kursy reżyserskie do Lwowa, od najmłodszych lat pamiętam też zapach farb olejnych wykorzystywanych przy tworzeniu scenografii, rozmowy o teatrze - opowiada.
On sam raczej nie był artystyczną duszą. Umysł ścisły. W niecieczańskim teatrze zagrał tylko raz.

- Kiedyś rozchorował się aktor. Ojciec jako reżyser poprosił mnie, żebym za niego wystąpił. Na początku nie bardzo mi to pasowało. Byłem już dorosły, prowadziłem firmę - przypomina. - W końcu zgodziłem się i to było duże przeżycie. Bardzo mi się spodobało. Atmosfera, możliwość uzewnętrznienia się. To coś wspaniałego. To była rola mecenasa w "Ślubach Rybackich" Krumłowskiego. Dalszego ciągu nie było, musiałem zająć się firmą. Gdybym więc znów miał wybierać kierunek studiów, to nadal byłaby to uczelnia techniczna - śmieje się.

Stworzył idealną symbiozę biznesu i normalnego życia. Stadion, zakład, szkoła. W nowo otwartej siedzibie firmy znalazło się miejsce na salę teatralną i kino 5D, najnowocześniejsze w Polsce. Podczas seansu mogą ruszać się fotele, a widz poczuje wiatr na twarzy. Przekonuje, że to nie ekstrawagancja znudzonego milionera.

- Raczej dobre zrozumienie sytuacji. Teatr czy chór muszą dostać wsparcie. Tutaj jest mnóstwo aktorów, których trudno byłoby nazwać amatorami, bo ich poziom i doświadczenie są wysokie. A kino 5D? Czasy się zmieniają. Ważna jest jakość. Uznaliśmy, że skoro chcemy zbudować salę kinową, to trzeba to zrobić z użyciem najnowszych technologii - twierdzi.

Kino nie jest inwestycją komercyjną. To raczej taki prezent dla mieszkańców. Podobnie jak drużyna piłkarska, która od dwóch sezonów puka do ekstraklasy. To zresztą dzięki niej o Witkowskich i Niecieczy zrobiło się głośno. Wszyscy teraz wiedzą, że symbolem wsi - a jednocześnie firmy - jest słoń.

- Nikt tak do końca nie wie, skąd się wziął na pieczęci Niecieczy, ale znak ze słoniem pojawiał się już w 1870 roku - mówi Witkowski. - Inne rolnicze miejscowości wybierały sobie takie oczywiste znaki, jak kłos czy koniczyna, a Nieciecza wybrała słonia. Prawdopodobnie było to związane z potrzebą jedności siły.

Witkowski ze swoją idée fix idealnie się więc wpisał w historię tego nietypowego miejsca. - Nie wiem, czy jest wielu podobnych do mnie. Nie szukałem - przyznaje. Po chwili namysłu jednak dodaje: - Ale pewnie za wielu nie ma.

Mało kto to pamięta, ale Witkowski zaliczył też epizod w polityce. Piastował urząd burmistrza gminy Żabno. - Nie był to długi okres, półtora roku. Tuż po przemianach w Polsce. Czy teraz polityka mnie kusi? Propozycje pojawiały się różne, parlamentarne i inne, natomiast ja jestem zajęty biznesem. Pomysłów mam dużo, cały czas myślę o rozwoju - zapewnia.

W życiu dokonał też innej wielkie sztuki. Jest szczęśliwy. - A mieć to niekoniecznie znaczy być szczęśliwym.

I przypomina, że nie działa sam. - Mama zajmuje się kulturą i pomocą charytatywną, żona przede wszystkim sportem, a ja to wszystko błogosławię - śmieje się.

PRZEMYSŁAW FRANCZAK, ŁUKASZ MADEJ

Fakty

29
Tyle lat ma Bruk-Bet, firma założona przez Krzysztofa Witkowskiego.

1

Na początku firma dysponowała tylko jedną betoniarką.

2

Tylu zatrudniał pracowników na początku działalności zakładu.

700

Tylu ludzi pracuje u niego teraz. Niewiele mniej niż Nieciecza ma mieszkańców.

8 000 000

Tyle metrów kwadratowych kostki brukowej produkuje rocznie Bruk-Bet

2008

W tym roku powstał Georyt, czyli kolejna firma Witkowskiego. - Kto się nie rozwija, ten się cofa - mówi biznesmem.

2011

W tym roku Witkowski otworzył nową fabrykę i pod logo Georyt Solar wytwarza moduły fotowoltaiczne. Fabryka zlokalizowana w Tarnowie posiada zdolność produkcyjną wynoszącą 25 MW.

14., 5., 3.

Takie miejsca na zapleczu ekstraklasy zajmowali do tej pory sponsorowani przez Witkowskiego piłkarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski