Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wołanie z gór i wiosenna nostalgia

Redakcja
Ledwie przyświeciło słońce, a już dusza zaczyna wyrywać się gdzieś w świat, choćby niedaleki, byle za miasto, skądinąd najpiękniejsze na świecie...

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Najlepiej byłoby wyrwać się tam, gdzie trzeba iść pod górę, a kamienista ścieżka doprowadzi pod skałę, czyli ścianę. Może to wiosna, może niedzielna audycja radiowa z udziałem Michała Jagiełły, może zapowiedź ósmego wydania jego "Wołania z gór” doprowadziły do tych tęsknot metrykalnie niestosownych. Ale są. I co z nimi robić? Ano, niech trochę pobędą...

Lat temu trochę (ile? Z pięćdziesiąt? Zgroza...) o tej porze roku Koło Przewodników Studenckich, akademicki oddział PTTK, i wszystko co turystyczne łapało wiosennie wiatr i rozwijało skrzydła. Najbliżej w czasie byłby nocny Rajd Politechniki Krakowskiej do Tyńca. Startował rzeczywiście późnym wieczorem, spod akademików PK przy Bydgoskiej. Pochodni wystarczało nie dalej niż do Sowińca. Tam wypadało przystanąć na chwilę, przy oficjalnie nieistniejącym kopcu Piłsudskiego, zatoczyć krąg z zapalonymi pochodniami i ruszyć dalej, świecąc już tylko latarkami. Wracało się przy szarzejącym, przecierającym się dniu. Kto bywał – pamięta.

A Tajojków pamiętacie? Ta cudna samozwańcza grupa śpiewała, oczywiście, piosenki lwowskie, rzecz jasna – przy gitarze. Na rajd wybierali się odziani w białe giezła, w piastowskich perukach własnoręcznie wykonanych. Śpiewali, jak umieli, ale rozśpiewać potrafili niezawodnie całą rajdową watahę. Fajne chłopaki. Bez nich nocny Rajd Politechniki miałby tylko połowę duszy.

Tuż przed sesją przypadał Rajd Tatrzański, największy z organizowanych przez krakowską studenterię. Na starcie w Zakopanem meldował się wybór z całej akademickiej Polski. Z wymaganymi uprawnieniami, rzecz jasna, bo to jednak Tatry.

W Tatry wyruszył też kiedyś (dawniej niż dawno) rajd 600-lecia UJ. Pora roku była już raczej pozarajdowa, ale zaczęło się dobrze. Zima dogoniła nas, idących najdłuższą z tras, w Dolinie Pięciu Stawów. Do schroniska doszliśmy jesienią, obudziliśmy się w śniegu. GOPR czujnie oporęczował nam zejście Starym Zawratem. Wojtek Bartkowski (już ratownik, ale nieprzyzwoicie młody) stał na przełęczy i dyrygował ruchem.

Patrząc wstecz, uświadamiam sobie, że na rajdy chodziliśmy bez obiegowych haseł, bez politycznych patronatów. Był więc rajd 600-lecia UJ, ale Szlakami Lenina – to już nie. Ten zresztą dobrze obsadzały zakłady pracy, bardziej nabożne politycznie niż Zrzeszenie Studentów Polskich.

Było, minęło. Michał Jagiełło mówi, że góry są modlitwą. Do takiej konstatacji chyba dorośliśmy wszyscy, którzy przedeptaliśmy górskie ścieżki. Tylko, że teraz metrykalnie krótki oddech sprawia, że jesteśmy niepraktykujący...

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski