Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsca i przypadki książki powszedniej

Redakcja
Moje pokolenie czytało raczej dużo. Telewizja, owszem, już była ale co to za konkurencja? Zdarzali się książkowi nałogowcy, podzielający wyznanie Małgorzaty Musierowicz, że zamknięta w łazience bez książki czy gazety czytałaby instrukcje na proszkach do prania. Wielu takich znam, no i czasem jeszcze patrzę w lustro, a tam jeszcze jedna książkowa maniaczka.

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Były mody na pisarzy, czasem na pojedyncze tytuły. Różne: od „Małego księcia” po Dostojewskiego w całości. – Conrada czytasz? No nie... Tylko Dostojewski – zagaił chłopak, współpodróżny w tramwaju (nie powiem ile lat temu). Dyskusja rozwijała się tak dalece, że zgodnie wysiedliśmy z „13”, aby kontynuować przy kawie w Jaszczurach. Dla dokończenia umówiliśmy się na wieczór w tym samym miejscu i ofiarnie tańcząc (tancerzem był chłopak gorszym niż znawcą wielkiej prozy rosyjskiej), dokształcałam się z niekoniecznie lubianego pisarza. Po pół roku nastąpiło wyczerpanie tematu. Dostojewskiego nie polubiłam i tak zostało.

Książka miała swoje miejsca: parę dobrych bibliotek (w tym jedna prywatna, archaicznie nazywana wypożyczalnią), oczywiście księgarnie, no i antykwariaty – przystanie absolutnie rozkoszne dla książkowych maniaków. Anty-kwariaty zawsze były na Szpitalnej i – dzięki Bogu – jeszcze są z niepokonanym Rara Avis. Wiele odeszło, ustępując miejsca innym lokatorom. Antykwariaty były miejscami wspaniałych odkryć i zdobyczy, bywały miejscami pożegnań, gdy z jakichś powodów trzeba było sprzedać książkę.

Pamiętacie antykwariat przy placu Szczepańskim? Ciemne wnętrze, pachnące starymi książkami strzeżonymi przez niekoniecznie uprzejmego antykwariusza? Albo antykwariat przy Brackiej? Tam kupiłam (niedrogo!) album Rembrandta. Albo mały i dość krótkotrwały antykwariat przy Szewskiej? Tam w potrzebie (był rok 1982) sprzedałam sporą część mojej kolekcji kryminałów. Kilka lat przetrwał założony w początkach lat 80., przez naszego kolegę dziennikarza, antykwariat przy Łobzowskiej; tam zdobyłam dwa tomy Bystronia. Stoją na moim znów grubo za ciasnym regale...

Było, minęło. Teraz podobno nie czytamy. To dobry powód, aby bibliotekom obcinać dotacje na zakupy książek, a niektóre likwidować. No bo dla kogo mają być, skoro z badań czytelnictwa wynika, że po książkę prawie nikt nie sięga?

Rzeczywistość jednakże bywa przekorna i w tramwajach pojawiło się znów to, co w latach 90. rzeczywiście zaczęło zanikać: ludzie (w różnym wieku) czytający. Wyobraźcie sobie – oni czytają książki, także te apetycznie grube.. Zupełnie bezwstydnie. Fata morgana czy pozastatystyczny wybryk polskiej natury?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski