Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tym balu nad balami...

Redakcja
W kryzysie nie bawimy się... Zrymowało się to dość okropnie, ale prawdziwie. Z balami kiepsko, bale prawie na wymarciu, a to już koniec karnawału.

Jolanta Antecka: O PANIACH, PANACH I MIEJSCACH

Żałuję, że z przyczyn całkowicie ode mnie niezależnych – metrykalnych – nie mogłam bywać na balach w latach wczesnopięćdziesiątych... Niewiele ich było, ale – jeśli wierzyć tym, co bywali (a dlaczego im nie wierzyć?) – dostarczały niezapomnianych przeżyć. Przede wszystkim były bale przodowników pracy. Największy odprawiano solennie w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki, ale pomniejsze też się zdarzały. Królowały na nich tańce uznane za "narodowe w formie, socjalistyczne w treści”.

Bywalcy przysięgali, że poloneza i mazura nie było; tańce dworskie i w ogóle złe pochodzenie. Próbowano z krakowiakiem, ale ten – niewątpliwie narodowy – był zbyt trudny dla ogółu. Pozostały oberki, które każdy tańczył jak umiał, i polki, w balowej potrzebie uznawane za narodowe, choć z importu,

Ponoć dość wcześnie ułaskawiono tango jako taniec ludowy uciśnionych narodów Ameryki Południowej. Inne tańce latynoamerykańskie, owszem, tańczono, ale – podobnie jak jazz – raczej w latach 40., przed zadekretowaniem realizmu socjalistycznego, który miał być sposobem i na sztukę, i poniekąd na życie.

Jeżeli dodać do tego obowiązkową modę na siermiężność (tym łatwiejszą w stosowaniu, że w sklepach raczej nie było tzw. artykułów luksusowych), był to świat osobliwy wielce – retro, którego bez wątpienia nie zdołamy odtworzyć.

Balami sypnęło po roku 1956, w dobie odreagowywania, ale tu też brak mi osobistych wspomnień. Podobno w ASP bywały cudowne bale gałganiarzy, podobno pięknie i niezwykle balowała Piwnica pod Baranami. Niestety, też nie miałam okazji, żeby sprawdzić.

Lata sześćdziesiąte, czyli czas moich studiów i początków dziennikarstwa, nie zapisał się szczególną obfitością w balowaniu. Bale były, niekoniecznie takie, które przechodzą do historii, ale – przeważnie – powspominać miło. Taneczny repertuar od dawna przestał być prześwietlany pod kątem pochodzenia i powiązań. Ułaskawiono poloneza. Mazurowe kroki i figury zostały zapomniane. Walce i tanga, owszem, bywały. A reszta – jak wszędzie: to co w świecie, tylko u nas trochę później.

Bale studenckie zaktywizowały się po otwarciu Klubu pod Jaszczurami. W "Jaszczurach” balowali (raz co roku, czasem rzadziej i zawsze osobno) żeglarze i koniarze: Yacht Club ZSP i AKJ, czyli Akademicki Klub Jeździecki. Nie przypominałam sobie żadnego balu przewodników studenckich. Może Michał Jagiełło pamięta? W Krzy-sztoforach odbywały się studenckie bale historyków sztuki – obowiązkowo z udziałem zaproszonych gości, bo z kim miałyby tańczyć te najbardziej efektowne dziewczyny Uniwersytetu Jagiellońskiego? Było, minęło. Czy jeszcze będzie? Czemu nie? Jeszcze żyjemy.

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski