Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzikość, spokój i rozsądek

Redakcja
Trzy dziewczyny - które są rozsądne, a która dzika? Fot. Thin Man Records
Trzy dziewczyny - które są rozsądne, a która dzika? Fot. Thin Man Records
- Drekoty zagrały niedawno w Krakowie na festiwalu Kobieca Transmisja. Myślisz, że jest sens dzielić muzykę ze względu na płeć?

Trzy dziewczyny - które są rozsądne, a która dzika? Fot. Thin Man Records

Rozmowa z OLĄ RZEPKĄ z zespołu Drekoty o jego debiutanckim albumie "Persentyna"

- Jeśli jest to sztuka krytyczna i dotyczy sfer związanych z płcią, może to i ma sens. Ale jeśli chodzi o Drekoty, ten podział jest zupełnie nieistotny.

- W zespole są trzy dziewczyny. To przypadek czy Twój świadomy wybór?

- Szukałam przede wszystkim odpowiednich osobowości. Próby odbywały się też z osobami płci męskiej. Ale ostatecznie zostałyśmy w kobiecym składzie. Myślę, że tak miało być.

- A dlaczego akurat Magda i Zosia?

- Bardzo dobrze uzupełniamy się osobowościowo. Dlatego jeśli chodzi o charaktery, jest między nami pełna równowaga. Przy trzech osobach to nie jest rzeczą łatwą. Pewna dzikość jest równoważona przez spokój i rozsądek. To układ idealny.

- Jesteś autorką muzyki i tekstów. Właściwie po co Ci zespół?

- To jest kwestia nazewnictwa. Założyłam zespół, który na razie jest w takim kształcie, jaki pierwotnie zaplanowałam. Być może w przyszłości skład się zmieni, rozszerzy. Trio to idealny stan na chwilę obecną. Przekonał mnie o tym premierowy koncert w Warszawie. Osiągnęłyśmy bardzo dobry poziom. Ale jak się stoi w miejscu, to się tak naprawdę cofa. Dlatego cały czas chcemy się rozwijać. Drekoty to dziecko, które będzie dojrzewać.

- Do tej pory byłaś zazwyczaj na drugim planie w różnych projektach. Teraz Ty jesteś liderką. Jak się z tym czujesz?

- Wspaniale! Miałam szczęście grać z fenomenalnymi muzykami, ale teraz tworzę własną muzykę, z którą szczególnie się utożsamiam. I to jest cudowne uczucie. Bardziej się jednak stresuję. Wiem, że musi być dobrze - bo ja za to odpowiadam.

- Czy współpraca z Budyniem czy Alte Zachen przydaje Ci się teraz w Drekotach?

- Może nie do końca pod kątem kompozycyjnym, bo stylistycznie to zupełnie różne zespoły, ale na pewno w kwestii prowadzenia i kierowania zespołem czy tworzenia aranżacji. W tych sprawach każdy zespół, w którym grałam, odcisnął na mnie swoje piętno. To są bowiem rzeczy, których można się nauczyć tylko przez praktykę, a nie w szkole.

- Debiutancka płyta Drekotów jest rozpięta między muzyką współczesną, akustycznym folkiem a eksperymentalną elektroniką - skąd pomysł na takie brzmienie?

- Rzeczywiście, te różne stylistyki się przeplatają. To efekt tego, że słucham różnych rzeczy i przesiąkłam nimi. Nie rozgraniczam muzyki sztucznie na jakieś szufladki. W produkcji płyty to był główny problem - żeby znaleźć wspólny klucz do tych wszystkich brzmień, połączyć te skrajności, aby wypadły spójnie. I tutaj ja miałam swoje wyobrażenie, lecz nieoceniona była pomoc i doświadczenie naszego producenta Kuby Łuki.

- Na czym polegała jego rola?

- Nawet jeśli coś mi się marzyło, to nie do końca wiedziałam, jak to zrealizować w praktyce. A on - tak. Dobrze się z Kubą dogadywaliśmy i jestem zadowolona z owoców naszej współpracy.

- Płyta ma wyjątkowo bogate brzmienie. To dlatego że potrafisz grać na różnych instrumentach?
- Ta mnogość dźwięków została podyktowana tym, że chcieliśmy wyciągnąć różne niuanse brzmieniowe. Wiadomo - jeśli ma się do dyspozycji tylko gitarę i bas, nie ma sensu za bardzo kombinować, bo te instrumenty dobrze się uzupełniają. A my wyciągaliśmy melodyczne i basowe dźwięki z klawiszy. Poprzez połączenie instrumentów akustycznych i elektronicznych udało się to wszystko posklejać w coś wspólnego.

- Motywem wiodącym Waszej muzyki jest wyrazisty rytm. Pewnie dlatego że jesteś perkusistką.

- Myślę, że bardziej dlatego iż skończyłam studia z zakresu metody rytmiki. Dlatego, mimo że większość piosenek komponuję na fortepianie, mam perkusyjne myślenie o instrumentach klawiszowych.

- Ważne są również wokale. Trudno było Ci się otworzyć na śpiewanie?

- Bardzo! Zostałam jednak do niego zmuszona. Na początku grałam tylko z Magdą w duecie. No i musiałyśmy sobie jakoś radzić. Nie było wymówek, że się wstydzę, czy że mi się nie chce. Po prostu śpiewałyśmy razem. Jak doszła Zosia, byłam już wprawiona i jakoś poszło. Polubiłam już swój głos - ale w kwestii śpiewania jestem dopiero na etapie raczkowania.

- Dzięki temu Wasze wymagające kompozycje mają przystępną formułę piosenki.

- Dochodzą do mnie sygnały, że nasze utwory podobają się zarówno starszym osobom, koło siedemdziesiątki, jak również dzieciakom. To pewnie dlatego że ta muzyka jest filmowa, działa mocno na wyobraźnię. Bardzo mnie cieszy, że nie mamy jasno sprecyzowanego targetu, tylko jesteśmy w stanie dotrzeć do bardzo różnych słuchaczy.

- Łatwo Wam przenieść swoje gęste brzmienie na koncerty?

- To przede wszystkim kwestia nagłośnienia. Większość klubów jest przygotowana na wizyty rockowych składów - wokal, gitarę, bas i perkusję. A my tutaj mamy muzykę utkaną na bazie klawiszy i bębnów. Dlatego bardzo dużo zależy od akustyka. W Warszawie mieliśmy dobry sprzęt - i słychać było selektywnie każdy dźwięk. Na pewno to niełatwe. Być może w przyszłości będziemy występować z własnym akustykiem.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski