Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niepodległość to wartość

Redakcja
Alaksandr Łahwiniec FOT. PAWEŁ STACHNIK
Alaksandr Łahwiniec FOT. PAWEŁ STACHNIK
- Podczas spotkania zorganizowanego przez Towarzystwo Białoruskie w Krakowie mówił Pan o osiągnięciach niepodległego państwa białoruskiego. Co uznaje Pan za sukcesy Białorusi?

Alaksandr Łahwiniec FOT. PAWEŁ STACHNIK

ROZMOWA. ALAKSANDR ŁAHWINIEC, białoruski politolog, opozycjonista, o sytuacji na Białorusi

- Po pierwsze, mamy niepodległe państwo uznane przez cały świat. Państwo to - być może zabrzmi to kontrowersyjnie - ma sprawne i skuteczne instytucje władzy centralnej. Nie mamy żadnego samorządu, ale władze centralne działają dobrze. Po drugie, istnieje na Białorusi społeczny kontrakt socjalny. Reżim zapewnia pewne standardy socjalne, ale w zamian za to konfiskuje obywatelom prawa polityczne. Ludzie nie mogą korzystać ze swobód obywatelskich i nie mają dostępu do wolnych mediów, ale państwo zapewnia im więcej przywilejów socjalnych niż jest w Rosji lub na Ukrainie. Mamy również urzędniczą służbę publiczną, która działa całkiem dobrze.

Podczas dwudziestu jeden lat niepodległości bez wątpienia wzrosła samoświadomość narodowa Białorusinów i umocniła się mentalna granica z Rosją. Wzrost świadomości narodowej widać nawet u Aleksandra Łukaszenki. Podczas wyborów w 1994 r. - to były jedyne prawdziwe demokratyczne wybory na Białorusi, wszystkie inne zostały zmanipulowane - Łu-kaszenka mówił o wielkiej miłości do Rosji. Ale już podczas wyborów w 2001 r. i następnych prezydent mówił o miłości do Białorusi i o interesie narodowym, choć o czymś takim nigdy wcześniej nie wspominał.

Dalej: w naszym kraju mimo wszystko używany jest język białoruski, uczy się go w szkołach, zdarzają się nawet urzędnicy, którzy posługują się nim w pracy. Podkreślam to, bo język białoruski utożsamiany jest z opozycją, więc używanie go przez urzędnika państwowego wymaga pewnej odwagi. Władze uznają też niektóre elementy białoruskiej historii. Są u nas np. ulice Lwa Sapiehy i Jerzego Giedroycia. Również społeczeństwo - generalnie dość bierne i nastawione konsumpcyjnie - zaakceptowało fakt niepodległości. 90 proc. Białorusinów uważa, że niepodległość to wartość.

- A jakie zjawiska uznałby Pan za mniej pozytywne?

- Przede wszystkim to, że spora część naszego społeczeństwa ciągle funkcjonuje w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej: słucha rosyjskiej muzyki, czyta rosyjskie książki, korzysta z rosyjskich mediów. Zdarza się, że Białorusini wyjeżdżając za granicę przedstawiają się tam jako Rosjanie. Młode pokolenie mieszkające w dużych miastach nie zna języka białoruskiego i wcale nie chce go poznać.

- Co dzieje się z mocno niegdyś forsowanym przez Aleksandra Łukaszenkę ZBiR-em: Związkiem Białorusi i Rosji?

- Był to projekt stworzony niegdyś przez Łukaszenkę i Borysa Jelcyna. Odpowiadał Łukaszence, który miał ambicje, by grać również na rosyjskim polu politycznym. W ramach ZBiR-u funkcjonowała formuła "ropa i gaz w zamian za pocałunki", czyli dobre, a nawet bardzo dobre relacje Mińska z Moskwą za tanie surowce energetyczne. W całej przestrzeni postsowieckiej Łukaszenka był wtedy jedynym przywódcą, który mówił Rosji same miłe rzeczy. Gdyby jednak wprowadzono w życie wszystkie postanowienia przewidziane w umowie o utworzeniu ZBiR-u, to Białoruś dziś nie istniałaby jako niepodległe państwo. Rosyjski rubel byłby naszą walutą, Rosja kontrolowałaby granice i naszą gospodarkę. Tak daleko idąca integracja byłaby dla Rosji bardzo korzystna. Moskwa od dawna twierdzi, że nie istnieje odrębny naród białoruski, a w obu krajach żyją tylko Rosjanie. Władimir Putin zaś od dawna próbuje zintegrować Białoruś z Rosją. Jednak od momentu utworzenia ZBiR-u zmieniło się postrzeganie tej koncepcji przez Łukaszenkę. Prezydent woli być samodzielnym władcą u siebie.
- Jakie jest społeczne poparcie dla opozycji na Białorusi?

- Według sondaży 35-40 proc. Białorusinów uważa - wbrew propagandzie reżimu - że wstąpienie do Unii Europejskiej byłoby najlepsze. Mniej więcej tyle samo uważa, że najlepsza byłaby integracja z Federacją Rosyjską. Rozkład taki istnieje, mimo że od 1994 r. mamy reżim prowadzący bardzo ostrą antyzachodnią propagandę. Wydaje się też, że większość Białorusinów chciałaby zmian w swoim kraju, ale nie są w stanie zmobilizować się, by walczyć o nie. Kilka razy kandydowałem w wyborach i osobiście odwiedziłem tysiące mieszkań, co daje mi pewne rozeznanie. Poparcie dla Łukaszenki od lat utrzymuje się na poziomie mniej więcej 25-30 proc. Niestety, nie jest tak, że pozostałe 70-75 proc. popiera opozycję. Poparcie dla nas utrzymuje się również na poziomie 25-30 proc. Problemem opozycji jest to, że mówi wyłącznie o problemach. Tymczasem nasze społeczeństwo - jakkolwiek by to zabrzmiało - ma obecnie najlepsze warunki rozwoju, jakie miało kiedykolwiek w historii.

- A propos dobrych warunków życia: w ubiegłym roku Białoruś dotknął ciężki kryzys. Drastycznie wzrosły ceny, pojawiło się niezadowolenie społeczne.

- Kryzys był naprawdę poważny, jednak Łukaszenka potrafił wynegocjować z Rosją zgodę na zwiększenie białoruskiego eksportu ropy i produktów ropopochodnych na Zachód. Przypomnę, że tanią ropę Białoruś kupuje w Rosji, przetwarza ją i z zyskiem sprzedaje na Zachód. Eksport zwiększył wpływy do budżetu i dzięki temu jakoś udało się nawet doprowadzić do pewnego wzrostu gospodarczego. Jak wiadomo, mamy na Białorusi pewien cykl gospodarczy: przed każdymi wyborami prezydent podnosi pensje i emerytury. Przed ostatnimi, wrześniowymi wyborami również tak było. Dzięki tym działaniom niezadowolenie społeczeństwa zostało spacyfikowane, a spadek popularności prezydenta, jaki nastąpił podczas kryzysu w 2011 r., zatrzymany, a nawet trochę odwrócony. Coś może się zmienić w przyszłym roku. Wtedy Białoruś będzie musiała zacząć płacić pierwsze procenty za kredyty, które jakiś czas temu dostała. Prognozuję, że w takiej sytuacji Łukaszenka wróci do tego, co robił już wcześniej - poszukiwania porozumienia z Zachodem, Unią Europejską, Międzynarodowym Funduszem Walutowym, by stamtąd otrzymać finansową pomoc.

- Czy gdyby sytuacja ekonomiczna Białorusi pogorszyła się na dłuższy czas, to poparcie dla Łukaszenki spadłoby?

- Bez wątpienia tak. Nasze społeczeństwo jest bardzo przywiązane do kwestii socjalnych i poziomu życia, więc jego pogorszenie i to na dłuższy czas na pewno wywołałoby niezadowolenie. Wystarczy też spojrzeć na historię Związku Sowieckiego. W czasach Breżniewa sytuacja ekonomiczna kraju była stabilna i ludzie nie narzekali. Później, gdy system stawał się coraz bardziej niewydolny gospodarczo, rosło niezadowolenie społeczne i ferment, doprowadzając w efekcie do rozpadu państwa.
- Jaką politykę wobec Mińska powinna prowadzić Unia Europejska?

- Pierwszą i najważniejszą sprawą jest kwestia więźniów politycznych. Tutaj Unia powinna być bardzo konkretna i nie iść na żadne ustępstwa. Co zaś do samej współpracy, to uważam, że dziś Unii jest na Białorusi za mało. Przejrzałem kiedyś listę unijnych programów skierowanych na Białoruś. 90 proc. z nich to programy przeznaczone nie dla obywateli, a dla struktur państwowych, wspierające np. rozwój naszych służb granicznych. Gdyby Unia była bardziej widoczna dla zwykłych obywateli, poparcie dla niej bez wątpienia by wzrosło. Co zaś do wizerunku Unii w oczach obywateli: jest rzecz, którą Unia mogłaby zrobić od razu i od razu zyskać - zmniejszyć opłatę za wizy do 35 euro, czyli tyle, ile płacą Ukraińcy i Rosjanie.

- We wrześniu odbyły się na Białorusi wybory parlamentarne. Jaki był ich przebieg?

- Część opozycji wzięła udział w tych wyborach, część je zbojkotowała. Władze zastosowały te same środki, co zawsze: zatrzymania, szykany, ograniczanie możliwości występowania w państwowych mediach. Nie było natomiast aż tak silnych represji, jak w 2010 r. Nie było też wielkich protestów.

Rozmawiał PAWEŁ STACHNIK

Alaksandr Łahwiniec - politolog, laureat Nagrody im. Lwa Sapiehy (2012), wykładowca Europejskiego Uniwersytetu Humanistycznego w Wilnie i Kolegium Białoruskiego, członek Rady Centrum Studiów Białoruskich w Southwestern College w USA. Doradca Aleksandra Milinkiewicza, przewodniczącego Ruchu "Za Wolność".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski