Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni U-Boot na Bałtyku

Redakcja
Wraki niemieckich okrętów podwodnych są eksplorowane przez płetwonurków na całym świecie. Okręty te tonęły również przy naszym wybrzeżu. Pomimo badań U-Booty wciąż kryją wiele tajemnic.

Legendy o podwodnych piratach

Kanadyjscy płetwonurkowie szukający w rzece Churchill na półwyspie Labrador zaginionych wędkarzy przeżyli zaskoczenie, gdy na dnie natrafili na długi - mający około 50 m długości - wrzecionowaty kształt. Ich zdaniem wyglądało to jak łódź podwodna. Te przypuszczenia potwierdziły badania sonarowe - zdaniem kanadyjskich naukowców w rzece natrafiono na... wrak niemieckiego U-Boota, czyli okrętu podwodnego.

- Nikt by nie uwierzył, że coś takiego jest możliwe - powiedział w lipcu dla kanadyjskiej telewizji Brain Corbin, który natrafił na wrak.

Niecodzienne znalezisko tak rozpaliło wyobraźnię naukowców, że chcą wiosną przyszłego roku zorganizować ekspedycję i dokładnie zbadać piaszczyste dno rzeki Churchill. U-Boot leży około 80 km w górę biegu rzeki, która wpada do Atlantyku.

- Nie mamy pojęcia, co mogła tu robić niemiecka łódź podwodna - przyznał Corbin.

Już snute są niesamowite opowieści. I tak - wedle nich - to jednostka, która po zakończeniu wojny wpłynęła do kanadyjskiej rzeki, bo jej załoga chciała uciec do tego kraju. Według innej wersji U-Boot przewoził jakiś tajemniczy ładunek. Jeszcze inna hipoteza głosi, że na jego pokładzie byli niemieccy dygnitarze z Martinem Bormannem na czele, uff...

W tym medialnym zamieszaniu cichną głosy historyków, którzy pomstują na te sensacje i mówią, że w czasach drugiej wojny światowej wiele niemieckich U-Bootów prowadziło patrole na wodach wokół Labradoru.

- Niemieccy podwodniacy polowali tam na konwoje, które pływały z zaopatrzeniem do Wielkiej Brytanii - mówi Edward Stokes, historyk z Montrealu, ale i on nie pokusił się o wytłumaczenie tego, co niemiecki okręt robił w rzece, 80 km od Atlantyku. Jedna z kanadyjskich stacji wyemitowała dokument o U-Bootach, pokazując ich największe cmentarzyska. Historia "kanadyjskiego" okrętu powiodła też telewidzów na Bałtyk. I na jego dnie leży wiele wraków niemieckich okrętów podwodnych, wiele z nich u polskich wybrzeży.

Niemieccy podwodniacy w czasie wojny stacjonowali m.in. w Gdyni. W 1944 r. opracowano plany budowy wielkiego, betonowego schronu, który miał chronić U-Booty m.in. przed nalotami. Niestety, nie znamy planów tych obiektów, które ostatecznie nie powstały. Wiadomo jednak, że przeznaczone były dla okrętów podwodnych o napędzie elektrycznym typu XXI. Można przypuszczać, że w schronach odbywałoby się doposażanie jednostek, ich ostateczne wykańczanie oraz remonty. Nieukończone jeszcze U-Booty mogłyby być także holowane ze stoczni w Gdańsku do schronów i tam miałby następować ostatni etap ich budowy.

J. Mallmann-Showell w opracowaniu "Bazy U-Bootów" przypuszcza, że gdyński schron mógłby przypominać obiekt z Bremy. Miał on 425 m długości oraz 100 m szerokości. Budowę rozpoczęto w 1943 r. w Bremie-Farge, ale nie ukończono jej aż do końca wojny. Wewnątrz budowli znajdowała się pełna linia montażowa dla 14 okrętów typu XXI. Gdyński schron miał być jeszcze większy. Zakładano, że zmieści się w nim aż 24 U-Bootów typu XXI. Długość takiej jednostki wynosiła 76,7 m, szerokość 6,6 m. Podobny schron miał stanąć w Świnoujściu - i także on nie powstał.
Gdy niemieccy inżynierowie opracowywali ich koncepcje, U-Booty narażone były nie tylko na ataki z powietrza, ale też na wejście na miny, awarie i... kolizje z innymi okrętami. Bywały bowiem okresy, że na Bałtyku było gęsto od operujących tu łodzi, a niemieccy kapitanowie - z powodu awarii sprzętu, złych map czy po prostu bałaganu panującego w Kriegs-marine - nawzajem się taranowali. U-583 zatonął wraz z całą załogą (45 marynarzy) 15 listopada 1941 r. w rejonie Ustki po kolizji z U-153. Natomiast 12 listopada 1942 r. w rejonie Helu po kolizji z U-664 zatonął okręt U-272. Uratowano wtedy 6 członków załogi, zginęło zaś 37 marynarzy. Zatonięcie U-272 rozpoczęło, można rzec, czarną serię wypadków U-Bootów na Bałtyku.

Pisał o tym w "Magazynie Nurkowanie" w 2004 r. Witold Pasek, który skrupulatnie wyliczał zatonięcia niemieckich okrętów na polskich wodach przybrzeżnych. I tak U-346 zatonął 20 września 1943 r. w rejonie Helu (uratowano 6 członków załogi, 37 zginęło), U-649 zatonął 24 stycznia 1943 r. po kolizji z U-232 (35 marynarzy zginęło, 11 uratowano), U-670 zatonął 20 sierpnia 1943 r. w Zatoce Gdańskiej po kolizji z okrętem celem Bolkoburg (21 marynarzy zginęło, 22 uratowano), U-768 zatonął 20 listopada 1943 r. w Zatoce Gdańskiej po kolizji z U-745, a U-983 zatonął 8 września 1943 r. na północ od Łeby po kolizji z U-988 (5 marynarzy zginęło, 38 uratowano). U-367 zatonął wraz z całą załogą (43 marynarzy) 15 marca 1945 r. w rejonie Gdańska po wejściu na minę.

Niektóre wraki Niemcy wydobywali, inne zostały na dnie. W ostatnich miesiącach wojny u polskich wybrzeży znajdowały się wraki U-272, U-346, U-367, U-583, U-649, U-670, U-768, U-983 oraz V-80. Ten ostatni był jednym z najszybszych w całej podwodnej flocie - pobił rekord, osiągając prędkość 28,1 węzła. V-80 był jednostką doświadczalną. Od jesieni 1940 r. stacjonował na Helu. Tuż przed kapitulacją półwyspu został zatopiony. Szacuje się także, że w momencie zakończenia wojny w zdobytych przez wojska polskie i rosyjskie portach i stoczniach polskiego wybrzeża znajdowało się do 30 niemieckich okrętów podwodnych. Z tego 15 jednostek zdobyto w Gdańsku, natomiast 4 w Gdyni. A czy jakieś U-Booty mogły przetrwać ofensywę Sowietów, a nawet kapitulację Rzeszy, operując dalej na Bałtyku?

Historii o niemieckich okrętach, które się nie poddały i po kapitulacji Rzeszy nadal pływały po różnych akwenach, nie brakuje. Po zakończeniu wojny nie udało się bowiem doliczyć... około setki U-Bootów. W marcu 1945 r. ogólna liczba niemieckich okrętów podwodnych wynosiła 463 (według brytyjskiego historyka Basila Liddella Harta). 159 U-Bootów poddało się aliantom, a 203 zostało zatopionych przez własną załogę. Co się stało z resztą?

W 1946 r. niemiecki U-Boot miał zawinąć do portu w argentyńskim Buenos Aires. Uzupełnił w nim paliwo i zapasy żywności, a po kilku dniach odpłynął. Na jego kiosku nie było już jednak niemieckiej flagi, tylko bandera piracka. W Argentynie po wojnie ukryło się wielu hitlerowców, rząd sprzyjał byłym nazistom, więc ta historia być może ma ziarno prawdy. Z 1946 r. zachowała się relacja marynarzy z brazylijskiego statku handlowego, który płynął nieopodal ujścia Amazonki. Miał zostać zatrzymany przez okręt podwodny, którego załoga mówiła po niemiecku. Marynarze przeszukali frachtowiec, zabierając z niego głównie leki i żywność. Jeden z brazylijskich marynarzy znający nieco niemiecki miał też słyszeć kłótnię dwóch oficerów. Jeden z nich chciał zatopić statek, drugi się temu stanowczo sprzeciwiał. Ostatecznie Brazylijczycy odpłynęli, a o niecodziennym i niebezpiecznym spotkaniu poinformowali władze. Jednak brazylijskie patrolowce nie natrafiły na ślad U-Boota.
Potwierdzone jest za to, że U-977 wpłynął do argentyńskiego portu Mar del Plata - z ostentacyjnie wywieszoną piracką flagą - dopiero 17 sierpnia 1945 r. Był to jeden z dwóch U-Bootów, które oficjalnie ujawniły się w argentyńskim porcie - drugim był U-530, który skapitulował w Argentynie 10 lipca 1945 r. Dowódca tego okrętu Otto Wermuth nigdy nie powiedział, dlaczego załoga poddała się tak późno ani co robił okręt przez ponad dwa miesiące od kapitulacji Rzeszy. Pirackie U-Booty miały też po kapitulacji Rzeszy operować na Oceanie Indyjskim, a nawet w okolicach Australii. Czy jeden z nich wpłynął też do rzeki Churchill na półwyspie Labrador i teraz po latach został przez przypadek odnaleziony? Co się stało z jego załogą? Czy sama zatopiła okręt i zeszła na ląd, czy też spoczywa we wraku swojego U-Boota? Być może przygotowywana ekspedycja pozwoli odpowiedzieć na te pytania.

Odpowiedzi nie doczekały się za to pytania związane z historią U-Boota, który miał operować na Bałtyku po kapitulacji Rzeszy i to nieopodal Półwyspu Helskiego!

Ta historia była głośna w latach 70., potem przypomniano ją m.in. na łamach "Wieczoru Wybrzeża" w latach 90. Opierała się na relacji dwóch rybaków z Helu, którzy w 1946 r. mieli natrafić na wynurzającego się u wybrzeży U-Boota. Wiedzieli, jak wygląda taka jednostka, bo wielokrotnie mieli je widzieć w czasie wojny. Przerażonym rybakom udało się odpłynąć z miejsca przypadkowego spotkania, a tym samym - jak mówili - zachować życie.

Historia zaczęła się rozrastać. I tak niemieccy marynarze mieli przypływać łodziami na brzeg półwyspu i zdobywać tam żywność. Zostawiali też chorych. Ktoś inny zarzekał się, że słyszał opowieści o tym, że niemiecki, ostatni U-Boot na Bałtyku został zatopiony przez Sowietów dopiero w latach 50.! A wcześniej próbował się przedostać do portów Niemiec Zachodnich, ale bezskutecznie. Jeszcze kilka lat temu takie opowieści można było usłyszeć na półwyspie - fakt, że starsi mieszkańcy najchętniej snuli je przy kuflu piwa i kieliszku czegoś mocniejszego.

Legenda z półwyspu jest nieprawdopodobna z wielu powodów. Po pierwsze, Bałtyk jest zbyt małym akwenem, by przez lata pływał na nim niemiecki U-Boot - Sowieci zdołaliby go wytropić bez większego trudu. Po drugie, skąd jednostka czerpałaby paliwo?

Po trzecie wreszcie - nie wydaje się, by na łodzi byli tak zagorzali naziści, którzy chcieliby prowadzić samobójczą misję na Bałtyku.

A może po prostu helscy rybacy faktycznie w 1946 r. widzieli łódź podwodną - tyle tylko, że była to jednostka sowiecka? Po wojnie Sowieci, tak jak Amerykanie, sprawdzali też niemieckie U-Booty i może był to jakiś rejs doświadczalny?

Dowodów na istnienie pirackiego U-Boota na Bałtyku nie ma, podobnie zresztą jak na pirackie okręty podwodne na innych akwenach.

Ryszard Pawłowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski